They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaakcentował z ponurym uśmiechem.
Oberon skrzywił się, jakby go zabolał ząb.
 Chrząszcz? Ten przerośnięty? Co to za pomysł, to chyba kpiny?!
189
 To poważna kandydatura, panie dyrektorze  powiedział Gnat  on jest
najbardziej odpowiedni.
 On jest silny  powiedział Kleksik.
 Jego się boją  zauważył Kwękacz.
 On zna tu każdy kąt  przypomniałem  on jest dziesięć lat w szkole.
 Już niedługo idzie do woja, panie dyrektorze!
 On się zna na budowie. Jego starzy, to znaczy jego rodzice budowali sobie
chatę przez siedem lat. . .
 Gospodarczym sposobem, panie dyrektorze, i on pomagał w budowie.
 Ma praktykę. Wapno mieszał! On potrafi murować!
 Pokazywał nam! On potrafi zamurować okno, panie dyrektorze, i zalepić
dziury w kominie, a jak trzeba, to nawet wymaluje parapety i futryny!
 Wolałbym, żeby nie murował i nie malował  skrzywił się ponownie Obe-
ron.
 Poza tym. . .  Gnat gorączkowo poszukiwał lepszego uzasadnienia 
poza tym on najbardziej śmieci i niszczy posadzki w szkole, panie dyrektorze, on
i jego piłkarze! Najwięcej wnoszą błota. . .
 Poczekaj. . . o, to jest argument  ożywił się Oberon  pójdę chyba na
to. . . Tak, możemy pomówić i spróbować z Chrząszczem.
 Pan dyrektor pomówi jeszcze z panem Macochem, żeby wiedział, co się
dzieje, i nie pędził nas. . .
 Dobrze.
 A więc można ogłosić pobór do Straży?  zapytał zadowolony Gnat.
 Tak.
Ruszyliśmy ucieszeni do drzwi.
 Jeszcze jedno  zatrzymał nas Oberon.  Macie już pierwsze zadanie do
wykonania. Widzicie tych ludzi, którzy kopią za oknem?
 Tak.
 To dla mnie niezrozumiałe zjawisko. Gdybyście dowiedzieli się, co to za
ludzie. . . po co kopią, kto ich tu przysłał, z jakiej instytucji? Z poczty, telefonów,
z wodociągów czy z elektrowni? Byłbym wam bardzo wdzięczny. A najlepiej
gdybyście ich sprowadzili do mnie na wyjaśnienia. . . Jasne?
 Tak jest  powiedział ochoczo Gnat  już się robi, panie dyrektorze.
Wybiegliśmy pośpiesznie. Sami byliśmy ciekawi, co to właściwie za typy. . .
ROZDZIAA XXI  TAJEMNICZY
KOPACZE I PRZYGODA
PELMANA
Zaraz za drzwiami kancelarii już na korytarzu daliśmy wyraz naszemu zanie-
pokojeniu z powodu zasady ogólnej, na którą Zyzio naszym zdaniem zbyt łatwo
się zgodził.
 Nie myślisz chyba serio, że będziemy czyścić podłogi albo wyrzucać śmie-
ci  przestraszył się Kwękacz.
 Myślę, że będziemy.
 Oszalałeś?! Po co? Nie wystarczy, że machamy łopatą na podwórzu?
 Już nie będziemy.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Oto Zyzio w całej osobie! Jeden pomysł goni
za drugim, codziennie co innego jest ważne. . . co innego ciekawe! Czyżby akcja
 porządków pod transparentem nie przetrwała dwu dni?
 Likwidujesz punkt kontrolny na podwórzu?  zapytałem.
 Skądże. Od jutra wstawię tam łebków z klasy czwartej i piątej. Skoro się
tak palą do tej roboty, niech pracują. Udzielę im instrukcji, żeby meldowali o ru-
chach nieznanych osób na terenie szkoły. Będą kontrolowali z ochotą. Powiem
im ogólnie, że szykuje się zamach na Bambosza. To ich przyjemnie podnieci. Bę-
dą czuwać lepiej niż starsi! Ale w tej chwili ważne jest, żeby zmontować także
kontrolę w samej szkole. Akcja musi się rozgrywać na dwu frontach. Zagrożone
są oba. . . A poza tym. . . Dlaczego wy nie rozumiecie, że ja wciąż chcę znalezć
sposób na Bambosza. Nie bardzo nam się udało na podwórzu, ale może uda się
w szkole. W końcu musi uznać nas za nieszkodliwych pracusiów, przyzwyczaić
się do naszej obecności, odprężyć się i rozleniwić jak stary kot na słońcu, a wte-
dy. . .  Gnat stuknął w teczkę, gdzie umieścił był cele, założenia strategiczne
i plan akcji  wtedy przystąpimy do następnego etapu, który zwać się będzie
 okrutna rzeczywistość, czyli naga prawda, czyli zdemaskowanie afery, w którą
jest zamieszany Bambosz . . .
