[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tuppence wróciła do kuchni.
Jakiś tam hrabia. Stiepanow się nazywa. Kto to taki? zapytała kucharkę, z naturalną dla
służących ciekawością.
To taki jeden dżentelmen rosyjski.
Częsty gość?
Od czasu do czasu. Po co ci to wiedzieć?
Tak sobie pomyślałam, że oko puszcza do naszej pani. A dlaczego zrobiłaś taką minę?
Bo mi coś suflet nie wychodzi odparła kucharka. Ty coś wiesz, moja droga pomyślała
sobie Tuppence,
a głośno powiedziała:
No to zaczynamy podawać!
Kręcąc się przy stole, Tuppence usiłowała wychwycić i zapamiętać każde słowo. Gdzie jest teraz
Tommy myślała skoro człowiek, za którym poszedł, siedzi tutaj. Może go zostawił, a śledzi
Whittingtona? A może stoi tu, pod domem? Zaczęła bardzo się niepokoić o swojego wspólnika.
Dlaczego nigdzie nie zostawił żadnej wiadomości? Przed wyprowadzeniem się z hotelu Tuppence
załatwiła przekazywanie poczty do malutkiego sklepiku z gazetami w pobliżu obecnego miejsca
pobytu. Albert miał codziennie chodzić i odbierać korespondencję. Z drugiej strony nie upłynęło tak
wiele czasu. Przecież pożegnałam się z Tommym dopiero wczoraj rano. Muszę przestać się
niepotrzebnie niepokoić. To absurd przypuszczać, że Tommy mógłby nie dać sobie rady. Niemniej
jednak to dziwne, że nie daje znaku życia .
Rozmowa przy stole nie przynosiła żadnych rewelacji. Pani Vandemeyer i jej gość rozmawiali na
zupełnie obojętne tematy o przedstawieniach, które widzieli w teatrze, o nowych tańcach, a także
powtarzali najnowsze plotki towarzyskie. Po kolacji oboje przeszli do małego buduaru. Pani
Vandemeyer wyciągnięta na rekamierce wydawała się wprost grzesznie piękna. Podawszy kawę i
likiery, Tuppence odeszła z ociąganiem, a przymykając drzwi, usłyszała słowa Borysa:
Nowa, tak?
Tuppence przystanęła, by poznać odpowiedz pani Vandemeyer.
Od dziś. Tamta dziewka była okropna. Ta wydaje się w porządku. Umie podawać&
Tuppence nadal nie mogła się zdecydować, by odejść.
Dobrze ją sprawdziłaś? spytał Borys.
Jesteś nadmiernie podejrzliwy odparła pani Vandemeyer. To jakaś kuzynka tutejszego
portiera, czy coś takiego. A w ogóle, o co ci chodzi? Któż na tym świecie może podejrzewać, że mam
coś wspólnego z panem BrowTiem?
Na miłość boską, Rita, bądz ostrożniejsza! Drzwi nie są dobrze zamknięte!
No to je zamknij.
Pani Vandemeyer roześmiała się.
Tuppence czym prędzej się oddaliła. Wróciła do kuchni i korzystając z nabytej w paru szpitalach
praktyki bardzo szybko uporała się ze zmywaniem. Następnie na paluszkach wróciła pod drzwi
buduaru. Chwilowo była bezpieczna, gdyż kucharka, dużo powolniejsza, miała jeszcze sporo roboty.
Jeśli nawret będzie ją dziwiła nieobecność Tuppence, to pomyśli, że w sypialni przygotowuje na noc
łóżko pani.
Niestety rozmowę w buduarze prowadzono tak cicho, że nic nie można było usłyszeć. O uchyleniu
drzwi nie było mowy, gdyż pani Vandemeyer siedziała tuż na wprost, a Tuppence obawiała się jej
bazyliszkowatego wzroku. Dałaby jednak wiele, by usłyszeć, o czym tam mówią. Kto wie, czy nie
dowiedziałaby się czegoś o Tommym.
Przez dłuższą chwilę myślała gorączkowa, a potem nagle się rozpromieniła. Szybko przeszła do
sypialni pani Vandemeyer, z której oszklone drzwi prowadziły na balkon biegnący wzdłuż całego
mieszkania. Tuppence, stąpając na palcach, podeszła tuż pod okno buduaru. Tak jak przypuszczała,
okno było uchylone i dochodziła przez nie cała roz mowra.
Nie usłyszała jednak nic, co mogłoby się odnosić do Tommy ego. Pani Vandemeyer i Rosjanin
wyraznie się o coś spierali, wreszcie Borys cierpko oświadczył:
Twoja nieostrożność sprowadzi na nas kłopoty!
Bzdura! odparła gospodyni i roześmiała się ironicznie. Najlepszym sposobem oddalenia
podejrzeń jest w tym wypadku hałaśliwe, zwracające na siebie uwagę zachowanie. Któregoś dnia to
zrozumiesz. Może szybciej, niż ci się zdaje.
A ja twierdzę, że popełniasz wielki błąd, pokazując się wszędzie z tym Edgertonem. Peel
Edgerton to nie tylko najsławniejszy w Anglii adwokat, ale i znany kryminolog. To, co robisz,
zakrawa na szaleństwo!
Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że jego elokwencja ocaliła niejednego człowieka od
szubienicy odparła spokojnie pani Vandemeyer. No więc co z tego? A poza tym, kto wie, czy
któregoś dnia nie będzie mi potrzebna jego zawodowa pomoc. To bardzo dobrze mieć przyjaciela
związanego tak blisko z wymiarem sprawiedliwości.
Borys wstał i zaczął się przechadzać po buduarze. Wydawał się bardzo podniecony i niespokojny.
Wiem, że jesteś sprytną kobietą, ale popełniasz głupstwo, Rito! Raz jeszcze proszę cię! Odstaw
Edgertona!
Potrząsnęła głową.
Nie zrobię tego.
Odmawiasz? W głosie Borysa pojawia się nuta grozby.
Odmawiam.
No to jeszcze zobaczymy! warknął Rosjanin.
Pani Vandemeyer zerwała się, a jej oczy ciskały błyskawice. Powiedziała zimno:
Zapominasz, Borysie, że ja odpowiadam nie przed tobą, lecz jedynie przed& panem Brownem.
Tylko on może mi rozkazywać.
Borys z rozpaczą podniósł ręce ku niebu.
Jesteś niemożliwa! wykrzyknął. Zupełnie niemożliwa! Już i tak może być za pózno.
Mówią, że Edgerton potrafi wywąchać przestępcę na odległość. Przecież nie wiemy, co się kryje za
tym nagłym zainteresowaniem twoją osobą. Może on już ma jakieś podejrzenia? Coś zauważył&
Pani Vandemeyer obrzuciła Borysa pogardliwym spojrzeniem.
Możesz spać spokojnie, mój drogi. On nic nie podejrzewa. Czyżbyś oślepł i nie widzisz, że
nadal jestem& piękną kobietą? Zaręczam ci, że tylko to interesuje Peela Edgertona.
Borys z powątpiewaniem pokręcił głową.
To największy w Anglii ekspert od świata przestępczego. Nie ma lepszego kryminologa! Jesteś
naiwna, sądząc, że uda ci się go oszukać.
Pani Vandemeyer zmrużyła oczy.
Jeśli on rzeczywiście jest takim niedoścignionym specjalistą, chętnie stanę z nim w szranki.
Zobaczymy, kto kogo przechytrzy.
Na miłość boską, Rito, co ty wygadujesz?
A poza tym dodała pani Vandemeyer. On jest bardzo bogaty. Wiesz, że nie gardzę
pieniędzmi. To taka moja drobna słabostka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]