They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nowym Jorku pierwszym, który zszedł na ląd?
 Nie, proszę pana. Wręcz przeciwnie. Zszedł jako ostatni.
Zupełnie zbity z tropu, dałem sobie spokój z pytaniami. Przyglądałem się tylko
Poirotowi, który uśmiechnął się do mnie złośliwie, podziękował stewardowi i wręczył
mu banknot.
Kiedy odeszliśmy, odezwałem się:
 Możesz się uśmiechać, mój drogi, ale to ostatnie pytanie rozbiło w pył twoją
teoriÄ™.
 Widzę, przyjacielu, że jak zwykle nic nie rozumiesz. To ostatnie pytanie tylko
ją potwierdziło.
Rozłożyłem ręce w geście rozpaczy.
 PoddajÄ™ siÄ™.
Gdy już siedzieliśmy w pędzącym w kierunku Londynu pociągu, Poirot przez kilka
minut zajmował się pisaniem jakiegoś listu. Następnie włożył go do koperty i
starannie ją zakleił.
 To list do naszego przyjaciela, inspektora McNeila. Zostawimy go w Scotland
Yardzie w drodze do restauracji  Rendez vous . Zaprosiłem tam na obiad pannę
Esmée Farquhar.
 A co z Ridgewayem?
 A co ma być?  odpowiedział Poirot i puścił do mnie oko.
 Przecież& Chyba nie myślisz, że&
 Coraz gorzej idzie ci kojarzenie faktów, Hastingsie. Tak, właśnie tak myślałem.
Jeśli Ridgeway okazałby się złodziejem, co przecież było możliwe, mielibyśmy do
czynienia z uroczą sprawą i kawałkiem starannej, metodycznej roboty.
 Dla panny Farquhar nie byłoby to takie urocze.
 Może masz rację. A więc tym lepiej, że jest inaczej. Teraz przyjrzyjmy się
sytuacji. Widzę, że wprost umierasz z ciekawości. Zapieczętowany pakiet obligacji
zostaje wyjęty z kufra, a następnie, jak to ujęła panna Farquhar, rozpływa się w
powietrzu. To przy obecnym stanie wiedzy raczej nie wchodzi w rachubę. Pomyślmy
więc, co mogło się stać. Wszyscy podkreślają, że przemycenie na ląd pakietu tej
wielkości było niemożliwe.
 Tak, ale przecież wiemy&
 Może ty wiesz, mój drogi, ja nie. Ja po prostu przyjąłem, że jeśli coś jest
niemożliwe, to nie ma prawa się zdarzyć. Pozostały więc dwa wyjścia: albo pakiet
ukryto gdzieś na pokładzie, co byłoby raczej trudne, albo wyrzucono go za burtę.
 Z pływakiem z korka, tak?
 Nie, bez żadnego pływaka.
 Ale gdyby obligacje wyrzucono za burtę, to nie mogłyby pojawić się w
sprzedaży w Nowym Jorku.
 Podziwiam twą zdolność logicznego myślenia, Hastingsie. Obligacje sprzedano
w Nowym Jorku, a więc nie zostały wyrzucone za burtę. I dokąd nas to doprowadza?
 To punktu wyjścia.
 Jamais de la vie! Jeśli pakiet został wyrzucony za burtę, a obligacje pojawiły się
w sprzedaży w Nowym Jorku, to znaczy, że pakiet nie zawierał obligacji! Czy istnieje
jakikolwiek dowód na to, że je zawierał? Pamiętaj, że pan Ridgeway nie otwierał
pakietu od chwili, kiedy mu go wręczono.
 Tak, ale&
Poirot niecierpliwie machnął ręką.
 Daj mi skończyć. Prawdziwe obligacje widziano po raz ostatni w biurze Banku
Londyńskiego i Szkockiego rankiem dwudziestego trzeciego. Ponownie pojawiły się
w Nowym Jorku w pół godziny po przybyciu Olympii, a według jednego człowieka,
którego nikt jednak nie chciał wysłuchać, nawet jeszcze przed jej przybyciem. A więc
może w ogóle nie trafiły na pokład Olympii? Czy była jakaś inna możliwość
przewiezienia ich do Nowego Jorku? Tak. Tego samego dnia co Olympia, wypłynął
do Ameryki Gigantic, który jest rekordzistą, jeżeli chodzi o czas przepłynięcia
Atlantyku. Wysłane Gigantikiem obligacje docierają do Nowego Jorku na dzień przed
przybyciem Olympii. Wszystko jasne. Zapieczętowana paczka jest zwykłą atrapą, a
jedynym miejscem, w którym mogło dojść do jej podłożenia, są biura Banku. Każdy z
trzech obecnych tam panów mógł z łatwością przygotować identyczny pakiet i
zamienić go z właściwym. No i świetnie, obligacje wysyła się do wspólnika w
Nowym Jorku, wraz z instrukcją, aby rozpocząć ich sprzedaż, kiedy tylko przypłynie
Olympia. Ktoś jednak musiał być na jej pokładzie, aby upozorować rabunek.
 Ale dlaczego?
 Ponieważ, gdyby Ridgeway otworzył pakiet i stwierdził, że ma do czynienia z
plikiem nic niewartych papierów, natychmiast skierowałby swe podejrzenia ku
Londynowi. Nie, człowiek z sąsiedniej kabiny wykonuje swą robotę, to znaczy
pozoruje próbę wyłamania zamka, następnie otwiera go drugim kluczem, zabiera
pakiet i wyrzuca go za burtę. Pózniej spokojnie czeka. Na ląd schodzi jako ostatni.
Naturalnie, aby uniknąć rozpoznania, nosi okulary i udaje inwalidę.
 Ale kto to był?
 To człowiek, który miał drugi klucz, człowiek, który zamówił zamek, który
wcale nie chorował na zapalenie oskrzeli w swym domu na wsi, to  nadęty staruszek,
Shaw! Cóż, mój drogi, również na wysokich stanowiskach trafiają się przestępcy&
Ach, proszę, oto i ona! Mademoiselle! Udało mi się! Pozwoli pani!
I rozpromieniony Poirot ucałował zdziwioną dziewczynę w oba policzki.
Gniazdo os
John Harrison wyszedł na taras i przez chwilę stał, spoglądając na ogród. Harrison
był wysokim mężczyzną o chudej, trupio bladej twarzy. Minę miał zwykle ponurą,
kiedy jednak, tak jak w tym właśnie momencie, nieregularne rysy łagodził uśmiech,
pojawiało się w nich coś bardzo pociągającego.
John Harrison kochał swój ogród, który nigdy nie wyglądał tak ładnie jak tego
sierpniowego wieczora. Pnące róże były wciąż piękne, a w powietrzu unosiła się woń
groszku pachnÄ…cego.
Znajomy odgłos sprawił, że Harrison gwałtownie odwrócił głowę. Któż to wszedł
do ogrodu? Po chwili na jego twarzy pojawił się wyraz kompletnego zaskoczenia,
jako że wymuskana sylwetka, krocząca w jego stronę po ścieżce, okazała się kimś,
kogo w żadnym wypadku nie spodziewałby się zobaczyć w tej części świata.
 O mój Boże!  wykrzyknął Harrison.  Monsieur Poirot!
I rzeczywiście, był to Herkules Poirot, znany na całym świecie detektyw.
 Tak  odparł Poirot.  To właśnie ja. Wszak powiedział pan kiedyś:  Jeśli
kiedykolwiek znajdzie się pan w tej części świata, proszę mnie odwiedzić . Trzymam
pana za słowo i oto jestem.
 .A ja jestem zachwycony  odparł Harrison serdecznie.  Proszę usiąść.
Napijemy siÄ™ po kropelce.
Zapraszającym gestem wskazał stojący na werandzie stolik z butelkami do wyboru.
 Dziękuję uprzejmie.  powiedział Poirot, siadając w wiklinowym fotelu. 
Czy ma pan może sirop? Nie? Tak myślałem. W takim razie prosiłbym o odrobinę
wody sodowej. Bez whisky.  Po czym, w chwili gdy gospodarz stawiał przed nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl