They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tym. Egzaltacja ta minie. Zresztą nie ja jeden taki... Starzy powiedzieli
aforyzm i streścili w nim wszystkie tego rodzaju pragnienia, zamknęli sumaryczną
psychologiczną prawdę w słowach:
Cupimus in vetitum  semper cupimusąue negata...
Zajęty jestem jedną myślą do tyła, że zapominam o nowych osobistościach i
nowych wydarzeniach. Zapominam
SIERADOWICE, 1885
243
o nowych ludziach, portrety których, a raczej kontury portretów, trzeba spakować
do mej pamięciowej torby. Pierwszym szkicem będzie  pani Artychiewicz, wdowa po
profesorze matematyki z Radomia, przyjaciółka p. Z., ciocia całego świata.
Niziutka, okrąglutka, fertyczna jak wrzeciono. Oczów jej prawie nie widać, tak
zaklęsły się w tłuszcz. Pomimo latek co najmniej 50, ruchliwa nad wyraz. Wypala
do 100 papierosów dziennie, pije moc herbaty i opiekuje się wszystkim i
wszystkimi. Ja częstuję ją zapałkami, ona mię papierosami  stąd panuje między
nami harmonia.
Do drugiego szkicu pozuje  hic mulier *  znana Kielcom i Europie p. Mrozińska.
Jest to  zaczynamy obgadywać!!!  sknera. Sknerów i lichwiarzy zna każdy, lecz
mój model wyskoczył nad typ sknery i typ kobiety. Włosy nosi krótkie, twarz
zupełnie męska z oczyma dziwnego, niemiłego wyrazu. Te oczy mię zastanawiają.
Coś w mowie ich jest, co każe patrzeć w inną stronę. Ubranie składa się z dwu
worów. Jeden z rękawami, drugi bez nich. W jej rozmowie usłyszeć można takie
zwroty:  Jak mi co będzie mówił, to  zadrę ogona" itd.
Chciałbym ją opisać  i nie umiem. Trzeba by na to Ko-rzeniowskiego. A jest to
złota ryba dla portrecisty. Klnie jak Nikłaś, nic sobie z nikogo nie robi.
Strach jest z nią mówić  bo bije... Widziałem w Kielcach ją, nadnoszącą wóz
chłopu, który stanął w poprzek ulicy. Sklęła go, porwała wóz za rozworę i
wyciągnęła na środek ulicy. Pyszny okaz! Jest zaś ta kreatura ciotką p.
Zaleskiej. Miała ongi majątek, dziś ma kapitał i jest znaną lichwiarką. *
Córka jej, p. Pigłowska, żona owego wygodnickiego p. Henryka  bawi od trzech
tygodni z dziećmi na Podzamczu i przyjeżdża co dzień do Sieradowic. Brzydka, ale
bardzo przyjemna i sympatyczna. Można z nią spędzać godziny bardzo przyjemnie.
244 DZIENNIKI, TOMIK VI
19 VIII (środa).
Jeszcze jestem w Sieradowicach. Muszę dokończyć z Emilem paru wakacyjnych
lekcyj; prócz tego piszę dla Zyzia ćwiczenie pt.  Wdzięczność dla rodziców i
miłość braterska według Memoiabilii Ksenofonta. (Rozmowa Sokratesa z Lam-
prdklesem i Herefontem *)" Wczoraj matka pisała drugi list żądając, bym
niezwłocznie przyjeżdżał. Wyjadę w sobotę, gdyż w ten dzień rozpoczną się
egzamina i rozpocząć będzie można działalność  łapania uczniów na stancją".
Jeżdżę konno z Władziem. Wczoraj byliśmy w Dębnie. Przejeżdża się przez ładny f
ol war czek Dąbrowę, gdzie zawsze wyglądają trzy ładne główki panien Rafalskich.
Była znów Antosia Komarnicka.
Czytam dużo rzeczy.
20 VIII (czwartek). 12 w nocy.
Jest wieczór. Noc chłodna, przejrzysta od blasków księżyca. To jeszcze wiejska,
cicha, marząca noc. Nie będę jej znów widział długo. Stąd mi smutno trochę.
Czytałem  Niwę" (Ochorowiczowską) i przeglądałem...  Kolce". Lenistwo pobudza
czasem zmysł wzroku do szukania... wrażeń. Wrażenia te, przyrodne krewniak!
poetycznych, upostaciowują się w obrazy kokotek w ich służbowych strojach lub
(czegóż nie dokaże fantazja?) wdzierają się aż za dra-perie i gospodarują... Ale
to rzecz zmysłów... Mówmy o  Niwie". Czytam i gustuję bardzo w krytykach i
rozbiorach Chmielowskiego. Miałem przed oczyma rzecz jego o Kre-merze, o
Kraszewskim, o Apokalipsie z roku 79 Renana etc. * W którymś z tych zeszytów
było sprawozdanie Sewera
SIERADOWICE, 1885
245
z przedstawienia Hamleta w Londynie, gdy tytułową rolę grał Irving. *
Mistrzowskie było sprawozdanie. Pisał je autor widocznie pod wrażeniem świeżym.
Irving  to artysta. Skończył w Cambridge uniwerstytet i poszedł dopiero na
deski. Być na takim przedstawieniu, gdy Ofelia w akcie trzecim płacze, gdy
płaczą w lożach strojne lady, gdy panuje w sali cisza śmiertelna... Sztuko, boża
sztuko...
Wczoraj jechałem sobie sam konno przez Bodzentyn i Dąbrowę, pózniej polami,
granicami, z dala od ludzi. Zliczny łysy kasztanek przyzwyczaił się do mnie i ja
do niego. Szczególniej tęsknić będę w Kielcach za jazdą konno. Wkrótce
przyjemność ta zamieniłaby się w namiętność. A w Kielcach czeka mię dużo
cierpień. Tu w przeciągu dwu miesięcy nie doznałem nawet przykrości. %7łal łysego
kasztanka...
P. Nikłaś już śpi. Jest bardzo pózno. Księżyc nawet utonął za drzew kępami. Co [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl