They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Macie ten kontrakt - wychrypiał - ale twardo stawiam warunek: trzydzieści dni.
Jedna minuta dłużej i możecie się pożegnać z forsą; nie dostaniecie złamanego grosza!
Zgoda?
Jason spojrzał na Metę i Kerka, którzy jednocześnie skinęli głowami.
- Zgoda - stwierdził - ale ten miliard jest bez podatków i bez wydatków. Zapasy,
zaopatrzenie, pomoc waszej floty, materiały i ludzie, to wszystko jest opłacane przez was. I
żadnych oszczędności na listach zapotrzebowań, które wam dostarczymy.
- Ale... -jęknął Djukich.
- Krew na ścianach... - szepnął Jason i czoło oficera pokryło się potem.
- Przygotuję dokumenty - pisnął słabo admirał. - Kiedy zaczniecie?
- Już zaczęliśmy. Uściśnijmy sobie dłonie, a papiery załatwimy jutro. - Potrząsnął
entuzjastycznie bezwładną dłonią siedzącego, dodając: - Nie sądzę, byście mieli coś w
rodzaju instrukcji obsługi tego pancernika?
- Gdybyśmy mieli, to nie proponowalibyśmy wam tego kontraktu - prychnął
zapytany. - W archiwach nie ma nawet śladu na ten temat. Wszystko, co odkryliśmy odnośnie
tego okrętu, jest do waszej dyspozycji.
- Niewiele tego, skoro straciliście czterdziestu siedmiu ochotników. Okazuje się, że
pięć tysięcy lat to jednak długi okres, nawet dla najlepszej biurokracji. Poza tym jedyną
rzeczą, jakiej nie można skutecznie przechować, jest praktyczna instrukcja jak wyjąć z
przechowania rezerwowy okręt. Nie ma się jednak co martwić, znajdziemy na to sposób.
Pyrrusjanie nigdy nie rezygnują. Jeżeli wyda pan rozkaz, by przesłano nam te dane, którymi
dysponujecie, to udamy się do naszych kwater i nakreślimy plan jak wykonać kontrakt przed
terminem.
*
- Jak? - zapytał Kerk, ledwie zamknęły się za nimi drzwi ich kwatery.
- Nie mam zielonego pojęcia! - przyznał Jason, uśmiechając się niewinnie na
widok ich zawiedzionych grymasów. - Proponuję napić się czegoś rozsądnego i zabrać do
myślenia. Otóż jest to robota, która może skończyć się użyciem brutalnej siły, ale powinna się
zacząć od udowodnienia umysłowej przewagi człowieka nad maszyną, którą zresztą sam
wymyślił. Dla mnie podwójną z lodem, kochanie.
- Samoobsługa - warknęła Meta. - Skoro nie masz pojęcia, jak się za to zabrać, to
dlaczego przyjąłeś kontrakt?
Zabrzęczało szkło, trunek sympatycznie zabulgotał, i Jason westchnął siadając.
- Bo jest to dla nas okazja zarobienia paru groszy - wyjaśnił - których, jak wiecie,
potrzebujemy. Jeżeli nie uda nam się włamać do tej przerośniętej konserwy, to stracimy
jedynie trzydzieści dni. - Pociągnął solidny łyk i przypomniał sobie, że rozsądna dyskusja z
Pyr-rusjanami to tylko strata czasu: istniały szybsze i skuteczniejsze sposoby. - Chyba nie
boicie się tego pancernika, co?
Po czym, z anielskim uśmiechem wcielonej niewinności, obserwował dwa wściekłe
oblicza i nagłe napięcie mięśni, którym towarzyszył cichy szum serwomotorów
wysuwających, a po krótkiej chwili chowających broń do kabur.
- Lepiej wezmy się do roboty - warknął Kerk - tracimy czas, a każda sekunda się
liczy. Od czego zaczynamy?
- Od materiałów archiwalnych. Musimy najpierw zebrać maksimum wiedzy o tym
pancerniku.
*
- Nie bardzo rozumiem, co nam daje obrzucanie skałami tego okrętu - oznajmiła
Meta. - Wiemy już, że niszczy je, zanim dotrą w jego pobliże. To strata czasu, a teraz jeszcze
chcesz marnować żywność. Te tusze...
- Meta, kochanie. Zaniknij się z łaski swojej. W tym szaleństwie jest metoda.
Jednostka flagowa, która mruga sobie wesoło radarem, zapisuje każdy strzał i odległość, w
jakiej cel został zniszczony, z jakiej to nastąpiło broni itd. Trzydzieści okrętów obrzuca go w
tej chwili rozmaitym kosmicznym śmieciem, a to nie jest coś, co zwykle przytrafia się
zahermetyzowanym i odstawionym do rezerwy jednostkom, i powinno dać ciekawe rezultaty.
Teraz oprócz skał wystrzelimy te połcie mięsa opakowane w dwadzieścia kilogramów
pancernego plastiku i to z różnymi szybkościami i po różnych trajektoriach. Jeżeli któryś z
nich dotrze do okrętu, to będziemy wiedzieli, że człowiek w kombinezonie z takiego
plastiku także powinien tego dokonać. Poza tym, jeżeli to nie jest jeszcze wystarczające
obciążenie dla jego komputera, to całkiem spora planetoida jest już w drodze, dokładnie na
kursie kolizyjnym. Albo będzie musiał ją zniszczyć, a na to potrzeba sporo energii, albo
postara się zmienić kurs. Wszystko to da nam nowe informacje, które pomogą w znalezieniu
sposobu jak się do niego dostać.
- Pierwszy befsztyk w drodze - poinformował ich Kerk od drzwi. - Przy załadunku
odciąłem parę najładniejszych kawałków i chwilowo mamy pełną lodówkę. Po
kilogramie z każdego. Nie powinno to mieć znaczenia przy doświadczeniu.
- Na stare lata zaczynasz specjalizować się w kradzieży - wtrącił din Alt.
- No cóż, uczę się od ciebie. Otóż i pierwszy idzie w diabły - wskazał malutki
rozbłysk na ekranie. - Każdy ma przymocowaną flarę, eksplodującą w chwili trafienia. Teraz
drugi. Docierają do celu bliżej niż skały, ale nie osiągają go.
- Zatem wracamy do myślenia. - Jason wzruszył ramionami. - Na początek proponuję
steki i butelkę wina. Do przybycia planetoidy mamy jeszcze dwie godziny, a chciałbym to
spokojnie obejrzeć.
*
Do oglądania było, łagodnie mówiąc, niewiele. Miliony ton solidnej skały
umieszczono na kolizyjnej orbicie za pomocą sporego nakładu sił i środków (o czym nie
omieszkał przypomnieć im admirał Djukich). Teraz wyłaniały się one majestatycznie z
mroków kosmosu przy wtórze zaciekłego terkotania radaru pancernika. Zaledwie komputer
zdążył przeliczyć kursy i czas, silniki główne ożyły na chwilę i planetoida przemknęła za rufą
pancernika, niknąc w pustce. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl