They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

swojego pokoju.
- To nie twoja sprawa, Jane - zganił ją surowo. - Nie znasz
wszystkich szczegółów. Nie masz prawa ingerować w moje życie.
To stwierdzenie mocno ją zabolało. Próbowała się bronić, ale
Mac nie chciał jej słuchać ani dyskutować na temat Lyle'a czy
Lizzie. Po prostu zamilkł, i tyle.
Ledwie ją tolerował i trzymał się od niej z daleka, chociaż
przyłapała go parę razy na tym, jak ukradkiem na nią zerkał.
Jednak ich przyjazń, która dopiero co zaczęła rozkwitać,
przywiędła.
Mac ani razu nie dał jej odczuć, że jest intruzem, ale Jane
podejrzewała, że pewnie by wolał, aby się wyprowadziła. Może
jednak powinna opuścić jego dom i przyjąć otwarte zaproszenie
doktora Quarlesa. Któż mógł wiedzieć, ile czasu upłynie, zanim
odzyska pamięć. Póki co niczego nowego sobie nie przypomniała.
Jakiś mężczyzna twierdził, że ją rozpoznał, ale wnet się okazało,
że był to fałszywy alarm.
Jane pragnęła w swoim życiu tylko jednego jedynego
pona
ous
l
a
d
an
sc
mężczyzny, a on właśnie się spózniał, chociaż był z nią umówiony
przed sklepem. Kiedy jednak skręciła w następną przecznicę,
usłyszała znajomy warkot silnika.
Mac zatrzymał samochód przy krawężniku, opuścił szybę w
oknie i rzucił:
- Wsiadaj, Jane. - Tylko te dwa słowa.
Tylko tyle. Twarz miał zmarszczoną, ani cienia uśmiechu.
Jane szybko zajęła swoje miejsce. Instynktownie wyczuła, że
coś jest nie w porządku. Gdy się odwróciła, zobaczyła, że Mac ma
poranioną i zakrwawioną twarz, a lewą rękę przyciska do piersi.
Zadrżała ze strachu.- Mac, ty jesteś ranny!
Samochód ruszył powoli. Mac skinął lekko głową i zaraz
skrzywił się z bólu.
- Bandziory myślały, że uda im się zdemolować lokal
Sully'ego. Musiałem tam pojechać i przywołać ich do porządku.
- Gdzie cię najbardziej boli?
- Chyba mam stłuczone żebra. No i jestem trochę po-
kaleczony i podrapany. To wszystko.
- Wszystko? - zawołała Jane. - Musisz pojechać do szpitala.
- Mowy nie ma. Zupełnie dobrze się czuję.
- Ale tak nie wyglądasz - zaprotestowała podniesionym
głosem. - Wyglądasz, jakby cię przejechała ciężarówka.
- Dzięki, miło mi to słyszeć.
pona
ous
l
a
d
an
sc
- Ja nie żartuję, Mac. Ilu ich tam było i co to za miejsce ten
lokal Sully'ego?
- Było ich sześciu. A to miejsce to grill bar - odpowiedział
krótko. Jane obawiała się, że jego żebra są nie tylko stłuczone, ale i
pęknięte.
- A was ilu było?
- Dwóch. Potem nadeszły posiłki.
Serce Jane waliło jak młotem. Do tego momentu niewiele
myślała o zawodzie Maca, o niebezpieczeństwach i ryzyku, na
jakie był narażony każdego dnia. Winchester, myślała, to przecież
małe spokojne miasteczko. Teraz, kiedy się przekonała, że przy
byle okazji może być zagrożone zdrowie Maca, a nawet życie,
przez jej ciało przebiegł zimny dreszcz trwogi.
- Widzę, że masz zabandażowaną rękę. Co się stało?
- To tylko skaleczenie.
- To znaczy, że ktoś zaatakował cię nożem?
- Właśnie. - Mac kiwnął głową. - Ale ratownicy już mnie
opatrzyli.
Dobry Boże, przecież on mógł dzisiaj zginąć. Jane dopiero
teraz zdała sobie sprawę, że jej uczucie do niego jest o wiele
głębsze, niż przypuszczała.
- Dlaczego nie zabrali cię do szpitala?
Mac wzruszył tylko ramieniem, wjeżdżając na podjazd. No
pona
ous
l
a
d
an
sc
tak, nie musiał nic mówić, to było oczywiste. Z pewnością by go
zabrali, gdyby im tylko pozwolił. A on zamiast tego pojechał do
antykwariatu, żeby ją przywiezć do domu.
- Nic mi nie jest, Jane.
Kiedy, trochę przygarbiony, wysiadł z samochodu, Jane
podbiegła, żeby mu pomóc. Wsparł się lekko na jej ramieniu i tak
krok po kroku dotarli do drzwi wejściowych. Jane otworzyła je
kluczem, poprowadziła go do jego sypialni i pomogła usiąść na
łóżku.
- Kręci ci się w głowie? - zapytała, widząc, że przymyka
oczy i głęboko oddycha.
- Można by tak powiedzieć - zaśmiał się krótko. - A swoją
drogą, to przyznam, że nie raz kombinowałem, jak by cię ściągnąć
do mojego pokoju, ale ten sposób w ogóle mi nie przyszedł do
głowy!
- Nie wiedziałam, że taki z ciebie żartowniś - powiedziała
Jane, zachwycona jego wyznaniem. Zaraz jednak przybrała
poważny ton: - A teraz połóż się grzecznie.
Mac posłuchał. Zamknął oczy, opuścił głowę i wyciągnął na
łóżku długie nogi. Jane poprawiła mu poduszkę i rzekła: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl