[ Pobierz całość w formacie PDF ]
samotny. Tęsknił. Wyszedł na balkon i rozmyślał nad przy-
szłością. Bał się słowa miłość". Nigdy nawet nie był w
związku na tyle poważnym, żeby w ogóle myśleć o jego
przyszłości. Teraz jednak dumał o Paige i o możliwości za-
łożenia przez nich rodziny. Doznał nowej nadziei. Może na-
94
S
R
prawdę będzie w końcu miał wszystko, czego pragnął? Mu-
siał tylko poznać tajemnicę związaną z pojawieniem się
Paige.
Bo po raz pierwszy zaangażował się tak bardzo, a tym-
czasem mógł zostać odrzucony i zraniony. Ogarnął go nie-
pokój. Westchnął i wrócił do sypialni.
- Witaj! Czeka nas pracowity dzień - powiedział, jak
zwykle, o siódmej rano. Poszli z Paige do domku biuro-
wego.
Dzień był bardzo pracowity. Bryce większą część czasu
telefonował. Faks i komputer były w użyciu na okrągło. Do-
piero o piętnastej znalezli chwilę na lunch. Usiedli z kanap-
kami przy basenie. Paige zamknęła oczy.
- Jesteś zmęczona? - Bryce zaczął masować jej szyję i
kark. Zrobiło jej się lepiej. Uśmiechnęła się.
- To bardzo przyjemne - odpowiedziała. Masaż przy-
pominał im obojgu intymne chwile przeżyte razem.
- Wiem, że dzisiaj pracowaliśmy jak w ukropie - ciągnął
Lexington - ale zrobiliśmy ogromnie dużo. Wyprzedziliśmy
plan. Teraz będziemy mogli ograniczyć się w Aspen do
obejrzenia dzieł artystów, jezdzić sobie na nartach i nie mar-
twić się niczym innym. - Odgarnął włosy Paige i pocałował
ją w kark. Ucieszyła się. Zrozumiała, że dzień pracy dobiegł
końca. Rano lecieli do Aspen, pozostawał im jeszcze długi
wieczór...
- Chodzmy popływać. Wiem, gdzie jest taki czerwony
kostium, który świetnie na tobie wygląda.
- Chyba nie chcesz, żebym znowu włożyła te czerwone
paski! Równie dobrze mogłabym nie mieć na sobie nic.
95
S
R
Bryce liznął ją w usta i podniósł z leżaka.
- To jeszcze lepszy pomysł!...
- Bryce!... ObjÄ…Å‚ jÄ….
- Przecież nikt nie może nas tu zobaczyć. Założę się, że
nigdy nie pływałaś nago.
Zaczęli się całować, delikatnie, a już po chwili namiętnie.
Bryce położył dłoń na kuszącym pośladku Paige. Drugą rę-
kę włożył pod jej bluzkę i zręcznie odpiął biustonosz.
Dzień pracy zdecydowanie dobiegł końca.
Następnego dnia odrzutowiec Lexingtona wylądował na
lotnisku w Aspen, gdzie czekał samochód z wypożyczalni.
Bryce i Paige pojechali do wynajętego na trzy dni domu.
Był piękny, położony z dala od miasta, w otoczeniu lasu.
Zbudowany w rustykalnym stylu, zapewniał jednak wszel-
kie współczesne wygody.
W salonie dominował wielki kominek, na drewnianych
podłogach leżały grube dywany. Z zabudowanego, prze-
szklonego tarasu, w którym znajdowało się jacuzzi, rozcią-
gał się widok na Aspen i okoliczne góry. Piętro stanowiło
całość z poddaszem, składało się z dużej sypialni, drugiej -
mniejszej, Å‚azienki oraz pokoju dziennego, zawieszonego
ponad salonem. Także i na górze znajdował się oszklony
balkon i kominek.
Pierwotnie Paige miała nocować w pokoju gościnnym na
parterze. Zamiast tego mieli teraz dzielić z Bryce' em sy-
pialnię na piętrze. Rozpakowali się, podłączyli laptopa i
przenośną drukarkę, i byli gotowi do pracy.
Pojechali do rzezbiarki. Paige była zdumiona, że kobieta
96
S
R
nie pracuje w marmurze ani nie robi gipsowych modeli.
Tworzyła w metalu, głównie w brązie. Niektóre rzezby spa-
wała, ale większość została odlana. Paige zawsze kojarzyła
tego rodzaju sztukę z mężczyznami.
Rzezby były w różnym stylu - od nowoczesnych i abs-
trakcyjnych po tradycyjne. Od razu było widać, że są dobre
- miały swoistą dynamikę, zaklętą wewnątrz energię, a jed-
nocześnie, nie przytłaczały. Każda była dobrze przemyślana
i wspaniale wykonana.
Następnie złożyli wizytę malarzowi. Młody twórca miał
sporą inwencję, a jednocześnie nie zaniedbywał tradycyj-
nych wartości malarskich. Można było powiedzieć, że jego
styl to coś między francuskim impresjonizmem a nowoczes-
nym ekspresjonizmem. W każdym razie był interesujący.
Kompozycja, użycie koloru - ciekawe. Akwarele na pewno
nadawały się do londyńskiej galerii - podobnie jak prace
rzezbiarki.
Paige czuła, że oboje młodzi artyści zostaną wypromo-
wani. Bryce omawiał szczegóły kontraktów. Do wieczora
praca była skończona. Przed powrotem do domu zabrał Pai-
ge na wieczorny obiad do restauracji. Wrócili po zmroku.
Bryce włożył do wiaderka z lodem butelkę szampana i
uruchomił jacuzzi, podczas gdy Paige wprowadzała do
komputera dane związane z wykonaną wcześniej pracą. Gdy
skończyła, Bryce zgasił światło na parterze, tak aby dola-
tywała tylko poświata ze strychu.
- Jacuzzi gotowe, szampan też, ja - także - zakomu-
nikował.
-I ja.
Wyszli na przeszklony taras. Zaczęli całować się czule.
97
S
R
Oboje odegnali niepokojące myśli i poddali się uczuciu.
Bryce wiedział, że w końcu będzie musiał zaryzykować i
wyznać Paige miłość. Miał nadzieję, że ona zrobi to samo.
Ale czy mógł to zrobić, zanim pozna jej tajemnicę?
Zciągnął jej bluzkę. Po chwili pieścili się delikatnie.
Zdjąwszy ubranie, weszli do jacuzzi, Bryce otworzył szam-
pana. Wzniósł kieliszek i powiedział:
- Za wspaniałą kobietę... która jest dla mnie kimś wy-
jÄ…tkowym. - Pili szampana i patrzyli sobie w oczy. Bryce
chciał dodać więcej, ale nie był w stanie wydobyć z siebie
słów. Patrzył na falujące pośród bąbelków piersi Paige i je-
go podniecenie narastało.
Ona zaś cieszyła się, że jest ciemno i że nie widać, jak
bardzo się czerwieni. Może miała u niego poważne szanse?
Ale czy to możliwe, żeby ją kochał tak mocno, jak ona jego?
Nie wiedziała. Nie chciała już myśleć o ojcu i jego firmie.
Może już nigdy.
Gorąca woda masowała ich ciała. Szampan, ciepło i cała
sytuacja spowodowały, że zapragnęli siebie znowu. Zaczęli
całować się ze śmiechem i na poważnie, dotykali się wszę-
dzie, poznając wzajemnie swoje ciała. W którymś momen-
cie Bryce odezwał się:
- Chyba siedzimy już w tej wodzie wystarczająco długo.
- Też tak myślę.
Wyszli z jacuzzi. Paige zadrżała z zimna. Bryce sięgnął
po ręczniki.
Gdy się wytarli, zaniósł ją na poddasze i położył na środ-
ku łóżka. Teraz oboje chcieli tego samego. Zaczęli pieścić
się namiętnie. Paige doznawała przyjemności, jakich nie od-
czuwała jeszcze nigdy w życiu. Po pewnym czasie Bryce
uświadomił
98
S
R
sobie, że pragnie, aby złączyli się w jedno. Ale nie tylko fi-
zycznie. Chciał połączyć się z Paige ciałem i duszą.
Kiedy zaczęli kochać się na dobre, wyszeptał:
- Paige... ja... - Powstrzymał się jednak, z rozmysłem. Nie
chciał powiedzieć za dużo. Po chwili poruszali się wspól-
nym, rozkosznym rytmem. Kolejno doszli do samego szczy-
tu seksualnego uniesienia.
Bryce przycisnął Paige mocno do siebie, nie chciał się z
nią rozłączać. Pocałował ją znowu, z miłością i pożądaniem.
Leżeli tak, przytuleni do siebie nawzajem. Było im razem
dobrze, ciepło, czuli się spełnieni, zadowoleni z tego, że są
razem. Całowali się delikatnie, przytulali, dotykali, milczeli,
wymieniali ciche słowa. Trwało to bardzo długo. W końcu
zasnęli.
99
S
R
ROZDZIAA ÓSMY
Paige i Bryce od wczesnego ranka zjeżdżali na nartach.
Słońce świeciło jasno, śnieg błyszczał, powietrze przesyco-
ne było zapachem sosen. Panowała wiosna, ale warunki nar-
ciarskie były znakomite.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]