They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sakiewkę, po czym zwrócił się ponownie do Grifa.  Bywaj zatem. Nie wiem, czy się
jeszcze spotkamy, zatem chciałbym cię o coś zapytać. Czy wtedy, dziesięć lat temu,
naprawdę mi uwierzyłeś? Myślałeś, że możemy zmienić cały kraj?
- Tak, uwierzyłem ci. Uwierzyłem, że tylko zabijając własnego ojca, mogę przerwać ten
chory, trwający od wieków, spektakl. San ma rację, naprawdę potrafisz perfekcyjnie
kłamać.
- Nie kłamałem wtedy. Gdyby zamach doszedł do skutku każde moje słowo okazałoby
się prawdziwe. Jednak od początku wszystko ukartował Menherion, więc sprawy
przybrały taki, a nie inny obrót. Bywaj.
Ator wstał od stołu, ruszając w stronę ukrytych w ciemnościach schodów.
- Dziwny człowiek  skwitował San, chowając sakiewkę.  Zabierajmy się stąd.
- Tak...
Wędrowcy pośpiesznie wypili resztki piwa z dzbanów i biorąc w dłonie po świecy,
wstali ze swych miejsc.
- Wyjście jest tam  wskazał uczynnie karczmarz niedbałym gestem dłoni.
Odetchnął z ulgą, gdy tylko ci nieproszeni goście opuścili jego gospodę. Wprawdzie od
lat otrzymywał sowite wynagrodzenie, lecz zawsze z trwogą myślał o nadejściu czasów
takich jak te, kiedy ktoś z ważnych ludzi naprawdę będzie musiał tu się ukrywać. Znał
ludzi z którymi współpracował, wolał więc, aby jak najszybciej odeszli stąd,
zostawiając mu sowitą zapłatę za milczenie. Wtedy będzie mógł uciec, zdawał sobie
bowiem sprawę, że wielcy panowie doskonale wiedzą, iż ostrze sztyletu ucisza o wiele
skuteczniej niż nawet największy wór złota...
* * *
Menherion, mimo mocno dającego się mu we znaki zmęczenia, cierpliwie wysłuchał
raportu sługi, po czym wyszeptał ledwie słyszalnym głosem:
- Dajcie mi... chwilę...
Musiał szybko podjąć decyzję, jednak przy jego obecnym stanie nie było to takie
proste. Napary uśmierzające ból zmącały mu umysł już od wielu dni. Wiedział jednak,
iż bez nich nie przeżyłby aż tyle. W ataku szału Uziel roztrzaskał mu czaszkę,
poważnie uszkadzając przy tym mózg. Kiedy nad ranem odnalezli go jego medycy,
zaniepokojeni brakiem wieści od czasu, gdy po południu zaszył się w swoich
komnatach, był całkowicie sparaliżowany. Nawet teraz mógł jedynie poruszać
nieznacznie głową i lewą dłonią. Zgodnie z jego tajnym rozkazem, dotyczącym
podobnych okoliczności, został przewieziony tutaj. Od lat przygotowywał się
skrupulatnie na każdą potencjalną możliwość, wierząc przy tym skrycie, iż nigdy nie
będzie musiał korzystać z tych zabezpieczeń. Teoretycznie powinien zdrowieć w
ukryciu, podczas gdy szpiedzy mieli bacznie obserwować poczynania ludzi z jego
najbliższego otoczenia. Starzec wiedział jednak, iż najprawdopodobniej nie umknie
śmierci. Nie w tym wieku. Do tej pory zawsze myślał, że Kron potrafiłby zapanować
nad sytuacją po jego śmierci, lecz głównodowodzący okazał się zdumiewająco mało
odporny na słodki powab władzy. Teraz jednak nie mógł zaprzątać sobie tym głowy,
musiał wydać rozkazy.
- Przeniesiecie mnie... do drugiego ukrycia.
- Powrót do stolicy to, w twoim stanie, pewna śmierć, mój panie!  niemal krzyknął
Ator.
- Ja... I tak jestem... martwy... moje... ciało... jestem w skorupie, to... już koniec.
Muszę być blisko... Zaproponować układ... Jeśli nawiąże współpracę... Mój syn.... Chcę
go jeszcze zobaczyć...
- Jeśli taka jest twoja wola  stwierdził jeden z medyków.  Wyruszymy o świcie.
- Dobrze... Przygotujcie też... ten lek... mówiliście mi o nim...
- Składniki do niego zbierzemy po dotarciu do stolicy. Wiesz jednak, mój panie, iż
doda ci on sił na krótko, a potem...
- Wiem... zabije mnie... Chcę... jeśli do tego dojdzie... rozmawiać z synem... jak...
człowiek... Dajcie mi... teraz spać... Chcę napar... ból wraca...
Ator odszedł od łóżka, wokół którego zaczęli kręcić się medycy, przygotowujący kolejną
porcję środka uśmierzającego ból. Już sam jego zapach sprawiał, iż człowiek stawał się
silnie otumaniony. Mężczyzna nie miał pojęcia, jak starzec był w stanie kurczowo
trzymać się życia przez niemal miesiąc. Niemniej było oczywiste, iż nawet niezłomna
wola Menheriona w końcu musi ulec najstarszemu z praw natury. Ten, który od
dziesięcioleci decydował o losie innych ludzi, nie mógł teraz wpłynąć na własny.
Zmierć, która niczym złowróżbny cień podążała za arcykapłanem od tak dawna,
najwyrazniej postanowiła zrównać z nim kroku.
* * *
Stolica wrzała. Tak niekorzystnego przebiegu wydarzeń Kron nie przewidywał nawet
w najkoszmarniejszych wizjach. Wieści o tym, że ktoś poturbował monarchę, obiegły
całe miasto jeszcze w tym samym dniu. Teraz zaś, po niespokojnej nocy, rozgniewany
tłum od rana zaczynał zbierać się na dziecińcu przed pałacową bramą. Mężczyzna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl