They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przekonana, \e nawet nieprzyjemną sprawę z Rynaem Barrettem uda się jakoś załatwić. I
pewnie gdyby, przechodząc blisko szafki Armana, nie zerknęła w jej stronę, nic nie zepsułoby
jej dobrego humoru.
Na drzwiczkach szafki wisiała kartka. Mikayli wydawało się, \e minęła cała
wieczność, zanim udało jej się oderwać stopy od podłogi, zrobić kilka kroków i podejść na
tyle blisko, by zobaczyć napis. Widziała go, ale nie mogła odczytać, poniewa\ nie znała tych
liter. Zresztą nawet gdyby je znała, nie zrozumiałaby arabskiego tekstu.
Znów stanęła w miejscu, oburzona i wściekła, a przede wszystkim niepewna, co robić.
Dopiero kiedy za plecami usłyszała głosy i zbli\ające się kroki, w ułamku sekundy podjęła
decyzję. Zerwała kartkę i schowała ją w kieszeni. Nie miała ju\ jednak czasu usunąć kawałka
taśmy, którą była przylepiona, bo nadeszła Sandra.
- Co z Grace? - spytała.
- Nie najlepiej - rzuciła Mikayla, zaklinając w duszy kole\ankę, \eby sobie poszła i
pozwoliła jej odlepić taśmę.
Najwidoczniej nie była jednak dobra w zaklinaniu. Sandra nie zamierzała bowiem
odchodzić i zadała kolejne pytanie:
- Kiedy przyjdzie do szkoły?
- Na pewno nie w przyszłym tygodniu.
- Mo\e przydałoby się ją odwiedzić - zasugerowała Sandra.
- Sądzisz, \e o tym nie pomyślałam? - rzuciła Mikayla. Starała się panować nad
głosem, mimo to było w nim słychać nutę zniecierpliwienia.
- Przepraszam, nie miałam nic złego na myśli.
- To ja cię przepraszam - powiedziała szybko Mikayla, zdając sobie sprawę, \e
kole\ance jest przykro. - Mam dzisiaj kiepski dzień - dodała, widząc, \e na usunięcie taśmy i
tak ju\ jest za pózno, poniewa\ do szafek znajdujących się w tym samym rzędzie, co ta
nale\ąca do Armana, podeszło dwóch chłopców. Jednym z nich był Joel Hoffman.
Był drobnym chłopakiem o szczupłej, dość bladej twarzy. Teraz, po śmierci brata,
wyraznie zmarniał i wyglądał nieco anemicznie. Dziś, po kilkudniowej przerwie, po raz
pierwszy przyszedł do szkoły. Mikayla widziała go ju\ wcześniej, na przerwie po pierwszej
lekcji. Nie zauwa\ył jej, choć machała do niego ręką; nie usłyszał nawet, jak mówiła mu
 cześć . Wtedy przypisała to prze\yciom związanym z tragedią, jaka dotknęła jego rodzinę, i
nawet jej przez głowę nie przeszła myśl, \e zachowanie Joela mo\e mieć coś wspólnego z nią.
Teraz jednak nie miała co do tego wątpliwości.
Joel popatrzył na nią i na Sandrę. Po niej jego wzrok prześlizgnął się, jakby była
powietrzem, a na Sandrze się zatrzymał.
- Część, Sandro - powiedział, co wprawiło Mikayle w osłupienie.
Przywitał się tylko z Sandrą.
Nie mogła ju\ wmawiać sobie, \e jej nie zauwa\ył. Ignorował ją. Ale dlaczego? Był
przecie\ chłopakiem jej przyjaciółki. Jedli we trójkę lancze, kilka razy była z Grace u niego w
domu, wiele rzeczy robili wspólnie. Lubiła go i od jakiegoś czasu traktowała jak przyjaciela, a
nie kolegę ze szkoły, i wydawało jej się, \e to jest obustronne. Więc co się stało?
W głębi duszy znała odpowiedz, ale jakaś część jej umysłu próbowała nie dopuścić do
tego, by Mikayla przyznała się przed sobą do tego, \e wie, o co chodzi. Nie mieściło jej się w
głowie, \e ktoś pokroju Ryana Berretta mógł mieć wpływ na chłopaka tak inteligentnego jak
Joel. Ale z drugiej strony miała przed oczami obraz ze stołówki - Ryana pochylonego nad
nim, mówiącego coś do niego i wskazującego palcem na nią i Armana.
- To ja ju\ lecę - oznajmiła Sandra. - Miłego weekendu! - zawołała i ju\ jej nie było.
- Tobie te\ - odpowiedziała Mikayla, nawet na sekundę nie odrywając się od swych
ponurych myśli. Nie widząc, \e Sandra jest ju\ na tyle daleko, \e nie mo\e jej słyszeć, niczym
automat dodała: - Do zobaczenia w poniedziałek.
Stała jeszcze chwilę, patrząc to na plecy Joela, który wyjmował rzeczy z szafki, to na
kawałek taśmy przylepiony do metalowych drzwiczek. Prawą rękę trzymała w kieszeni, wcią\
ściskając w dłoni zmiętą kartkę. Przezwycię\yła pierwszy odruch, który kazał jej podejść do
Joela i porozmawiać z nim. Odeszła, zdając sobie sprawę, \e rozmowa w takim stanie
wzburzenia, w jakim się znajdowała, nie mo\e przynieść niczego dobrego.
Po kilku krokach zatrzymała się, odwróciła i jeszcze raz rzuciła okiem na szafkę
Armana. Nawet z odległości kilku kroków widziała taśmę, choć była przezroczysta.
Nie zamierzała ukrywać przed Armanem tej zapisanej arabskimi literami kartki.
Wiedziała, \e mu ją poka\e, choćby po to, by skłonić go do działania, ale nie chciała tego
robić dzisiaj. Wolała poczekać do jutra i wszystko jeszcze raz przemyśleć, mo\e nawet
porozmawiać z mamą i poprosić ją o radę. A tymczasem ten mały kawałek taśmy zdradzał, \e
wcześniej coś było do szafki przyklejone.
Nie mogła liczyć na to, \e Arman nie zauwa\y taśmy. Mógł jednak pomyśleć, \e
pozostała po tej kartce, którą sam zerwał. Taką miała nadzieję.
Na dworze było ciepło. Jak na koniec marca, było niemal gorąco. Mikayla stanęła w
słońcu kilkanaście metrów od głównego wejścia i obserwowała wylewający się ze szkoły
rozradowany tłum. Poczuła, \e cała się spina, gdy zobaczyła dwóch chłopców z dru\yny
bejsbolowej. Poznała, \e to ci sami, którzy weszli dzisiaj z Ryanem do stołówki. Byli w
towarzystwie dwóch dziewcząt. O jednej z nich Mikayla wiedziała, \e jest czołową drugiej
nie znała, ale mogłaby przysiąc, \e i one jest czirliderką. Coś je wszystkie łączyło, mo\e był
to sposób bycia, a mo\e coś w wyglądzie, miały bowiem niemal identyczne fryzury i
podobnie się ubierały.
Nagle jeden z chłopców, wielki brunet o trochę tępej twarzy, spojrzał w stronę
Mikayli. Albo był to przypadek, albo sama, przyglądając się im, ściągnęła na siebie jego
wzrok. Stała dość daleko, ale skoro zauwa\yła tępy wyraz jego twarzy, nie mogła równie\ nie
dostrzec malującej się na niej pogardy i tego, \e ta pogarda jest skierowana do niej.
Chłopak coś powiedział do swego kolegi i towarzyszących mu dziewcząt, i wtedy cała
trójka spojrzała na Mikaylę. Nie było to ani łatwe, ani przyjemne, ale zmusiła się, by nie uciec
wzrokiem w bok. Uniosła tylko nieco głowę, by pokazać, \e cokolwiek o niej mówią, wcale
jej to nie porusza. Była to, oczywiście, nieprawda i właśnie to denerwowało ją najbardziej.
Dlaczego przejmowała się tym, co myślą o niej ludzie na tyle głupi, \e pozwalają na to, by
Ryan Barrett nimi manipulował?
Joel to było co innego. Joel stracił w Iraku brata, cierpiał, przechodził trudny okres;
jego mo\na było jakoś wytłumaczyć.
Dwaj bejsboliści i dwie czirliderki przeszli obok niej. Oni zmierzyli ją od stóp do głów
i obaj się skrzywili. One szeptały coś między sobą, a kiedy ju\ ją minęły, obróciły się jak na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl