[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jak powiedzieć %7łanecie o tym, co się zdarzyło. Wiedział, jak
to ją rozstroi, i pomyślał, że coś tak ohydnego musiało się stać
akurat pierwszego wieczoru po ich powrocie do domu, kiedy
chciał, by czuła się szczęśliwa. Otworzył drzwi do salonu i
zastał %7łanetę stojącą przy oknie, tak jak ją zostawił. Zapadał
zmrok, lecz nie było jeszcze tak ciemno, aby nie widziała jego
twarzy. Zanim zdążył się odezwać, zanim zaczął ujmować w
słowa to, co miał do powiedzenia, krzyknęła, przebiegła przez
pokój i rzuciła się ku niemu.
- Zamierzała... pana... zabić! Wiem, że zamierzała... pana
zabić! A gdyby tak pan... umarł! O Boże... jak to się... mogło...
zdarzyć? - Mówiła bezładnie, przez łzy i szlochanie.
Gdy oplotła go ramionami i podniosła ku niemu oczy w
niknącym świetle słońca, pomyślał, że nigdy nie widział
kogoś tak ślicznego jak ona - z wielkimi oczami pełnymi łez,
rozchylonymi wargami i ciałem drżącym w jego objęciach.
Nie myśląc, nie zastanawiając się, jak mógłby ją
pocieszyć, przywarł wargami do jej ust i wziął w niewolę
pocałunku. Zesztywniała ze zdumienia, po chwili jednak
zdawała stapiać się z nim w jedną całość, jakby to była cała
ochrona i pociecha, której potrzebowała.
Ponieważ usta miała bardzo delikatne, młode i niewinne,
przytulił ją mocniej do siebie i całując odczuł budzące się w
nim doznania, jakich nigdy dotąd nie doświadczył. Nie była to
gwałtowna, płomienna namiętność, której zaznał z wieloma
kobietami i która kończyła się równie szybko, jak wybuchała.
To było coś innego. Tak odmiennego, że przez moment nie
mógł uwierzyć, iż uczuciem, które wzbudza w nim %7łaneta,
jest miłość.
Szczerze musiał przyznać, że kochał ją od długiego czasu.
Najpierw tłumaczył sobie, że jest zbyt młodziutka, żeby go
pociągać lub bawić, jak bardziej wyrafinowane kobiety w
przeszłości, lecz mógł ją przecież chronić i traktować
stosownie do pozycji żony. Teraz pragnął o wiele więcej.
Pragnął jej miłości. Wzbudzała w nim zachwyt nie do
opisania; chciał się więc dowiedzieć, czy on także potrafi
wzniecić w niej to samo uczucie. Nie było ono całkowicie
fizyczne. Ale właśnie dlatego, że była tak śliczna, tak
delikatna i tak niewinna, pragnął jej jako kobiety.
Równocześnie wzbudzała w nim ekstazę czysto duchową,
sprawiając, że całe jego ciało pulsowało i drżało z emocji w
sposób, którego dotąd nie doświadczył. Odnalazł w %7łanecie
to, czego brakowało wszystkim kobietom, które w przeszłości
były jego kochankami. Uczucia, którymi go darzyły, jak
również te, którymi on je obdarzał, były bardzo przyziemne -
zgodne z naturą pożądanie dwóch ciał, nic więcej.
Teraz pragnął nie tylko ciała %7łanety, które już zdawało się
być częścią jego samego, ale także jej serca i duszy. Sprawiła,
że zabrakło mu tchu, dlatego uniósł na chwilę głowę.
Wibrowało ku niej całe jego jestestwo, a po sposobie w jaki
instynktownie przysunęła się do niego, po blasku w jej oczach,
poznał, że ona czuje to samo.
- Kocham cię - powiedział niskim, drżącym głosem.
Potem znów ją całował. %7łaneta czuła, że jego długie,
wymagające i namiętne pocałunki wyrywają jej serce, oddając
je księciu. Nigdy się nie domyślała, nigdy nie miała pojęcia o
istnieć czegoś tak cudownego, jak pocałunki księcia. Tego z
pewnością podświadomie pragnęła, ale nie umiała sobie
wyobrazić, że on może ją pokochać. A jednak - ponieważ byli
ze sobą tak szczęśliwi w Paryżu, nawet po powrocie do Anglii
czuła się pewnie i bezpiecznie - kochała go już wtedy, wcale o
tym nie wiedząc.
- Jak mogłam być tak niemądra, by nie wiedzieć, że to
jest miłość? - pytała samą siebie. - Ale skąd mogłam wiedzieć,
że taka właśnie ona jest?
Jego usta stały się bardziej natarczywe i wymagające,
wywołując w niej niezwykłe, bardzo ekscytujące uczucie.
Chciała mu dać wszystko, czego pragnął, chociaż nie była
pewna, co to jest. Znalazła się w nieznanym niebie, gdzie
wszystko było tak porywające i tak wzruszające, że aż
nierealne.
- Gdybym w tej chwili umarła, wiedziałabym co to jest
doskonałość - pomyślała.
Potem uświadomiła sobie, że nie chce umierać - pragnęła
żyć, chciała być z księciem, pragnęła, aby ją całował i był
blisko, nawet bliżej niż w tej chwili. Dopiero gdy pocałunek
księcia wzniósł ją do zenitu szczęścia, które było niemal nie
do wytrzymania, mruknęła cichutko i ukryła twarz na jego
szyi.
- Moja kochana, moja słodka - mówił książę. - Jak
zdołałaś sprawić, że się tak czuję? Jak mogę cię kochać, skoro
nigdy nie sądziłem, że jestem zdolny do miłości?
- Kocham... cię - wyszeptała %7łaneta. - Kocham cię już...
długo... ale nie wiedziałam, że to... miłość.
- Uwielbiam cię - rzekł książę. - Moje kochanie, znów
ocaliłaś mnie od pułapki zastawionej przez twoją macochę.
%7łaneta uniosła głowę i spojrzała na niego. W jej szeroko
otwartych oczach pojawił się wyraz przerażenia, kiedy
powiedział:
- Porto było zatrute!
- Skąd masz tę pewność?
- Zabiło jednego z naszych lokajów. Napił się z kieliszka,
który nalał dla mnie Jackson i przed którego wypiciem ty
mnie ustrzegłaś.
- Och, nie! - wykrzyknęła %7łaneta ze zgrozą.
- Nic nie mogłem poradzić - rzekł książę. - Aby
oszczędzić skandalu, mogę mieć tylko nadzieję, że doktor
uzna to za atak serca.
%7łaneta zamknęła na moment oczy, po czym powiedziała:
- To mogłeś... być... ty, a wtedy ja... również umarłabym.
Jak możemy... żyć, wiedząc, że ona spróbuje jeszcze raz?
Książę przyciągnął ją do siebie tak mocno, że z trudem
mogła oddychać, a wtedy ona dodała:
- Jestem przerażona! Och, kochany... cudowny Hugo.
Boję się, że... mogę... cię stracić!
Głos jej się załamał i skryła twarz w jego ramionach.
Książę wziął ją na ręce i przeniósł z salonu do sypialni.
Postawił ją obok łóżka, zdjął najpierw diamentowy naszyjnik,
rzucając go niedbale na stolik, następnie rozwiązał szlafrok i
położył ją, wciąż płaczącą, na łóżku. Cicho jęczała, bo nie
chciała zostawać sama, lecz przez łzy nie mogła nic
powiedzieć.
Książę podszedł do drzwi, przekręcił klucz w zamku i po
kilku sekundach leżał obok niej, biorąc delikatnie %7łanetę w
objęcia. Ze zdumienia przestała oddychać, nic jednak nie
powiedziała, lecz już nie płakała. Książę przytulił ją mocno i
rzekł:
- Posłuchaj, ukochana, musisz być teraz bardzo mądra i
rozsądna. Zdołaliśmy się uratować, albo raczej ty mnie
uratowałaś, aż do tej chwili. Nie możemy pozwolić twej
macosze, by nas pokonała lub zrobiła z naszego życia piekło,
tak jak zamierza.
- Chciała... cię zabić - powiedziała %7łaneta szeptem. -
Wtedy byłaby znów u władzy i mogłaby mnie ukarać.
- Czy będę żył, czy też nie - rzekł książę - dopilnuję,
żebyś nie była zależna od ojca i macochy.
Nie ma to jednak znaczenia, ponieważ zamierzam żyć i
sprawić, by moja cudowna żona była ze mną bardzo
szczęśliwa.
Wzmocnił uścisk, kiedy dodał:
- Pomyślmy więc przez chwilę nie o ohydnych intrygach
twej macochy, ale o tym, że się odnalezliśmy, a ja cię kocham.
- Naprawdę... mnie kochasz? - zapytała %7łaneta.
- Kocham cię tak, jak nigdy w życiu nie byłem
zakochany.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]