[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się wolnym czasem. I nie ruszaj palcem w bucie, dopóki nie dowiemy się czegoś więcej tutaj.
W kwaterze czekał na nas obiad. Owoce i plastry klopsa na srebrnych półmiskach nakrytych kryształowymi
kopułami.
- Wspaniałe! - ucieszył się Floyd. przeżuwając plasterek.
- Pewnie siekany tyłeczek kozłowcy - stwierdził Stingo z nagłym smutkiem.
- %7łarcie to żarcie, co mnie obchodzi dawca? - Floyd sięgnął po drugi kawałek, akurat kiedy pojawił się nasz
złocisty witacz.
- Miło widzieć, że dobrze się bawicie, muzyczne Szczury. Kiedy się najecie do syta, mam prośbę o obecność
Szczura Jima.
- Kto mnie pragnie? - spytałem podejrzliwie z ustami pełnymi słodkiej papki.
- Wszystko zostanie wyjawione. - Położył palec wskazujący wzdłuż nosa, zamrugał i wywrócił oczy. Dał mi
jakiś cynk, który chyba oznaczał: zaraz się dowiesz. Nie miałem wyboru. I straciłem apetyt. Wytarłem palce o
wilgotny materiał i podreptałem za facetem jeszcze raz.
Przed drzwiami Veritorium, gdzie oglądaliśmy zagadkowy holofilm, oczekiwał mnie %7łelazny John.
- Pójdz za mną, Jim - powiedział głębokim basem niczym odgłos pioruna za siedmioma rzekami. - Dzisiaj
obejrzysz i zrozumiesz całość objawienia.
- Zciągnę moich...
- Innym razem, Jim. - Jego dłoń zamknęła się delikatnie, choć stanowczo na mym ramieniu i nie pozostało mi
nic innego, jak kroczyć u boku gospodarza. - Jesteś mądry ponad swój wiek. Sędziwa głowa na młodym ciele.
Jesteś zatem mężczyzną, któremu będzie udzielona największa pomoc poprzez zrozumienie tajemnicy, która
tajemnicą nie jest. Chodz.
Usadowił mnie, ale nie usiadł obok; czułem jednak jego obecność przy sobie w ciemnościach. Mgła zawirowała,
rozproszyła się i ponownie byłem nad jeziorem.
Mc nie mąciło ciszy w lesie otaczającym mroczne jezioro. Kiedy rozpłynął się ostatni krąg na wodzie, mło-
dzieniec odwrócił się i odszedł, nie oglądając się za siebie. Długo stawiał kroki na zeschłych liściach pod
drzewami. Wyłonił się wreszcie z lasu i zobaczył przed sobą króla.
- Muszę coś uczynić - oświadczył monarsze, nie dodając ani słowa więcej.
Król spostrzegł, że pies młodzieńca zniknął... ale że jego panu nic się nie stało. Miał do niego mnóstwo pytań,
ale nie wiedział, od czego zacząć. Zamiast tego powrócił z młodzieńcem do zamku. Na dziedzińcu młody
człowiek rozejrzał się dookoła i spostrzegł duży skórzany bukłak na wodę.
- Będzie mi potrzebny - oznajmił.
- Możesz wziąć. Pamiętaj, że udzieliłem ci pomocy. Któregoś dnia musisz mi opowiedzieć o tym, co znalazłeś w
lesie - rzeki król i odprawił młodzieńca gestem ręki.
Miody człowiek w milczeniu odwrócił się i wyruszył samotnie z powrotem do ciemnego jeziora. Przybywszy na
miejsce, zanurzył bukłak w wodzie i wylał zawartość do rowu. Potem jeszcze raz i jeszcze, i jeszcze. Nie ustawał
w wysiłkach, nieprzerwanie pracował wyczerpując jezioro. Była to ciężka, żmudna harówka. Ale słońce nie
zachodziło, światło nie ulegało zmianie, młodzieniec nie przerywał pracy.
Po bardzo długim czasie woda znikła niemal całkowicie i w mulistym dnie ukazało się coś wielkiego.
Młodzieniec opróżniał jezioro w dalszym ciągu, dopóki nie odsłonił wysokiego mężczyzny, od stóp do głów
pokrytego rudym owłosieniem, przypominającym zardzewiałe żelazo. Wielkie oczy mężczyzny rozchyliły się i
spojrzały na młodzieńca, ten zaś skinął doń głową. Unosząc się i opadając, rdzawy mąż dzwignął się ociężale z
dna jeziora i poszedł za młodzieńcem przez las.
Do królewskiego zamku. Rycerze i pachołkowie pierzchali na ich widok i tylko osamotniony król wyszedł im na
spotkanie.
- Oto %7łelazny John - oznajmił młodzieniec. - Musisz go uwięzić w żelaznej klatce na dziedzińcu zamku.
Zarygluj klatkę i oddaj klucz twej królowej, a las będzie znowu bezpieczny dla tych, którzy się weń zapuszczą.
Stalowy Szczur śpiewa bluesa 141
Podniosła się mgła i zaciemniła obraz. To był koniec.
Porośnięta rudą sierścią dłoń opierała się ciężko na ramieniu Jima - ale jemu to nie przeszkadzało.
- Teraz rozumiesz - rzekł %7łelazny John głosem, do którego wróciło ciepło. - Możesz już uwolnić %7łelaznego
Johna. Witaj, Jimie, bądz pozdrowiony.
Chciałem odpowiedzieć, że mam bardziej zamęt w głowie aniżeli zrozumienie. %7łe wprawdzie doświadczam cze-
goś, ale nie jestem w stanie tego pojąć. Miast wyrażać swe uczucia słowami, stwierdziłem nagle, że moje oczy
wypełniają łzy. Nie wiedziałem dlaczego - byłem jednak pewny, że nie musiałem się ich wstydzić.
%7łelazny John uśmiechał się do mnie i dużym palcem ścierał łzy z moich wilgotnych policzków.
ROZDZIAA 16
- Co było grane? - spytał Floyd po moim powrocie do naszych kwater. Jazgotał na trombonii, skomplikowanym i
błyszczącym zestawie złotych rurek i suwaków, które faktycznie wytwarzały całkiem interesujące dzwięki.
Niestety, większość była natury druzgoczącej dla uszu.
- Dokończenie filmu szkoleniowego - odparłem z maksymalną nonszalancją, na jaką było mnie stać. Zaskoczyło
mnie drżenie mego głosu. Floyd fiukał w najlepsze i nie zorientował się w niczym. Stingo natomiast, który leżał
na kanapie i zdawał się spać, otworzył jedno oko.
- Filmu? Masz na myśli dalszy ciąg tej bajki o sadzawce w lesie?
- Trafiłeś w dyszkę.
- Wiesz już, co się kryło w wodzie? Co wciągnęło psa?
- Głupia historia - oznajmił Floyd i fiuknął trochę szybszą frazę. - Choć żal mi psiaka.
- To nie był prawdziwy pies - odparł Stingo. Patrzył na mnie, jakby czekał na moją wypowiedz, lecz zacisnąłem
szczęki i odwróciłem głowę. - Jezioro też nie było prawdziwe.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytałem świdrując go wzrokiem.
- Mitologia, drogi Jimie. Obrządek przejścia. Na dnie stawu znajdował się %7łelazny John, prawda?
Podskoczyłem, jakby mnie prąd kopnął.
- Tak! Ale... skąd wiedziałeś?
- Mówiłem przecież, że znam mitologię. Ale niepokoi mnie najbardziej wcale nie ten film szkoleniowy, jak to
określasz, lecz fakt, że %7łelazny John znajduje się tu we własnej osobie, cielesny i włochaty.
- Nie nadążam za wami - przemówił Floyd, przenosząc wzrok ze mnie na Stinga. - Małe wyjaśnienie byłoby
mile widziane.
- Chodzi o to - zaczął Stingo, przerzucając stopy na drugą stronę, by usiąść prosto na kanapie. - Rodzaj ludzki
wynajduje kultury - a kultury wynajdują mity w celu uzasadnienia i wyjaśnienia swego istnienia. Wybijają się
wśród nich mity i ceremonialne obrządki przejścia dla chłopców. Przejście od chłopięctwa do męskości. W tym
okresie życia chłopiec zostaje oddzielony od matki i pozostałych kobiet. W niektórych prymitywnych kulturach
chłopcy oddalają się i zamieszkują z mężczyznami - i nigdy już nie spotykają swoich matek.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]