They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiedziałam, że nie jest poprawna.
- Ja już straciłem jednego członka rodziny Morganów, na którym mi
zależało. - Spojrzał pomiędzy mnie a mamę. - Dlatego oddałbym niemal
wszystko, żebyś nigdy więcej nie przyszła na moje zajęcia.
Potrafiłam tylko się na niego gapić: zaszokowana i zraniona. Wydobył z
kieszeni mój formularz, na którym zaznaczyłam krzyżykiem tajne misje.
- Jesteś pewna, że nie chcesz sobie znalezć jakiegoś bezpiecznego biurka
czy laboratorium?
Nie odpowiedziałam, więc po chwili złożył formularz i schował go z
powrotem do kieszeni.
257
- Zatem jeśli faktycznie masz pracować w terenie, to będziesz do tego
przygotowana. Jestem to winien twojemu tacie. - W jego głosie był
smutek, a ja po raz pierwszy zobaczyłam w nim człowieka. - Jestem mu
winien dużo więcej.
Zerknęłam na mamę, która obdarzyła go smutnym, porozumiewawczym
uśmiechem.
- Spokojnych świąt, Cammie - powiedział pan Solomon swoim zwykłym
tonem, kierując się ku drzwiom. -Wypocznij. Następny semestr to już nie
będzie taka dziecinada jak do tej pory.
To była dziecinada?! Chciałam wykrzyknąć, ale już go nie było. Chciałam
wyciągnąć od niego odpowiedzi. Jak dobrze znał tatę? Dlaczego dołączył
do Akademii Gallagher właśnie teraz? Dlaczego miałam wrażenie, że
chodzi tu o coś więcej?
Odezwała się mama, a do mnie dotarło, że zostałyśmy same. Moje opory
zniknęły i miałam ochotę zwinąć się koło niej w kłębek i przespać nawet
całe Boże Narodzenie.
- Cammie - powiedziała, siadając przy mnie - nie cieszy mnie to, że mnie
okłamałaś. Ani to, że złamałaś zasady, ale jest coś, z czego jestem bardzo
dumna.
- To z komputerem? - próbowałam zgadnąć. - Ale tak naprawdę to
wszystko zasługa Liz, ja nie...
- Nie to, słonko. Nie o to chodzi. - Wzięła mnie za rękę. - Czy ty wiesz, że
tata i ja nie byliśmy wcale pewni, czy chcemy, byś była w tej szkole?
Dużo dziwacznych rzeczy w życiu słyszałam, ale teraz zaparło mi dech.
- Ale... przecież ty byłaś dziewczyną z Gallagher... To moje dziedzictwo...
To jest...
- Kochanie - przerwała mi - kiedy tu przyjechałyśmy, wiedziałam, że
odbiorę ci wszystko to, co jest poza tymi murami. Nie chciałam, żeby to
było jedyne życie, jakie
263
znasz. - Pogłaskała mnie po głowie. - Tata i ja zastanawialiśmy się, czy to
jest najlepsze miejsce dla ciebie.
- Ale co... jak podjęliście decyzję? - Gdy tylko wypowiedziałam te słowa,
wiedziałam już, że to było głupie pytanie.
- Widzisz, mała, gdy straciliśmy twojego ojca, zrozumiałam, że muszę
usunąć się z pola walki...
- I potrzebowałaś pracy? - spróbowałam skończyć za nią. Zbyła mnie.
- Potrzebowałam wrócić do domu.
Kiedy się rozpłakałam? Nie mam pojęcia i zupełnie mnie to nie
obchodziło.
Pogłaskała mnie po głowie i powiedziała:
- Ale najbardziej martwiłam się tym, że spędzisz dzieciństwo, ucząc się,
jak być twardą i silną, a nigdy nie dowiesz się, że bycie delikatną i słodką
jest w porządku. -Wyprostowała się i kazała spojrzeć sobie w oczy. -
Nasza praca nie oznacza, że odłączamy zupełnie tę cząstkę nas, która
kocha, Cam. Kochałam twojego ojca... Kocham twojego ojca. I ciebie.
Gdybym sądziła, że będziesz musiała z tego zrezygnować... nigdy tego
nie zaznać... zabrałabym cię jak najdalej od tego miejsca.
- Wiem - odparłam. To nie kłamstwo.
- To dobrze. Cieszę się, że jesteś dość rozsądna, by to rozumieć -
powiedziała i popchnęła mnie lekko. - A teraz idz. Masz egzaminy przed
sobą.
Przesunęłam dłońmi po twarzy, szukając jakichś zbłąkanych łez, potem
wstałam i skierowałam się do drzwi. Zanim wyszłam, mama zatrzymała
mnie jeszcze raz:
- Byłoby okej, wiesz? Gdybyś zaznaczyła ten drugi kwadracik.
Spojrzałam na nią, ale nie zobaczyłam ani dyrektorki, ani szpiega, ani
nawet mojej matki, tylko tę płaczącą kobietę. Pomyślałam, że kochałam
ją bezgranicznie.
259
- Na twoim miejscu bym tego nie dotykała.
Josh odskoczył na dzwięk mojego głosu, ale jego palce wciąż krążyły
niebezpiecznie blisko miecza Gilly.
- Jesteśmy całkiem niezli w zabezpieczaniu różnych rzeczy, które tu
widzisz - wyjaśniłam, podchodząc bliżej.
Schował ręce do kieszeni i było to pewnie najbezpieczniejsze dla nich
miejsce, ale ten gest przypomniał mi wieczór, kiedy się poznaliśmy.
Zatęskniłam za tamtą ciemną ulicą, szansą, by to wszystko powtórzyć.
- A więc szpieg, tak? - powiedział wreszcie.
Wciąż wpatrywał się w miecz, a ja nie mogłam go za to winić. Nawet nie
chciałam, żeby patrzył na mnie.
- No, tak.
- To wiele wyjaśnia.
- Powiedzieli ci? - zapytałam. Przytaknął.
- Uhm. Trochę mnie oprowadzili.
Jakoś nie bardzo chciało mi się w to wierzyć, ale nie zamierzałam pytać:
 A widziałeś ten poduszkowiec z napędem atomowym w piwnicy?", więc
tylko przytaknęłam.
- Josh, wiesz, że nigdy nie wolno ci...
- Powiedzieć komukolwiek? - Spojrzał na mnie. - Tak, mówili mi.
- Nigdy, Josh. Nigdy.
- Wiem - odparł. - Nie łamię danego słowa. Zabolało. Miało zaboleć.
I tak oto znalezliśmy się w miejscu sekretnych misji i tajemnych
zwycięstw. Z tego miejsca, gdzie stał, mógł to wszystko zobaczyć. Moje
żeńska szkoła nie miała już przed nim tajemnic. Odsłoniłam się przed
nim, ale dzięki temu łączyło nas teraz o wiele więcej niż kiedykolwiek
wcześniej.
- Przepraszam, że kłamałam. Przepraszam, że nie jestem... normalna.
265
- Nie, Cammie, rozumiem to całe szpiegostwo - powiedział wymijająco -
ale kłamałaś nie tylko o szkole.
Jego głos brzmiał ostro, ale jednocześnie wydawało się, że czuł się
urażony. Jego oczy wyglądały jak podbite.
- Ja nawet nie wiem, kim ty jesteś.
- Oczywiście, że wiesz - odparłam - wiesz o wszystkim, co ważne.
- A twój tata? - zapytał. Zamarłam.
- To jest ściśle tajne... to, co się stało... nie mogłam ci powiedzieć.
Chciałam, ale...
- Więc powiedz po prostu, że umarł. Powiedz, że twoja mama nie potrafi
gotować, a ty jesteś jedynaczką. I już nie... wymyślaj sobie rodziny. Nie
wymyślaj całkiem innego życia.
Spojrzał nad poręczą na hol historyczny i wysokie sklepienie Akademii
Gallagher i dodał:
- Co jest takiego świetnego w byciu normalnym? Może i byłam
geniuszem, ale to Josh dostrzegł prawdę.
Przez chwilę zatęskniłam za innym życiem, takim normalnym, na jakiś
czas. Trudno było patrzeć w zranione oczy kogoś, na kim mi zależało, i
powiedzieć mu, że już nigdy nie będę mogła tak naprawdę go po prostu
kochać, bo... wtedy... musiałabym go zabić.
Nagle dotarło do mnie, gdzie się znajdujemy i na co patrzy Josh. Przecież
on wie! Krzyknęłam w myślach. Nie muszę już więcej kłamać, on już tu
jest w środku. Jest jednym z nas (tak jakby). Jest...
Ale on schodził już po schodach. Popędziłam za nim, wołając:
- Josh, poczekaj. Poczekaj! Już wszystko dobrze. Już... Gdy zszedł na dół,
wyciągnął rękę z kieszeni.
- Chcesz je? - W jego dłoni zobaczyłam kolczyki.
- Tak - powiedziałam, wstrzymując łzy.
266
Zbiegłam ze schodów, a on wsunął mi je do ręki tak szybko, że nawet nie
poczułam jego dotyku.
- Uwielbiam je i nie chciałam...
- Jasne. - Odsunął się ode mnie.
Znam jakieś kilkanaście sposobów, jak zniewolić faceta gabarytów Josha
- nie żebym któregoś kiedyś użyła. (No dobra, przyszło mi to do głowy...)
O rany, on wychodzi! Nie wiedziałam, czy się smucić tą stratą, czy
cieszyć, że pozwalamy mu tak po prostu wyjść przez te drzwi - z
nienaruszoną pamięcią o wszystkich naszych tajemnicach. Uznałam, że z
całą pewnością nikt by do tego nie dopuścił, chyba że mu ufają... chyba że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl