[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mam twoje rzeczy.
Ku jego zaskoczeniu drzwi otworzyły się po raz trzeci.
Oczekiwał, że lada chwila Kate je zatrzaśnie, lecz tym
razem kapryśna panna błyskawicznie przemknęła obok
niego i wybiegła z jadłodajni, nim zdążył ją zatrzymać.
- Poczekaj!
Kiedy ją dogonił, próbowała wyciągnąć z auta jedno
z pudeł. Zastosował skuteczny chwyt. Jedną ręką objął
dziewczynę w talii, a drugą chwycił za nadgarstki.
- Jeśli zaraz nie powiesz mi, o co chodzi, twoich klien
tów czeka nie lada widowisko. Gapią się na nas przez
okna. - Rzut oka wystarczył, by dziewczyna pojęła, że
Will ma rację. Hardison kuł żelazo, póki gorące. - Powin
naś teraz zarzucić mi ręce na szyję i pocałować narzeczo
nego, bo przez swoje pochopne zachowanie praktycznie
zerwałaś naszą umowę. Właściwie powinnaś teraz oddać
sumę, którą zainwestowałem w twoją firmę.
- To najlepsze rozwiązanie - mruknęła Kate i próbo
wała się wyrwać z objęć Willa, który zrozumiał, że sprawa
jest poważna, skoro dziewczyna gotowa jest zrezygnować
z realizacji swoich planów.
- Skarbie - szepnął i przytulił ją mocniej - powiedz
mi szczerze, co się stało. Przecież zależy nam, by dotrzy
mać umowy, ponieważ oboje na tym skorzystamy.
WYJDy ZA MNIE, KATE
104
- Okłamałeś mnie. - Znów próbowała go odepchnąć.
- O czym ty mówisz?
- Twierdziłeś, że w zaręczynowym pierścionku jest
cyrkonia.
- Czyżby?
- No dobrze. Byłam przekonana, że noszę tanią bły
skotkę, a ty nie wyprowadzałeś mnie z błędu. Teraz wiem.
że to brylant wart dwadzieścia pięć tysięcy dolarów, czyli
połowę tej sumy, którą mi wypłaciłeś. Jeśli go zgubię...
- Umilkła nagle i zadrżała w jego ramionach.
- Jest ubezpieczony - szepnął i przytulił ją jeszcze
mocniej. Po chwili mruknÄ…Å‚: - Nie znoszÄ™ plotkarzy.
- Sam jesteś uosobieniem dyskrecji - rzuciła drwiąco
- I o to poszło? - spytał pobłażliwie.
- Pewnie uważasz, że nie ma się czym przejmować,
- Kate wykorzystała moment nieuwagi i wyślizgnęła się
z jego objęć.
- Oczywiście.
- Czemu wybrałeś tak cenny pierścionek? Nasze zarę
czyny to...
Will zamknął jej usta pocałunkiem. Miał dość ciągłego
podkreślania, że prowadzą fikcyjną grę. Trzeba skłonić tę
wariatkę, by stała się nieco bardziej wiarygodna, bo ina
czej wszystko popsuje. Wmawiał sobie, że całuje ją dla
dobra sprawy.
- Dosyć! Tak nie można - wykrztusiła z trudem, od
suwając się w końcu.
- Oczywiście - przytaknął skwapliwie, choć nie odry
wał wzroku od jej ust.
- Will! - skarciła go natychmiast.
WYJDy ZA MNIE, KATE 105
- Tak?
- W ogóle nie zwracasz uwagi na to, co mówię -
stwierdziła z oburzeniem.
Potrząsnął głową, żeby się opamiętać.
- Już oprzytomniałem - zapewnił. - Chciałem cię za
prosić na obiad. Zarezerwowałem stolik... - Spojrzał na
zegarek. - Musimy być w restauracji za dziesięć minut.
- Obawiał się, że Kate odmówi, ale zerknęła tylko na
siebie z niezadowoleniem i mruknęła:
- Chyba powinnam się przebrać.
- Nie trzeba. Zlicznie wyglÄ…dasz. - Z nie ukrywanym
zachwytem popatrzył na dziewczynę, która miała na so
bie zielony sweter i dobraną kolorem spódniczkę. Skrom
ny strój znakomicie podkreślał oryginalną urodę rudowło
sej panny O'Connor. Hardison nie mógł od niej oczu ode
rwać.
- Dobrze - powiedziała.
Kilka chwil minęło, nim Will pojął, że się zgodziła.
Natychmiast otworzył przed nią drzwi, a następnie po
mógł zająć miejsce w aucie. Pospiesznie usiadł za kierow
nicą. Obawiał się, że dziewczyna zmieni zdanie, wyskoczy
z samochodu i po raz kolejny zatrzaśnie za sobą drzwi.
Gdy znalezli się w restauracji, a usłużny kelner przyjął
zamówienie i odszedł, Will sięgnął do kieszeni po zarę
czynowy pierścionek. Położył go na dłoni i pokazał na
rzeczonej.
- Czyżby ci się nie podobał?
- Doskonale wiesz, że jest zachwycający. - Kate spo
jrzała na Hardisona z gniewnym błyskiem w oku.
- W takim razie posłuchaj uważnie. Gdybym ci kupił
106 WYJDy ZA MNIE, KATE
pierścionek z cyrkonią, od razu stałoby się jasne, że nasze
zaręczyny to mistyfikacja. Wyobrażam sobie te plotki!
- O tym nie pomyślałam. Jesteś pewny, że zwróciłoby
to uwagę? - Zmarszczyła brwi.
- Kiedy się dowiedziałaś, ile wart jest pierścionek?
- zapytał Will, pozornie bez związku.
- Dziś po południu, ale to zbieg okoliczności. Obsługi
wała mnie ekspedientka, której mąż sprzedał ci ten klejnot.
- Takie już moje szczęście - mruknął Will. - Ten facet
[ Pobierz całość w formacie PDF ]