191
Zyzio powiódł wzrokiem za woznym, który właśnie nerwowym krokiem zbie-
gał na dół ku kuchni i stołówce.
 Wkrótce będą się tu dziać straszne rzeczy! A właśnie, Tomciu  zwrócił
się do mnie  zapomniałem podziękować ci za meldunek o tym, co wczoraj
wieczorem podsłuchałeś wraz z Kleksikiem w szkole. . . Poddałem wasz raport
gruntownej analizie. Potwierdza on hipotezę, że akcja Trenera odbędzie się w
naszej szkole, z Bamboszem. . . albo. . .
 Albo?
 Przeciw Bamboszowi, jeśli się Bambosz nie ugnie. To jeszcze jeden powód,
żeby kręcić się blisko Bambosza. . . i. . . i bronić go w razie czego.
 Jak długo masz zamiar opiekować się tym wątpliwym pupilem?  zapyta-
łem.
 Myślę, że trzy dni uszczęśliwią go zupełnie.
 Przysięgasz, że tylko trzy dni?
 Słowo!
 Trzy dni to maksimum, co mógłbym znieść  wyznał Kwękacz.  Przy-
kra historia. . . można dostać obrzydzenia do pracy na cały rok!  skrzywił się.
 To fakt. . . te okropne kubły i szczotki!  westchnąłem.
 Praca nad porządkiem to beznadziejna, syzyfowa praca, niegodna mężczy-
zny o wyższych, twórczych aspiracjach!
 Na widok mydła i proszków dostaję wysypki i kataru  pociągnął żałośnie
nosem Kleksik.
 Spokój, panowie, nie łamać się  powiedział Zyzio.  Ustaliłem: trzy dni
zajęć społecznych, to wam wyjdzie na zdrowie. Załatwione. A teraz chodzmy do
tych kopaczy!
Wybiegliśmy ze szkoły i podeszliśmy do osobnika z podniesionym kołnierzem
w radosnej marynarce, który kopał najbliżej.
 Co pan tu kopie?  zapytał Zyzio.  Czy można wiedzieć?
Typ zignorował nas całkowicie. Może był głuchy?
 Przecież widzisz, że ten pan kopie dołek  powiedziałem i mrugnąłem
okiem do Zyzia.
 Ale po co? To jest szkoła. . .
Typ ignorował nas dalej, oddając się z poświęceniem pracy.
 Przestań pan dziobać łopatą  zdenerwował się Zyzio  chcemy z panem
pogadać.
 Nie mam przyjemności  odparł typ.
 Uprzejmie zwracam panu uwagę, że ryje pan na terenie zakładu naukowego
Rejtana. Dyrektor szkoły pyta, kto pana posadził tu z tą łopatą.
 Dyrektor?  typ łypnął okiem.
 Tak jest. %7łyczy sobie wyjaśnień.
 Jestem z telegrafu. Będziemy tu wbijać słupy.
192
 Słupy?  zdziwił się Zyzio.  Po co? Mamy już kabel podziemny.
 To ja nie wiem  odparł człowiek i poprawił kołnierz swej radosnej mary-
narki.
 Powie pan to dyrektorowi.
 Dobra, powiem po fajerancie  typ strzepnął grudkę ziemi ze swej żółtej
marynarki.
 Pan pójdzie teraz. Idzie pan?
 Potem przyjdę.
 Pan pójdzie z nami. Dyrektor kazał pana przyprowadzić za rączkę.
 Za rączkę  typ posmutniał  po co?
 Dyrektor pana polubił.
 Mnie? Nie mam przyjemności.
 Właśnie dlatego chce pana poznać.
 Mam to w kiblu  odpowiedział typ zdradzając poważny brak towarzy-
skiej kultury.
 Idziemy, panie ładny  Gnat złapał za łopatę.  Pan jest intruz!
 Co?!  typ szarpnął się, ale już Kękuś chwycił go za rękaw.
Widząc nasze zdenerwowanie, typ puścił nagle łopatę. Gnat uwieszony narzę-
dzia zatoczył się gwałtownie, wpadł na mnie i na Kleksika. Przewróciliśmy się
wszyscy trzej, tylko Kękuś wisiał wciąż na rękawie typa. Typ rąbnął go pięścią
w żebro. Nie pomogło. Tymczasem my narobiliśmy wrzasku, już z budowy bie-
gli do nas robotnicy. . . Typ okładał pięścią Kękusia, ale mało skutecznie, bo miał
niewygodną pozycję, wreszcie szarpnął się z całej siły i wyrwał, zostawiając w
rękach zaskoczonego Kękusia rękaw swej radosnej marynarki.
 Aapcie drugiego!  krzyknął Gnat podnosząc się z ziemi.
Skoczyliśmy. Ale drugi z kopaczy nie czekał na dalszy rozwój wypadków.
Wyskoczył spiesznie z dołka i dał rozpaczliwego drapaka.
Goniliśmy go aż do rogu, lecz miał potężny napęd w nogach i za rogiem stra-
ciliśmy go z oczu.
 Coś. . . coś takiego!  sapał Gnat. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl