[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na z góry upatrzone pozycje do swojego obozu, gdzie mieli pękatą beczułkę ze złocistym
napitkiem wyspiarzy.
- Było niezle - Karol poklepał mnie po plecach.
Powoli wracałem do obozu. Witały nas okrzyki uznania dla naszej postawy. Czekał też
niestety nasz zwierzchnik, czyli Władysław Jagiełło, a właściwie szef jednego z warszawskich
bractw rycerskich. Cała chorągiew stanęła przed nim w dwuszeregu. Jagiełło odprawił swój
poczet i w krótkich żołnierskich słowach, bogato czerpiąc ze skarbnicy języka koszarowego
powiedział nam, co myśli o burdach i takim traktowaniu gości z zagranicy.
- Należało im się - przyznał na koniec. - Dostali nauczkę i koniec. %7ładnych bijatyk,
prowokacji, nawet wrogich spojrzeń. Po bitwie trąbimy wsiadanego i cześć pieśni!
Zrozumiano?
Z siedemdziesięciu gardeł wyrwało się z godnym chórem potwierdzenie słuszności
słów naszego króla.
Leżąc przed namiotem Karola myślałem ze zgrozą, co będzie, gdy do bitwy stanie
około dwóch tysięcy rycerzy z całej Polski, Białorusi, Włoch, Niemiec, Rosji, Litwy i Anglii.
Wtedy na horyzoncie pojawił się Olbrzym. Prowadził pod rękę Małgosię w wianku, z ładnie
zdobionym dzbanuszkiem w ręku. Dziennikarz miał za to sakiewkę przy pasie i niemowlęcą
czapkę na głowie. Przypominała ona czapkę pilotkę i zauważyłem, że rycerze wdziewali takie,
nim założyli kaptur kolczy czy hełm.
- Słyszałem, że nawiązałeś przyjacielskie stosunki z hersztem krzyżowców? - zapytał
radośnie. - Szkoda, że mnie nie było przy tej zabawie.
- Miałeś ciekawsze zajęcie - wymownie wskazałem dziewczynę.
- Pewnie - Olbrzym udawał poważnego. - Jeszcze jest nieletnia. Za dwa miesiące
kończy osiemnaście lat i ślub. Ty wiesz, opowiadała mi, co umie ugotować...
Kopniak w kostkę przerwał kulinarne wywody Olbrzyma. Zapakowaliśmy moją zbroję
do dodge'a i ruszyliśmy w kierunku Dylewa. Do obozu archeologów zajechaliśmy akurat na
czas rozpalania ogniska. Marek i Renata pilnowali szkoły z drugiej strony. Przystawili leżaki
bokami i przykryli się jednym kocem. Nad ogniem sterczał las kijów z kiełbaskami, na które
szczególnie łakomie spoglądał Donald.
Gdy dosiedliśmy się do towarzystwa, opowiedziałem o mojej porannej wędrówce z
Małgosią do kamiennego kręgu.
- Tomasz mówił, że masz jakieś ciekawe spostrzeżenie - powiedział Miki na koniec
mojej opowieści.
- To trochę z gatunku sensacji z telewizyjnego programu o tajemnicach pod tytułem
Czy wierzysz w cuda?". Słyszeliście o piramidzie w Rapie?
Wszyscy pokręcili głowami, że nie. Tylko Olbrzym jak szkolny kujon podniósł dwa
palce zgłaszając się do odpowiedzi.
- Olbrzym, opowiedz kolegom i koleżankom - poprosiłem tonem nauczyciela.
- W pierwszej połowie XVIII wieku ród Farenheidów wykupił majątek na północ od
dzisiejszych Bań Mazurskich i w Bejnunach wybudowano neoklasycystyczny pałac -
opowiadał Olbrzym. - Niestety, dwór jest poza granicami Polski. Po naszej stronie jest za to
grobowiec rodzinny. Powstał na początku XIX wieku według projektu Bartela Thorwaldsena.
Taki a nie inny kształt grobowca wynika z zainteresowań orientalnych ówczesnej magnaterii.
Jednak coś w życiu po życiu" jest, bo do dziś zachowały się doskonale zmumifikowane
zwłoki. Dodam jeszcze, że pochylenie ścian wewnątrz piramidy jest identyczne jak w
grobowcu Cheopsa.
- Siadaj, Olbrzym, dostateczny! - żartowałem. - Możecie nie wierzyć w radiestezję i
inne tego typu rzeczy, ale posłuchajcie uważnie - prosiłem. - Z takich badań wynika, że
piramidę w Rapie usadowiono na skrzyżowaniu trzech linii mocy, czyli promieniowania
geomantycznego, z których jedna łączy Kowno, Rapę, Wilczy Szaniec, czyli kwaterę Hitlera
w Gierłoży, z Karlsruhe.
- Co to za linie mocy? - zdziwiła się Basia.
- Podobno są miejsca na Ziemi, które promieniują dziwną energią - tłumaczyłem. -
Owe punkty są połączone ze sobą liniami geomantycznymi. Amerykanin, profesor Becker-
Hagens, stworzył koncepcję geomantycznej sieci planetarnej. Miała ona oplatać całą kulę
ziemską, łącząc jej aktywne punkty. O istnieniu wielkiej i małej sieci energetycznej musieli
wiedzieć nasi przodkowie, gdyż właśnie w punktach węzłowych owych sieci wznosili
świątynie. W latach dwudziestych XX wieku angielski fotograf Alfred Watkins zauważył, że
wiele miejsc kultu w Anglii jest położonych wzdłuż linii prostej. Potwierdziły to pózniejsze
studia geodezyjne. Powstały mapy sieci tego rodzaju połączeń na terenie całej Wielkiej
Brytanii. To właśnie te linie nazwano ley lines. Najpotężniejsze ley lines oplatają całą kulę
ziemską. Przebiegają one przez tak ważne miejsca mocy, jak Wielka Piramida w Gizie czy
kamienny krąg Stonehenge. Także Polska opleciona jest siecią linii geomantycznych. Siedem
takich linii krzyżuje się na Wawelu, miejscu największej mocy w naszym kraju.
- Chodzi o sławny czakram? - zapytał Piotr.
- Tak. Z tym wiążę się kolejny ciekawy wątek. Jeżeli wezmiecie linijkę i mapę i
połączycie prostą linią piramidę w Rapie i Gierłoż, to na przedłużeniu znajdziecie okolicę
tego kamiennego kręgu. Oczywiście sceptyk wezmie pod uwagę krzywiznę Ziemi, ale nie
będzie ona miała większego wpływu. Powiem wam jeszcze o tym wątku wawelskim. Otóż
wedle miejscowej legendy na Górze Dylewskiej zbierali się miejscowi działacze spod znaku
Rodła", by ładować akumulatory", bo góra leży na tym samym południku co Wawel. Sam
przyznaję, że to poboczny wątek.
- Twierdzisz więc, że trafiłeś na starożytne miejsce kultu? - domyślił się Miki. -
Myślisz, że ludzie od zawsze do końca czasów pogańskich odprawiali tam jakieś obrzędy?
- Tak. Olbrzym, powiedz jeszcze, czym zajmował się nestor rodu Farenheidów.
Dziennikarz zmarszczył czoło, a potem jego twarz rozjaśnił uśmiech.
- Ale wymyśliłeś! - aż klepnął się w kolana. - W 1803 roku Fryderyk Wilhelm von
[ Pobierz całość w formacie PDF ]