They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- I mnie, tak? I jeszcze żebym się zachowywał bardziej optymistycznie? Jak ty?
Właściciel nie patrzył na podwładnego, wbijał wzrok w ścianę za nim.
- To właśnie chciałeś powiedzieć?
Zdawało się, że czyta chłopakowi w myślach, i młodzieniec poczuł się jak głupiec.
Naiwny głupiec. Młody. Ledwie osiemnaście lat...
Z pokoju na tyłach dobiegł hałas. Obaj mężczyzni zapomnieli o parze klientów...
Pan Yates dokończył drinka.
- Sukces - rzekł chłopak - wymaga poświęceń i dyscypliny.
Właściciel sklepu roześmiał się, potrząsając głową. Srebrzysta obręcz na jego czole lśniła
w blasku fluorescencyjnych lamp.
- Więc na tym polega sekret, tak?
Chłopak nie odpowiedział.
- Nigdy nie będę miał ciebie dość, dzieciaku.
Co to miało znaczyć?
- Jesteś bystry i daleko zajdziesz. Wierz mi.
Dlaczego te słowa tak bardzo go zaniepokoiły?
- Na pewno znajdziesz swoje miejsce w świecie. - Pan Yates skinął głową, po czym
odwrócił się i opróżnił kubek do dna. Odstawił go z trzaskiem na biurko. - Mądry i lubiany w
szkole dzieciak. Założę się, że oszczędzasz na studia. Przygotowujesz się, by podbić ten świat
i takie tam...
- Proszę pana...?
Mężczyzna przyglądał się zwojom w urządzeniach.
- Proszę pana? Cieszę się, że dał mi pan szansę. I życzę panu jak najlepiej. Naprawdę. -
Przerwał na moment, nim podjął: - Ale myślę, że lepiej będzie, jeśli odejdę. Rezygnuję. Mam
nadzieję, że dla pana będzie to tylko drobna niedogodność...
Właściciel śmiał się, lecz nagle śmiech zmienił się w bolesny kaszel.
- Bardzo mi przykro. - Chłopak odwrócił się i ruszył korytarzem do wyjścia. Zatrzymał
się przy drzwiach.
Podniósł rękę, by je pchnąć, ale choć użył całej siły, skrzydło ani drgnęło. Młodzieńcowi
zdawało się, że wyczuwa pod palcami twarde, gładkie drewno. Drzwi były zamknięte na
zamek. Ale kto je zamknął? Chłopak odwrócił się znowu i zaczął uprzejmie:
- Mógłby pan...
Yates dotykał obręczy na czole.
- A kto, u diabła, chciałby tu pracować? - rzucił ochryple.
- Proszę pana?
- Ale, ale - mówił dalej właściciel. - Jeżeli chcesz zrezygnować...
Chłopak zadrżał, choć nie rozumiał dlaczego. Poczuł pot na skroniach, zimny i słony, i
jak pan Yates otarł czoło grzbietem dłoni, po czym wytarł ją o spodnie... Patrzył, jak
właściciel sklepu zdejmuje obręcz... pomyślał, że... że...?
* * *
Właściciel, ponury mężczyzna o ochrypłym głosie, nazywał się pan Yates. Zabrał
młodzieńca do pokoiku na tyłach i kazał mu usiąść na łóżku. Młodzieniec był pewien, że
czuje pod sobą materac. Był pewien, że jest nowym pracownikiem. Pan Yates podłączył
odtwarzacz do niewielkiego telewizora.
- A teraz patrz - mruknął.
Na ekranie pojawił się pan Yates, a raczej jego młodsza wersja. Mówił do kamery. Był
szczuplejszy, miał włosy i zachowywał się inaczej. Nie tak mrukliwie, co tu kryć. A jego głos
nie brzmiał chrapliwie, lecz łagodnie i radośnie.
Młodzieniec miał przepracować popołudnie i wieczór.  Po zmierzchu może pojawić się
paru klientów", zapewnił właściciel sklepu.  Klientów, którzy będą chcieli użyć tego pokoju".
Mężczyzna z krwi i kości oznajmił:
- Przypomnij mi, że mam zmienić pościel. Zmierdzi tu jak w burdelu.
- Nic nie czuję - zdziwił się młodzieniec. Młodszy pan Yates spoglądał na niego z ekranu.
- Mógłbym sam zmienić pościel.
- Wątpię. - Starszy pan Yates potrząsnął głową. - Nie, po prostu zostań przy ladzie. Witaj
ludzi i spisuj zamówienia, a kiedy zajdzie potrzeba, pomóż mi. Szybko załapiesz, o co w tym
chodzi.
Słowa wydały się chłopakowi znajome.
Pan Yates wyszedł z pokoiku, a kiedy ekran zgasł, chłopak wrócił do warsztatu na
zapleczu. Właściciel siedział za biurkiem i pił coś, zapewne kawę.
- Jestem gotów do pracy, proszę pana.
Mężczyzna skinął głową i wstał. Przez okamgnienie wydawało się, że straci równowagę.
Co robić? - zastanawiał się świeżo zatrudniony pomocnik. Złapać go, jeśli upadnie? Czy pan
Yates jest chory?
Jednak pan Yates nie upadł, a nawet odprowadził chłopaka do drzwi zaplecza i otworzył
je przed nim uprzejmie. Po czym zostawił młodego człowieka przy kontuarze, jakby ufał, że
nowy pracownik poradzi sobie bez pomocy. Młodzieniec usiadł za kontuarem, czujny i
chętny do pracy. Zerkał za okno od czasu do czasu. Na ulicy panował niewielki ruch, słońce
chyliło się ku zachodowi.
Jaki dziś dzień? Zabawne, ale nie potrafił sobie przypomnieć. Na szczęście kalendarz stał
na kontuarze. Wiosna, zdziwił się młodzieniec. Upalnie, jak na tę porę roku... Usiłował sobie
przypomnieć, jak się tu znalazł. Przyjechał samochodem? Młody pracownik nie przypominał
sobie, żeby wchodził do sklepu. A jednak musiał wejść, bo przecież był w środku... Pewnie to
nerwy z powodu nowej pracy... Zresztą kwestia dotarcia do sklepu rozpłynęła się nagle,
pozostawiając jedynie uczucie lekkiego zagubienia.
Na podjezdzie zaparkował stary ślizgacz, wysiadły z niego dwie osoby. Kobieta i mała
dziewczynka, dziewczynka w letniej sukience. Dziecko stanowiło projekcję, zorientował się
natychmiast młodzieniec. Bardzo dobry obraz, ostry i kolorowy. Kobieta przytrzymała drzwi,
by jej młodsza wersja mogła wejść do sklepu. Dziewczynka przeskoczyła próg, chichocząc.
- Dzień dobry! Właśnie wróciłyśmy z parku! - oznajmiła kobieta.
- Naprawdę?
- I spędziłam tam naprawdę przyjemne chwile - zapewniła.
- Tak, tak! Bawiłyśmy się świetnie!
- Trzymałam dla niej loda - opowiadała klientka. - Mała twierdzi, że smakował jak
waniliowy...
- Był dobry.
- ...ale, rzecz jasna, nie lizała go tak naprawdę...
- Lizałam - zaprotestowała dziewczynka.
- Oczywiście - zapewniła kobieta. - Tylko sobie żartuję, kochanie.
- Cieszę się, że spędziła pani przyjemnie czas. - Młodzieniec uśmiechnął się do klientki.
Szybko zaczął szukać zamówienia i rachunku przybyłej. Klawiatura optyczna starego
terminala posłusznie poddała się jego palcom. - Zawsze staramy się, by nasi klienci byli
zadowoleni.
- Dziękuję. - Kobieta uśmiechnęła się. - Dziękuję, że mnie przekonałeś...
- Przepraszam, ale o czym pani mówi?
- Wiesz, miły z ciebie chłopak. Przez cały dzień zastanawiałam się, co... Ale jesteś
naprawdę miły. I przystojny, muszę przyznać.
- Proszę pani?
Kobieta zamrugała, nagle uświadamiając sobie, że coś jest nie w porządku.
- Dopiero co zacząłem pracę - wyjaśnił młodzieniec. - Chyba myli mnie pani z innym
sprzedawcą?
- Zapewne. - Skinęła głową, a na jej twarzy odmalowało się rozbawienie i zaciekawienie.
- Gdzie pan Yates?
- Na zapleczu. Mam go wezwać?
- Nie, sama go znajdę. - Zerknęła na dziewczynkę i zapytała: - Zostaniesz na chwilę z tym
miłym młodzieńcem, kochanie? To nie potrwa długo.
- Wracaj szybko - zażądało dziecko.
- Oczywiście.
Chłopak i dziewczynka rozmawiali przez kilka minut. Dziecko opisało mu park - staw z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl