They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jak każdy przedstawiciel arystokracji za najwyższe dobra w życiu uważa majątek, zaszczyty,
wysokie urzędy. Posiada wykształcenie, jak na owe czasy, wszechstronne. Jest oczytany w
poezji, bardzo ceni mistrza sofistyki Gorgiasza. Nieraz brał udział w dyskusjach filozoficz-
nych.
Tymczasem Ksenofont, który przecież znał Menona lepiej i dłużej, bo razem uczestniczyli
w wyprawie Cyrusa, wystawił mu świadectwo jak najgorsze. Utrzymuje, że Menon powodo-
wał się przede wszystkim żądzą bogactwa i władzy, a dla ich osiągnięcia gotów był posłużyć
się każdym sposobem, nawet oszustwem i krzywoprzysięstwem. Głosił ponoć  jeśli wierzyć
Ksenofontowi  że tylko głupiec zważa na prawdę i uczciwość, przyjazń zaś okazywał tym
tylko, przeciw którym w danej chwili intrygował. Natomiast od ludzi sobie podobnych, to jest
od kłamców i oszustów, Menon trzymał się z daleka, żerując głównie na naiwności osób pro-
stolinijnych. Chełpił się, jak sprytnie zastawia sidła, tych zaś, co tego nie potrafili, traktował
jako niedojdów.
Moim zdaniem nie jest to obraz przekonywający, bo z całą oczywistością zbyt przesadzo-
ny. Ileż to razy sam stwierdziłem, że człowiek naprawdę sprytny nigdy się tym nie chwali,
przeciwnie, udaje nierozgarniętego prostaczka. Menon, jeśli już wierzyć Ksenofontowi, po-
stępował raczej z jawnym cynizmem, tak częstym u młodych ludzi, butnych i pewnych siebie.
W każdym zaś razie nie ukrywana pasja, bijąca z przytoczonych słów, każe podejrzewać, że
Ksenofont wręcz nienawidził Menona. Widocznie w czasie wyprawy doszło między nimi do
jakiegoś zatargu. Podejrzewam, że wszystko zaczęło się od przypadkowej sprzeczki, która
wybuchła między ludzmi Menona i Klearcha u brzegów Eufratu; niewiele brakowało, a za-
kończyłaby się ona krwawą, bratobójczą bitwą. Otóż należy pamiętać, że Klearch należał do
najbliższych przyjaciół Ksenofonta; odtąd obaj oni wspólnie uważali Menona za swego wro-
ga.
Jednakże Ksenofont stara się wmówić swym czytelnikom, że właściwy powód, dla którego
tak surowo osądza Menona, jest inny, znacznie głębszy, poparty faktami. Sprawa ta wiąże się
z losami wyprawy Cyrusa.
Młody książę starł się z wojskami swego brata, króla Artakserksesa, na równinach Babilo-
nii. Zwyciężył dzięki odwadze swych greckich najemników  lecz sam zginął w walce. Grecy
pozostali bez przywódcy, otoczeni przez nieprzejrzane zastępy nieprzyjaciół, niemal w sercu
52
wrogiego kraju. Nie widząc innego wyjścia rozpoczęli pertraktacje z dostojnikami króla. W
czasie tych rokowań Persowie zdradziecko pojmali greckich oficerów i zaraz potem ich wy-
mordowali. Co prawda nie przyniosło to Persom spodziewanych korzyści, albowiem helleń-
scy żołnierze i tak się nie poddali. Gdy ochłonęli z przerażenia, zdecydowali się na krok roz-
paczliwy. Z bronią w ręku przedarli się przez zagradzające im drogę wojska z równin Babilo-
nii na północ. Maszerowali przez wysokie, śniegiem pokryte góry Armenii. Odpierali usta-
wiczne ataki wroga. Wreszcie, zwycięsko pokonawszy wszystkie niebezpieczeństwa i trudy,
dotarli do wybrzeży Morza Czarnego. Tamtejsze miasta greckie ułatwiły im powrót do ojczy-
zny.
Otóż jednym z dowódców owego odwrotu ,,dziesięciu tysięcy był właśnie Ksenofont. On
też spisał relację o tych niezwykłych wypadkach. Przedstawiając dramatyczne chwile bezpo-
średnio po bitwie, gdy wszczęto rozmowy z Persami, Ksenofont daje do zrozumienia, że Me-
non porozumiewał się wówczas z wrogiem za plecami innych i gotów był wydać swych towa-
rzyszy. Ale mimo twierdzeń Ksenofonta wydaje się to zwykłą potwarzą. Przecież Persowie
podstępnie schwytali Menona wraz z innymi oficerami. Nie został on wprawdzie ścięty od
razu, jak tamci, ale spotkał go los chyba sroższy.
Menona więziono i torturowano przez cały rok; prawdopodobnie uśmiercano go wschod-
nim zwyczajem stopniowo, po kolei obcinając mu ręce, nogi, uszy, a pewnie i oczy mu wy-
dłubano. Zginął jak łotr  powiada Ksenofont pogardliwie i jakby z satysfakcją. Ale sąd tak
bezlitosny był chyba odosobniony. Wieść o męczeńskiej śmierci młodego człowieka musiała
uczynić wstrząsające wrażenie na wielu Ateńczykach, który tak niedawno gościli go u siebie.
Platon na pewno należał do owych boleśnie dotkniętych; nigdy nie zapomniał o Menonie, a
jego imię i postać rozsławił na wieki.
Tesalski arystokrata zginął w dalekiej krainie wschodniej zapewne w drugim roku olim-
piady 95 [rok 399 p.n.e.]; a w tymże samym roku odszedł też ze świata żywych jego ateński
rozmówca, Sokrates.
ANYTOS W SPRAWIE MAODZIE%7łY
W dyskusji w dialogu Menon udział biorą tylko dwie osoby: sam Menon oraz Sokrates. W
pewnym jednak momencie na scenie pojawia się trzecia postać. Sokrates tak ją przedstawia:
 W samą porę przysiadł się do nas Anytos. Bo dobrze zrobimy, jeśli go poprosimy, by
uczestniczył w naszych poszukiwaniach. Po pierwsze, jest on synem człowieka majętnego i
mądrego, Antemona, który stał się bogaty nie przypadkiem i nie dzięki czyimś darom. Sam
zdobył wszystko przemyślnością i pracą. I nie był to obywatel arogancki, pyszny, uciążliwy,
lecz spokojny i użyteczny. Co równie ważne, tego oto Anytosa dobrze wychował i wykształ-
cił. Tak przynajmniej sądzi się w Atenach. Toteż wybierają go na najwyższe urzędy pań-
stwowe. Uważam, że właśnie wespół z takimi ludzmi należy badać, czy istnieją nauczyciele
obywatelskiej dzielności, czy też nie.
Zaczął więc Sokrates wypytywać Anytosa. Gdyby Menon miał zostać lekarzem, ryma-
rzem, fletnistą, to oczywiście posłałoby się go na naukę do lekarza, rymarza, fletnisty. Ale
Menon wciąż twierdzi, że pragnie tej wiedzy, która by mu pozwoliła dobrze zarządzać do-
mem i państwem, szanować rodziców, właściwie zachowywać się wobec obywateli i cudzo-
ziemców. Gdzież więc posłać Menona, do jakich nauczycieli, by wiedzę tę posiadł? Chyba do
tych, którzy głoszą o sobie samych, że za pieniądze nauczą jej każdego z Hellenów. A więc
wyślemy Menona do sofistów!
Lecz Anytos zakrzyknął przerażony:
53
 Zamilcz, Sokratesie! Oby nikt z moich domowników i przyjaciół nie popadł w takie sza-
leństwo! Przecież to rzecz oczywista, że sofiści psują i deprawują tych, z którymi przestają.
Sokrates udał zdziwienie:
 Jak to? Więc oni nie tylko że nie pomagają, lecz jeszcze szkodę przynoszą? I w zamian
za to jawnie ośmielają się brać pieniądze? Trudno mi uwierzyć. Wiem przecież, że sofista
Protagoras dzięki tej umiejętności zarobił więcej niż Fidiasz, rzezbiarz tak znakomity; ba,
więcej niż dziesięciu rzezbiarzy razem wziętych. Gdyby szewc lub krawiec wziął do naprawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl