[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobiegli w stronę stojących na zewnątrz lądowiska budynków.
Admirał Skougaard słuchał podawanych mu na częstotliwości bojowej meldunków. W końcu
skinął z satysfakcją głową i wyłączył radio.
Wszystko w porządku powiedział. Połączyli się z oddziałami Izraela i atakują pozostałe
punkty oporu. My już wykonaliśmy nasze zadanie. Reszta zależy od nich.
134
Jan z lekkim zamętem w głowie spoglądał na niknących we wnętrzach budynków żołnierzy.
Czy to rzeczywiście był już koniec? Koniec wojny czy też oddziały Ziemi kontynuują walkę?
Gdy nadciągną posiłki, rebelianci nie będą w stanie ich powstrzymać. Ale sama baza zostanie
zniszczona. Czy to jednak wystarczy, by powstrzymać dalszy rozlew krwi...?
Proszę Skougaard podsunął w stronę Jana pełną szklankę. Wypijmy za sukces.
Była to akvavita, tym razem nie rozcieńczona wodą. Wypili. Jan miał wrażenie, że przełyka
płynny ogień.
W kierunku statku zbliża się niezidentyfikowany pojazd zameldował operator.
Admirał uśmiechnął się i skinął głową.
W porządku. Chodzmy na zewnątrz.
Przed statkiem czekał już na nich wojskowy samochód terenowy. Jego boki w dalszym ciągu
zdobił białoniebieski emblemat Sił Ziemi, w tej chwili podziurawiony już kulami. Izraelski
kierowca otworzył przed nimi drzwi.
Mam polecenie zawiezć panów do Kwatery Głównej powiedział.
Z piskiem opon ruszyli w stronę wyłomu w murze na ulicę. Toczyły się tu najcięższe walki
wszędzie dookoła widać było poprzewracane, płonące wraki i leżące nieruchome ciała. Jak
wyjaśnił kierowca, podczas ataku na budynek, w którym mieściła* się centrala sterowania ra-
kiet, rebelianci ponieśli najwięcej strat. Kwatera Główna usytuowana została na parterze.
Wewnątrz generał Blonstein rozmawiał z kimś przez radio, lecz na ich widok podniósł się i
ruszył, by ich powitać.
A więc zdobyliśmy bazę oświadczył bez żadnych wstępów. Ostatni z obrońców właśnie zło-
żyli broń. Jednak na odsiecz ciągną dwie kolumny pancerne, wspomagane regimentem skocz-
ków spadochronowych. Musimy ich powstrzymać. Negocjacje są w toku.
Wskazał na siedzącego przy biurku mężczyznę, który przyciskał do ucha słuchawkę telefo-
niczną. Tamten powiedział coś krótko, przerwał połączenie i odwrócił się do nowo przyby-
łych twarzą. Był to ThurgoodSmythe.
Witam z powrotem Janie, uszanowanie, panie admirale. Jak zapewne sami już to zauważyli-
ście, wszystko toczy się zgodnie z planem. Na jego policzku, szyi i koszuli widniały strugi
ciemnej krwi.
Jesteś ranny powiedział Jan i postąpił krok bliżej.
Kąciki ust ThurgoodSmythe'a drgnęły i uniosły się leciutko do góry.
Przykro mi, iż muszę cię rozczarować, Janie, ale nie jest to moja krew. Należy do mego
współpracownika, obecnie martwego, który w ostatniej chwili próbował pokrzyżować nasze
135
plany. Mowa o Auguście Blanc, dyrektorze, a raczej byłym dyrektorze tego centrum. Udało
mu się zamienić moje rozkazy dla pozostającej na orbicie floty.
Te krążowniki, które na nas czekały? wtrącił admirał.
Właśnie. Chociaż właściwie nie powinienem go winić, ponieważ wszystkie wysyłane przeze
mnie rozkazy podpisywane były jego nazwiskiem. Wolałem się zabezpieczyć, by w razie po-
ważniejszych kłopotów odpowiedzialność spadła na niego. Gdy zorientował się, czym to
wszystko pachnie, w ostatniej chwili zdecydował się spełnić swój patriotyczny obowiązek.
Nie mogłem do tego dopuścić.
Przez ciebie powiedział Jan niskim, pełnym wściekłości głosem mogliśmy wszyscy zginąć.
Ale nie zginęliście, prawda? A w ostatecznym rozrachunku wasze opóznienie nie pociągnęło
za sobą poważniejszych konsekwencji. Biedy August był na tyle głupi, iż nie omieszkał po-
chwalić się przede mną przenikliwością własnego umysłu i opowiedział mi o wszystkim, co
zrobił. Po uprzednim zabraniu mi pistoletu, oczywiście. Spojrzał na swe poplamione krwią
ubranie. Był bardzo zaskoczony, gdy broń eksplodowała mu w ręku. Byłem pewny, iż w
ostateczności spróbuje mnie zabić. Dlatego właśnie spreparowałem odpowiednio mój pistolet.
Zawsze był głupcem.
Pan ThurgoodSmythe umożliwił nam zajęcie tego pomieszczenia bez żadnych strat ani
zniszczeń
wtrącił generał Blonstein. Wystrzelił także pociski, które zniszczyły atakujące was jednostki.
Negoguje teraz warunki kapitulacji. Jego pomoc dla naszej sprawy jest wprost nieoceniona.
Pod jedną ze ścian stał oparty karabin maszynowy. Jan podniósł go i wycelował lufę w stronę
grupki stojących nieruchomo mężczyzn.
Niech wszyscy odsuną się od tego człowieka
polecił. Zabiję każdego, kto postąpi choćby o krok w jego kierunku.
W pokoju zapadła cisza. Chociaż wszyscy obecni mieli broń, nikt nie był przygotowany na
coś podobnego. Nikt się nie poruszył.
Proszę to odłożyć, Janie powiedział spokojnie Skougaard. Ten człowiek jest po naszej stro-
nie. Czy nie rozumie pan, co on zrobił?
Rozumiem aż zbyt dobrze. Wiem o wszystkim, co zrobił. To kłamca i morderca. Jest czło-
wiekiem, któremu nie wolno ufać. Nigdy się nie dowiemy, dlaczego właściwie zrobił to, co
zrobił. Zresztą to już nieważne. Będziemy bezpieczni dopiero wtedy, gdy zginie.
Ktoś wysunął się do przodu. Jan natychmiast skierował w tę stronę lufę karabinu. Była to
Dvora.
Janie, proszę powiedziała. On jest po naszej stronie. Potrzebujemy go...
136
Nie, nie potrzebujemy. Jestem pewny, że ponownie zechce sięgnąć po władzę. Bohater rewo-
lucji. Każde działanie, jakie kiedykolwiek podejmował, zawsze miało na celu przyszłą ko-
rzyść. W rzeczywistości on nie przejmuje się nami, czy naszą walką. Myśli wyłącznie o sobie.
Istnieje tylko jeden sposób, by go powstrzymać.
Czy mnie zastrzelisz także? zapytała dziewczyna, stanąwszy tuż przed nim.
Jeżeli będę musiał odparł. Odsuń się. Nie poruszyła się. Zaciśnięty na spuście palec Jana nie
drgnął nawet o milimetr.
Niech pan nie będzie głupcem powiedział Skougaard. Zginie pan, jeżeli pan go zastrzeli.
Czy jest to tego warte?
Tak. Wiem, co robił w przeszłości. Nie chcę, by tego typu rzeczy powtórzyły się...
ThurgoodSmythe ruszył do przodu i odepchnął Dvorę na bok. Zatrzymał się dopiero wtedy,
gdy lufa nieomal dotknęła jego żołądka.
A więc dobrze, Janie, masz swoją szansę. Zabij mnie i skończ z tym wszystkim. Co prawda
nie przywróci to życia martwym, ale być może uczyni cię szczęśliwym. Więc zrób to. Jeśli
przeżyję, będę w tym twoim nowym, wspaniałym świecie stanowił znaczną siłę. Być może
[ Pobierz całość w formacie PDF ]