[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Def Groot. . . Powinieneś z nią pomówić.
Nie, Debren powiedział spokojnie duszysta. Miał w oczach taki sam
smutny uśmiech jak Kipancho. Powinienem ci coś wyjaśnić, bo widzę. . .
Bydlę jesteś.
Nie unoście się, mistrzu wtrącił się rycerz. Def Groot wie, co czyni.
Potwór wciąż odgłosy wydaje, czyli żyw. A póki żyje, ci ludzie pod czarem jego
są jak kukły bezwolne. Znam to z doświadczenia.
Panie Kipancho, co was się tyczy, to. . .
Ona żyje przerwał mu szybko Def Groot. Nie spadła.
Co?
Zrzuciła tę linę.
Co?
Mój pan wdrapał się na samiuśki dach oświadczył chełpliwie Sansa,
który wyrósł obok jak spod ziemi. Ja bym poszedł, ale to depholska lina, nie-
pewna. Męża postury słusznej mogła nie utrzymać, zwłaszcza ze smarkulą na ple-
cach. A pan Def Groot, choć lekki i z umaszczenia wielce do wiewiórki podobny,
namówić się nie dał.
Jest uczonym stwierdził pobłażliwie Kipancho. A to robota dla ludzi
czynu była, takich jak my, Sansa.
Zrzuciła linę? wciąż nie wierzył Debren.
Def Groot, uśmiechnięty nie bardzo ładnie, ściągnął koc ze stołu. Debren za-
mrugał oczami, ale miraż nie zniknął. Cały blat zawalony był lizakami, piernicz-
kami w różnobarwnych polewach, sztabkami czekolad, cukrowymi groszkami,
gwiazdkami, łódeczkami, wiatraczkami, gałganowymi lalkami i misiami z króli-
czego futra, suszonymi figami, rodzynkami i chyba wszystkim, co dobrze zaopa-
trzony jarmark mógł zaoferować spragnionej łakoci i zabawek dziatwie.
198
Która dziesięciolatka by się oparła? Sam widok wystarczył. Kipancho na-
wet dużo gestykulować nie musiał.
Musiał rzucił mało przyjaznie giermek. Boście nie raczyli słów jego
przetłumaczyć.
Znam chłopów powiedział Def Groot, patrząc nieruchomo w prze-
strzeń. Aatwo było przewidzieć, że ktoś z ich krwi się wywodzący za parę
błyskotek honor w kąt ciepnie i zrobi, co mu każą.
Ale skąd to. . . ? Debren przesuwał palcami po słodyczach i figurkach.
W tym kraju, gdzie czwororękich potworów tak wiele, dzieci często prze-
straszone są i smutne. Więc kupiłem tego trochę. Rozdajemy po wsiach.
I dzieci was kochają skomentował Def Groot z nieprzyjemnym uśmie-
chem. A sława waszych czynów idzie daleko w świat, więc świat przysyła
więcej pieniędzy rycerzowi Kipancho. By miał za co kupić więcej słodyczy dla
smutnych dzieci Depholu. Oraz, co trochę znaczniejsze sumy kosztuje, nowe ko-
pie w miejsce połamanych.
Prawda przyznał pogodnie Kipancho. Lepiej nam się ostatnio wie-
dzie. W końcu ludzie zrozumieli, czym są wiatraki.
Debren wziął ze stołu suszoną figę i zaczął ją żuć. Nie chciało mu się jeść, ale
jeszcze bardziej nie chciało mu się mówić.
* * *
Obudziło go parsknięcie konia. Siwek rycerza Kipancho stał obok sterty chru-
stu, którym Sansa miał karmić maleńkie ognisko, ale który marnował się z winy
kamiennego snu giermka. Ognisko nie zgasło całkiem dlatego, że opał był wilgot-
ny i płomienie połykały go powoli.
Dlaczego rycerski koń parskał znad sterty chrustu Debren nie rozumiał.
Uwiązano go na długiej lince i miał do wyboru mnóstwo świeżej trawy. Nie mu-
siał naciągać powrozu i wykręcać boleśnie szyi, podchodząc do śpiących najbli-
żej, jak się da.
Nic, nic wymamrotał Kipancho, otwierając na chwilę jedno oko i prze-
wracając się na posłaniu. To swój, już dobrze.
Koń, uspokojony, wycofał się ku łące. Debren, trochę za pózno, zaczął skano-
wać otaczającą zwierzę aurę. Niechętnie, bo bolała go od tego i ręka, i rozcięte
czoło, a przede wszystkim senność parowała z głowy jak woda z rozgrzanej pa-
telni. Wolał się jednak upewnić.
Trochę to potrwało, bo koń musiał być zdobyczny, przywieziony z północnej
Yougonii lub Bliskiego Zachodu. Do tresury użyto temmozańskiej magii, a i to
nie w postaci bezpośrednich zaklęć, lecz w charakterze katalizatora hipnozy. Nie
miał pojęcia, co potrafi koń rycerza Kipancho. Może tańczyć i śpiewać, a może
199
zupełnie nic poza tym, co potrafi zwykły wierzchowiec, bo czarodzieje innowier-
cy umieli spaprać robotę albo oszukać klienta dokładnie tak samo jak viplańscy
czarodzieje machrusanie. Ale ostrzegł swego pana cicho i dyskretnie, czyli tak,
jak należy.
Zwykłemu rycerzowi ten element tresury nie przydałby się na wiele. Za to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]