They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dosłyszeli i przerwali rozmowy. Zwiecki chciał raz jeszcze zastukać,
gdy naraz od końca stołu dobiegło bardzo głośne dzwonienie. To
Pieniążek, mrugając mętnymi oczkami, walił z całej siły widelcem w
swój kieliszek. Gwar przy stole natychmiast ścichł i wszyscy z
zainteresowaniem poczęli szukać sprawcy tego niezwykłego hałasu.
Zwiecki poczerwieniał i zbladł.
- Tss! - zaskrzypiał Pieniążek. - Pan minister chce przemawiać.
Widząc zmieszanie Zwieckiego Drewnowski omal nie wybuchnął
śmiechem. Zasłonił usta dłonią.
- Jeszcze raz! - podjudzał Pieniążka.
Ale Zwiecki opanował sytuację. Podniósł się i uwaga zebranych
ku niemu się zwróciła. Jednak głos drżał mu lekko, gdy wypowiadał
pierwsze słowa:
139
- Szanowni towarzysze! Dzień dzisiejszy jest wielkim zwy-
cięstwem odrodzonej Polski. Ofiary, które złożyliśmy w walce z
faszyzmem, nie poszły na marne. Faszyzm skapitulował...
- Trzymasz? - szepnął Jurek Szretter. Felek Szymański ciężko
oddychał.
- Trzymam.
- To już. Raz, dwa...
Z całej siły rozkołysane ciało równocześnie wyrzucili przed siebie,
w ciemność. Plusnęła woda. I natychmiast stała się najgłębsza cisza.
Wśród drzew szeleściły krople deszczu. Błyskało daleko za miastem.
Felek obtarł dłonią spocone czoło.
- Uff! Ale ciężki był cholera.
- Ciszej! - syknął Szretter.
Alek stał z boku. Ręce mu drżały. Krew coraz szybciej odpływała z
głowy. Serce pulsowało w krtani. Już od dłuższego czasu, jeszcze gdy
się przedzierali przez zarośla, dzwigając pomału we trzech jak kłoda
ciążące ciało Janusza, zbierać mu się poczęło na mdłości. Otworzył
teraz usta i łapczywie wdychał świeże, wilgotne powietrze. Ale nie
przyniosło mu to ulgi. Zimny pot wystąpił na czoło. Wnętrzności
podchodziły do gardła. Odruchowo wyciągnął przed siebie rękę.
Natrafił na krzak, na twarzy i na dłoniach poczuł mokre, kleiste liście.
Zgiął się i zaczął wymiotować.
Felek poruszył się w ciemnościach.
- Co ten znowu? Zwariował? Szretter zatrzymał go:
- Daj spokój. Niech się wyrzyga.
Stali nad brzegiem stawu, wśród gęstej i mokrej trawy, dotykając
się ramionami nieomal, jednak wcale prawie nawzajem się nie widząc.
Mroczna i bezgłośna powierzchnia stawu też zaledwie była widoczna.
Mrok tutaj zalegał nieprzenikniony. Dokoła, pełen tajemniczych
szelestów, spływał wśród ciemności gąszcz wysokich wierzb
płaczących.
- Jurek! - szepnął Felek.
-Co?
- Wiejmy.
- Chwilę.
140
Podszedł do Alka. Ten, zgięty w pół, kurczowo obejmując ramionami
wilgotny krzak, ciągle jeszcze się krztusił i dławił. Na koniec ucichł.
- Lepiej ci? - spytał Szretter.
Alek słabo potrząsnął głową. Mdłości przeszły mu wprawdzie, lecz czuł
się bezsilny i rozbity, zobojętniały na wszystko.
- No? - dobiegł z ciemności niecierpliwy szept Felka. Szretter skinął na
niego. Tamten się przysunął.
-I co?
-Smaruj!
Felek się zawahał:
- A wy?
- Nie bój się, dam sobie radę. I tak nie możemy wracać razem. Do jutra.
Felek nie odchodził.
- No? - zniecierpliwił się Szretter. - Na co czekasz? Smaruj,
powiedziałem.
Felek, jeszcze się ociągając, wyciągnął rękę:
- Do jutra. Przyjść do ciebie?
- Przyjdz. I uważaj.
- Sam wiem - odburknął tamten. Przechodząc obok, poklepał Alka po
ramieniu:
- Trzymaj się, stary.
Jak cień wśliznął się pomiędzy krzaki. Zaszeleściły liście, gałązka
trzasnęła przy ziemi cienko. I znów była cisza.
Alek nie ruszał się, Szretter objął go przez plecy. Poczuł, że tamten
dygoce.
- Jak? Chcesz jeszcze rzygać? Alek niewyraznie coś mruknął.
- Nie chcesz?
-Nie.
Wyprostował się odsuwając tym ruchem ramię Jurka. Przez chwilę stał ze
zwieszoną głową, wreszcie odetchnął głęboko, całkiem po dziecinnemu, w taki
sposób, w jaki po męczącym płaczu zwykły chwytać oddech dzieci. Potem
chustką począł wycierać usta.
Szretter przyglądał mu się w milczeniu. Sylwetka Alka rysowała się obok
nikła, zagubiona w ciemnościach. Wolno i długo obcierał usta. Na koniec
schował chustkę. Znowu odetchnął, tym razem zwyczajnie już, bez
zachłyśnięcia się.
- No? - spytał Szretter.
141
- W porządku.
- To wal do domu. Alek skinął głową.
- Przyjdziemy jutro do ciebie z Felkiem. Dojdziesz?
- Pewnie.
- To serwus!
- Serwus!
Szretter poklepał go po ramieniu:
- Napij się po drodze wody sodowej, to ci dobrze zrobi. Po chwili
został sam. Aagodny spokój trwał dokoła. Pachniała ziemia. Pachniały
drzewa. Wiosna pachniała. Leciutka mgiełka bieliła się ponad stawem.
Wysoko wśród drzew zatrzepotał przebudzony ptak. Zakuwikał sennie
i natychmiast ścichł.
Mimo tłoku na sali i przyćmionych świateł czujne oko Słomki z
daleka wychwyciło wysoką sylwetkę Puciatyckiego, zaledwie ten ze
swoim towarzyszem wszedł do restauracji. Grubas sapnął i
przychwycił pierwszego kelnera, który mu się pod rękę nawinął.
-Stolik dla hrabiego Puciatyckiego! Najlepszy, jaki jest. Trafił
jednak na młodego chłopca, który od paru zaledwie dni pracując w
 Monopolu" nie dość sprawnie umiał sobie poradzić z sobotnim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl