They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Momentalnie ogarnęło ją ponownie zakłopotanie. - Czy tak łatwo ulega pani mężczyznom?
Poczuła się zawstydzona. Czyżby ta rozmowa miała na celu upokorzenie jej? Zapragnęła
nagle odzyskać swój prestiż.
- Wręcz przeciwnie - zaprzeczyła z niezwykłą u niej zapalczywością. - Powiedziałam panu
wprawdzie, że miałam wiele kochanek, ale nie twierdziłam, że miałam kochanków. A jeśli mam
być całkiem szczera - dodała, powodowana nagłym impulsem (i znowu ogarnęło ją
zakłopotanie, gdyż nie lubiła kłamać) - to nie miałam jeszcze nigdy kochanka. Teraz już pan
rozumie, dlaczego nic nie opowiadałam mężowi; nie było o czym, przynajmniej do tej pory -
zakończyła z uśmiechem, którego znaczenie nietrudno było odgadnąć.
W tej samej chwili, kiedy tak zachwalała swoją niewinność, przyszło jej do głowy, że może
wcale nie skłamała, bo czyż owych dwóch nieznajomych, którym oddała się po kolei w
samolocie, można było nazwać naprawdę kochankami? Marie-Anne również uważała, że oni
się nie liczą. A i ona sama zaczynała już coraz bardziej wątpić w prawdziwość tej przygody i
wmawiać w siebie, że gdzieś pomiędzy niebem a ziemią przeżyła sen na jawie, nie była więc
bardziej niewierna niż wtedy, gdy rozkoszowała się pieszczotami wyimaginowanych
mężczyzn, którym oddawała się co noc, podczas gdy Jean zatracał się w jej ramionach.
Po raz pierwszy przyszło jej na myśl, że przecież może być z którymś z obu towarzyszy
podróży w ciąży, jeśli tak, to niedługo będzie wiedziała o tym na pewno. Ale i to nie było teraz
ważne.
Mario zadał jej kolejne pytanie: - Chyba nie nabija się pani ze mnie? Wydaje mi się, że
powiedziała pani przedtem: "Kocham również mężczyzn".
- Oczywiście. Czyż nie wyszłam za mąż? A poza tym oświadczyłam dopiero co, że
zdecydowałam się oddać jakiemuś mężczyznie jeszcze dzisiejszego wieczoru.
- I będzie to pani pierwszy kochanek? Potwierdziła to półkłamstwo skinieniem głowy.
(%7łeby tylko nie okazało się, że Marie-Anne opowiedziała mu już o wszystkim, pomyślała z
niepokojem. Ale nie, najwidoczniej Mario nie miał o tym pojęcia.)
- Może byłabym zdolna uczynić to już dużo wcześniej, tylko że do tej pory nie znalazł się nikt,
kto by wyczuł tę okazję - dodała z nutką ironii, jaka zapewne nie uszła uwadze gospodarza,
gdyż obserwował ją teraz z uśmiechem, który wcale jej się nie podobał.
Przeszedł do kontrataku.
- A dlaczegóż to chciałaby pani zdradzić męża? Czy nie zaspokaja pani fizycznie?
- Co też pan! - wykrzyknęła Emmanuelle, speszona i raptem nieszczęśliwa. - Co też pan! Jean
to cudowny kochanek! Zapewniam pana, że niczego mi nie brak. To nie to, wręcz przeciwnie...
107
- Aha! - powiedział Mario. - Wręcz przeciwnie? To bardzo interesujące. Proszę mi powiedzieć,
co miało znaczyć to "wręcz przeciwnie"?
Była na niego zagniewana. Najpierw nie szczędził starań, aby przekonać ją, że biorąc sobie
kochanków, spełni tylko pragnienia Jeana, teraz zaś udawał, że już o tym zapomniał...
Zamyśliła się. Rzeczywiście, dlaczego dziś pogodziła się tak łatwo z myślą, aby zdradzić
męża? Dlaczego po raz pierwszy w życiu zapragnęła tak nagle stać się mężatką, która ma
kochanka? Bo przecież tego właśnie chciała - stać się cudzołożnicą. Pragnęła tego, mimo iż
nie kochała Jeana mniej namiętnie, niż dotychczas - wręcz przeciwnie... A więc co się z nią
stało? Zanim jeszcze zdołała zastanowić się nad sensem własnych słów, usłyszała siebie, jak
je wypowiada:
- To, że jestem szczęśliwa. To... że go kocham! Mario nachylił się ku niej.
- Innymi słowy, nie chce pani zdradzić męża, bo jest nudny, ani ze względu na własną słabość,
ani z żądzy zemsty, ale - wręcz przeciwnie - dlatego, że czyni panią szczęśliwą. Dlatego, że
nauczył panią kochać to, co piękne. Nauczył panią kochać cud rozkoszy zmysłowej,
rozkwitającej poprzez wtargnięcie mężczyzny w głąb pani ciała. Nauczył panią, że miłość to
owo olśnienie zmysłów, przy którym nagość mężczyzny miażdży pod sobą pani nagość.
Również to, co ustawicznie przydaje życiu nowego blasku; gest, jakim sięga pani do ramienia i
zsuwa suknię do talii, aby odsłonić piersi, albo ten, jakim opuszcza pani dłonie na biodra i
zrzuca suknię na podłogę, stając się godnym uwielbienia posągiem, doskonalszym niż
najśmielsze marzenia. Nauczył panią, że piękno nie rodzi się z samotności pani ciała, lecz z
momentu, w którym może ono dać upust swej żądzy. Ze piękno nie polega na biernym
wyczekiwaniu, aż obnażą panią dłonie innych, lecz na pośpiechu i prostocie, z jaką pani sama [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl