They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyjazni.
- Słowa pani, Loto - odparł z chłodnym uśmiechem - można by wydrukować i zalecić
wszystkim stróżom dobrych obyczajów! Ale, proszę pani, droga Loto, daj mi jeszcze małą
chwilkę czasu, a stanie się wszystko, co trzeba! - Proszę pana jeno Werterze - powiedziała -
nie przychodz przed wigilią! - Chciał coś odpowiedzieć ale w tejże chwili wszedł do pokoju
Albert. Pozdrowili się lodowatym: dobry wieczór i zaczęli obaj chodzić po komnacie z zakło-
potaniem. Werter zagadnął o czymś obojętnym, ale urwał po chwili, Albertowi nie kleiły się
również słowa, spytał żony o pewne dane jej zlecenie, a dowiedziawszy się, że jeszcze nie
zostało wykonane, wyrzekł kilka stów oziębłych, a nawet surowych, jak się wydało Wertero-
wi. Werter chciał odejść i nie mógł, został do ósmej czując, że wzbiera w nim niechęć i odra-
za, potem widząc, że nakrywają do stołu, wziął kapelusz i laskę. Albert zaprosił go na kolację,
ale Werter, biorąc to za zdawkową grzeczność, odmówił chłodno i wyszedł.
Wróciwszy do domu, wziął świecę z rąk służącego, który mu chciał poświecić, udał się do
swego pokoju, płakał w głos, mówił sam do siebie wzburzony przez czas długi, przechadzał
się nerwowo po pokoju i rzucił się wreszcie ubrany na łóżko. Służący znalazł go tu o jedena-
stej ośmieliwszy się wejść i spytał, czy pozwoli zdjąć sobie buty. Zezwolił na to i zabronił mu
wchodzić do siebie nazajutrz rano, zanim sam zawoła.
W poniedziałek rano, dnia 21 grudnia, napisał do Loty list znaleziony po jego śmierci na
biurku i starannie zapieczętowany. Podajemy tutaj większy ustęp z owego listu, gdyż jest to
ważny dokument chwili.
 Loto, ja chcę umrzeć, to rzecz postanowiona, donoszę ci o tym bez wszelkiej romantycz-
nej przesady, spokojnie rankiem tego samego dnia, w którym ujrzę cię po raz ostatni. Kiedy
to czytać będziesz, grób pokrywał będzie martwe zwłoki człowieka, który do ostatniej chwili
życia nie zaznał większej rozkoszy nad rozmowę z tobą. Przeżyłem noc straszną i, zaprawdę,
noc błogosławioną zarazem. Ona to utwierdziła mnie w postanowieniu i skłoniła mnie do
tego, że umrę! Gdy oderwałem się wczoraj od ciebie przemocą, zmysły me ogarnęło straszli-
we wzburzenie, okropny ból ściskał moje serce, a myśl o owym beznadziejnym, smutnym
życiu przy twym boku owiała mnie grobowym zamrozem. Zaledwo na poły przytomny do-
szedłem do mieszkania i padłem na kolana... Bóg dobrotliwy użyczył mi ostatniego pokrze-
pienia, zesłał mi dar gorzkich łez! Pomysły, zamiary najdziksze szalały, niby wichry w mej
duszy, aż w końcu ustaliła się w niej ostatnia jedyna, niezachwiana myśl, że umierać trzeba!
Położyłem się spać i oto rano, w świetle jawy, myśl ta tkwi tak samo silnie, potężnie w mym
sercu. Umrę! To nie jest rozpacz, to świadomość, żem brzemię doniósł do kresu i że za ciebie
składam ofiarę. Tak jest, Loto, nie mam potrzeby przemilczać tego! Jedno z nas trojga musi
zginąć, a przeto postanowiłem, że zginę ja. Tak, droga moja, różne myśli szarpały me biedne
serce i wiły się w nim. Chciałem zamordować twego męża... ciebie... wreszcie... siebie i tak
się niech stanie! Gdy o pięknym, letnim wieczorze staniesz na wzgórzu, Wspomnij wówczas,
jak często szedłem ku tobie z doliny, potem spojrzyj ku grobowi memu, na którym wiatr ko-
57
łysać będzie wysoką trawę, oblaną promieniami zachodu. Zaczynając ten list byłem spokojny,
teraz jednak, gdy mnie otoczyły żywe wspomnienia, płaczę jak dziecko .
Około dziesiątej przywołał Werter służącego i ubierając się oświadczył mu, że za kilka dni
wyjedzie, przeto powinien wytrzepać ubrania i przysposobić do zapakowania. Polecił mu
także popłacić wszystkie rachunki, odebrać kilka wypożyczonych książek, a wreszcie zaopa-
trzyć na dwa miesiące z góry w jałmużnę biedaków, którym co tygodnia dawał drobne kwoty.
Kazał sobie przynieść do pokoju obiad, a potem pojechał konno do komisarza, jednakże
nie zastał go w domu. Zamyślony chodził po ogrodzie i przepajał się smutnymi wspomnie-
niami przeszłości.
Dzieci obsiadły go niebawem, chciały rozruszać, zaczepiały go, skakały i opowiadały, że
gdy minie jutro i jeszcze jedno jutro, a potem jeszcze jeden dzień, pójdą do Loty po podarki
gwiazdkowe, o których roiły się cuda w swej dziecięcej wyobrazni. - Jutro - zawołał wraz z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl