They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Gdzie jesteś? - Poczuł chłód, jakby został zamrożony w bryłę
lodu, ale chyba opanował głos na tyle, żeby brzmiał uprzejmie.
- Nie mogę ci powiedzieć. Przepraszam. Skóra mu ścierpła,
kiedy usłyszał tę odpowiedz.
- Po co więc dzwonisz?
- Ja... ja chciałabym wiedzieć, czy Danny'emu jest dobrze. -
Zawahała się na chwilę. - Jest mu dobrze, prawda?
- Danny'emu nic nie jest. - Dusty wiedział, że nie daje jej
uspokajającej odpowiedzi, której pragnęła, ale jego uraza była zbyt
głęboko zakorzeniona. Co ona sobie myślała, podrzucając dziecko
człowiekowi w gruncie rzeczy obcemu, a następnie dzwoniąc po kilku
tygodniach? Ma cholerne szczęście, że w ogóle chce z nią rozmawiać!
- Chyba śpi?
- Tak.
Znowu długa przerwa. Potem szepnęła:
130
RS
- Czy... czy on tęskni za mną? Przedtem nigdy nie rozstawaliśmy
się na noc, od urodzenia. Bałam się, że może... nie będzie jadł albo
będzie ciągle płakał...
- Je jak wilk i prawie nie płacze. Lori, nie uda ci się tak łatwo.
- Co mi się nie uda?
- Podrzucasz chłopaka jak tobołek brudnej bielizny, kiedy się
nim zmęczyłaś albo zaczął ci zawadzać.
- Ja nigdy...
- Nie? - Przełożył słuchawkę do drugiej ręki. - Więc co?
- Nie mogę ci powiedzieć. Obiecuję, że powiem, jak tylko będę
mogła.
- Kiedy?
- Nie wiem. Niedługo. Nie dlatego go zostawiłam, że nie
chciałam, żeby był ze mną. Musiałam. Dla jego dobra.
- Cholera! Czy masz jakieś kłopoty? Jeśli tak...
- Nie chodzi o to, o czym myślisz! Błagam, tatusiu, powiedz mi
o Dannym. Cz-czy go polubiłeś? - Jej głos brzmiał żałośnie. - Miałam
nadzieję, że go polubisz. Zawsze byłeś zawiedziony, że nie jestem
chłopcem, więc pomyślałam...
- Nigdy czegoś takiego nie mówiłem. - Nigdy nawet nie
pomyślał.
- Ale mama... och, to nieważne. Liczy się tylko to, żeby Danny
był bezpieczny i szczęśliwy. I jest, prawda?
- Lori, ciągle mówisz o bezpieczeństwie. Jeśli masz jakieś
kłopoty, dlaczego nie zwrócisz się do mnie? Dlaczego nie chcesz,
żebym ci pomógł?
131
RS
- Nie chcę rozmawiać o sobie! - Jej pisk prawie go ogłuszył. -
Chcę mówić o Dannym.
- Więc przyjedz i zobacz sama. Jeśli potrzebujesz pieniędzy,
powiedz, gdzie je mam wysłać, ale przyjedz. W przeciwnym razie
sam będę musiał pomyśleć o przyszłości dziecka, a moje plany
mogą... - Odgłos odkładanej słuchawki przerwał mu pełne pasji
zdanie, dokończył jednak swoją myśl: - nie uwzględniać ciebie.
Stał bez ruchu, aż poczuł ból palców. Wtedy bardzo spokojnie
odłożył słuchawkę.
- Dusty?
Drgnął na dochodzący zza pleców dzwięk głosu Mimi. Nie
wiedział, kiedy weszła do pokoju ani czy jest sama. Zmusił się do
zwrócenia głowy w jej stronę.
Stała tuż za progiem drzwi wejściowych i nie było widać ani
śladu Maxa Renfrew. Dusty nie wiedział, ile usłyszała, ale z
niepokoju malującego się na jej twarzy domyślił się, że dużo.
Spojrzała na telefon.
- To była Lori?
- Tak.
- Nie powiedziała ci, gdzie jest ani kiedy wraca?
- Nie.
- I zdenerwowałeś się?
Odrzucił głowę do tyłu i na chwilę przymknął oczy.
- Płakała. Ja jeszcze pogorszyłem wszystko. Ale jaka matka, do
cholery, porzuca swoje dziecko?
132
RS
Mimi podeszła do mego. Na jej twarzy malowało się
współczucie.
- Nie znam Lori i nic o niej nie wiem... poza jednym...że kocha
swoje dziecko. A ponieważ ty też je kochasz, wydaje mi się, że w
interesie Danny'ego leży, aby jego dziadek i matka zachowywali się
wobec siebie przynajmniej poprawnie.
- Nikogo nie kocham. Chyba masz nie po kolei w głowie, jeśli
myślisz inaczej. - Dusty czuł, jak napinają się mięśnie jego twarzy, jak
wzmaga się dobrze znane uczucie napięcia.
Oczekiwał, że Mimi się rozzłości, ale nic takiego się nie stało.
Stanęła przed nim.
- Biedny Dusty - oceniła. - Wpadł we własne sidła.
- Znowu. - Dodał to słowo jak wyznanie, bo wiedział, że tak jest
naprawdę. Otworzył ramiona, a Mimi rzuciła się w nie, jakby od
dawna tylko czekała na zachętę. Chwycił ją mocno i wtulił jej głowę
pod swój podbródek.
Po chwili poczuł, iż jej ręce obejmują go z wahaniem i że opiera
się na nim bezwładnie.
- Nie miałam zamiaru podsłuchiwać, ale drzwi były otwarte.
- W porządku. - Jedną ręką głaskał ją po ramieniu, a drugą
obejmował w talii. - Może... może to dobrze, że słyszałaś.
- Czujesz potrzebę rozmawiania o tym. Jestem przy tobie, Dusty.
Powiedz mi wszystko. Zapewniam cię, że poczujesz się lepiej.
Pocałował jej miękkie, jasnorude włosy.
- Potrzebuję takiej rozmowy - przyznał w końcu. -Muszę znalezć
w tym wszystkim jakiś sens. Nie jestem pewny, czy zdołam.
133
RS
Obróciła nieco głowę i jej wargi natrafiły na wycięcie jego
koszuli. Dusty nie był pewny, czy stało się to przypadkowo, czy
rozmyślnie, ale tak czy owak był tym bardzo przejęty.
- Spróbuj- poprosiła cichutko.-To ważne.
Dał się zaprowadzić do kanapy wbudowanej w rodzaj niszy na
końcu biblioteki. Draperie po obu stronach sprzyjały wytworzeniu
intymnego nastroju. Usiadła wśród mnóstwa obszytych frędzlami
poduch i wyczekująco podniosła twarz w jego stronę.
Ten pokój zawsze lepiej pasował do Dusty'ego niż reszta domu,
gdyż jego męski charakter podkreślały oprawne w skórę książki i
wypolerowana boazeria. Ale teraz do niego nie pasował. Usadowiła
się wygodnie i jedną poduszkę przycisnęła do piersi.
Chciała ułatwić mu początek, ale nie wiedziała jak. Stał przed
nią z wyrazem napięcia na szczupłej twarzy, pochylając swoje mocne,
długie ciało.
- O czym myślisz? - spytała w końcu.
- %7łe wszystko zaczęło się bardzo, bardzo dawno... Kończyłem
szkołę średnią, kiedy matka wyszła za pana Chalmersa. Zabrał nas
tutaj, do tego domu, i to było w porządku, nie szalałem z radości, ale
polubiłem ten dom... bardziej niż pana Chalmersa. On zresztą też za
mną nie przepadał.
Przerwał, a w jego niebieskich oczach pojawił się żal.
- Któregoś razu, kiedy pan Chalmers był na mnie za coś
wściekły, mama zawołała mnie do siebie i powiedziała, ażebym się
poprawił. Mówiła o tym, jakie szczęście ją spotkało, że w swoim
wieku znalazła męża, który się nami zaopiekował.
134
RS
W tej opowieści było coś przerażająco znajomego.
- Może postępowała najlepiej, jak mogła? - wtrąciła Mimi.
- Wszystko możliwe.-Zawahał się.-Zasugerowałem, że
poślubiła go wyłącznie dla pieniędzy.
- To straszne. - Mimi, której sumienie nie było bez skazy,
spuściła wzrok na skomplikowany wzór poduszki trzymanej przy
piersiach.
- Naprawdę? - Przechylił głowę na bok. - Matka nawet nie
mrugnęła. Wyjaśniła, że raz wyszła za mąż z miłości a raz dla
pieniędzy, więc rachunek się zgadza. I poradziła mi, żebym nie
stawiał jej przed koniecznością dokonywania wyboru. - Zaśmiał się
gorzko. - Do diabła, wyrządziła mi przysługę. Wiedziałem
przynajmniej, na czym stoję.
A to oznaczało samotność. Beznamiętnie wyjaśnił Mimi, że
zanim skończył szkołę, matka i ojczym doszli do wniosku, iż chcą
mieć dziecko. Harry Chalmers nie zaznał jeszcze rozkoszy ojcostwa,
chociaż był przedtem dwukrotnie żonaty. Nikt się specjalnie nie
zmartwił, kiedy Dusty oznajmił, że wraca do Montany.
- To zabawne, jak się czasem wszystko w życiu układa - ciągnął
Dusty. - Nie mieli tego dziecka. Kiedy pan Chalmers odszedł,
zostawił wszystko matce, łącznie z tą posiadłością. Kiedy umierała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl