They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na linii, przymierzając się do pozycji startowej. "Błysk" to prawdziwy mężczyzna, nie
ma co wątpić.
Przez chwile Joel poczuł, jak Voight mu się przygląda. To niezwykłe.
Zawodnicy rzadko patrzą na siebie przed biegiem, to rodzaj nieśmiałości. Ten był
blady, zaczynał łysieć. Wyglądał na faceta tuż po trzydziestce, lecz sylwetkę miał
młodszą, smuklejszą. Długie nogi, wielkie ręce. Gdy spotkały się ich spojrzenia,
Voight odwrócił wzrok. Cienki łańcuszek na jego szyi błysnął w słońcu, a zawieszony
na nim złoty krzyżyk bujał się lekko na wietrze.
Joel też miał przy sobie talizman. Za paskiem szortów zatknął kosmyk włosów
matki, zapleciony dla niego dziesięć lat temu, przed pierwszym ważnym biegiem.
Następnego roku matka wróciła na Barbados i tam zmarła. Wielki żal, ogromna
strata. Bez Camerona załamałby się.
Cameron ze stopni katedry przyglądał się przygotowaniom. Chciał zobaczyć
start, a następnie zamierzał objechać rowerem Strand od tyłu i zdążyć na finisz.
Przybędzie tam na długo przed zawodnikami, a o przebiegu wyścigu posłucha w
radiu. Czuł się dobrze. Jego chłopak jest w świetnej formie, bez względu na mdłości,
ten bieg to idealny sposób na pobudzenie jego bojowości.
Trasa była wprawdzie długa, biegła przez Ludgate Circus, wzdłuż Fleet Street,
skręcała przy Tempie Bar w Strand, następnie przecinała narożnik Trafalgar i
kierowała się koło Whitehall do parlamentu. Nawierzchnia asfaltowa. To jednak dobra
próba dla Joela, zmusi go do wysiłku, co wyjdzie mu na dobre. Chłopak nadawał się
na długodystansowca, Cameron wiedział o tym. Nigdy nie był sprinterem, nie potrafił
tak precyzyjnie stawiać kroków. Potrzebował dystansu i czasu, by wejść w tempo,
uspokoić się i wypracować własną taktykę. Powyżej 800 metrów biegał naturalnie,
bardzo oszczędnym krokiem, rytmem bliskim doskonałemu. Przede wszystkim miał
odwagę. Dzięki niej zdobył złoto, dzięki niej stale pierwszy osiągał metę. To
odróżniało Joela od innych. Pojawiały się rzesze dzieciaków z błyskotliwą techniką,
lecz bez odwagi te umiejętności nic nie znaczyły. Ryzykować, kiedy warto, biec aż do
utraty przytomności, to się liczyło, Cameron wiedział o tym. Chętnie myślał, że sam
ma coś z tego.
Dziś chłopak nie wygląda na szczęśliwego. Cameron stawiał na kłopoty z
kobietą. Zawsze były z tym problemy, zwłaszcza odkąd Joel zdobył sławę złotego
medalisty. Starał się mu wytłumaczyć, że po zakończeniu kariery będzie miał
mnóstwo czasu na łóżko i figle, lecz celibat nie pociągał Joela. Zresztą Cameron nie
miał mu tego za złe.
Uniesiony w górę pistolet wypalił. Było to raczej pyknięcie niż wystrzał.
Spłoszone z kopuły św. Pawła gołębie przerwały modły i wzniosły się w górę, głośno
trajkocząc.
Joelowi wyszedł start. Czysty, gładki i szybki.
Tłum natychmiast zaczął skandować jego nazwisko, dobiegło doń z boków i z
tyłu w burzy sympatii i entuzjazmu.
Cameron obserwował pierwsze dwadzieścia metrów, na których biegacze
ustawili się w stawce. Na przedzie znalazł się Loyer, Cameron nie był pewny,
przypadkowo czy celowo. Joel trzymał się za McCloudem biegnącym tuż po Loyerze.
- Nie śpiesz się, chłopcze - powiedział Cameron i wycofał się z miejsca startu.
Rower zostawił w Paternoster Rów, minutę drogi od placu. Nigdy nie lubił
samochodów. Na rowerze jest się panem samego siebie. Czego więcej można by
chcieć?
- ... Co za wspaniały start, zanosi się na cudowny bieg. Są już za placem, tłum
pędzi za nimi. Bardziej przypomina to mistrzostwa Europy niż bieg dobroczynny. Czy
nie wydaje ci się, Jim?
- Tak, Mikę, widzę tłumy wzdłuż całej trasy na Heet Street. Policja prosiła
mnie, bym przypomniał ludziom, aby nie próbowali przyjeżdżać na miejsce biegu, bo
oczywiście wszystkie ulice zostały z tej okazji zamknięte. Kto spróbuje w nie wjechać,
nigdzie się nie dostanie.
- Kto teraz prowadzi?
- Cóż, teraz dyktuje tempo Nick Loyer, choć oczywiście, wiemy, że przy takim
dystansie stosuje się różne taktyki. To więcej niż bieg średniodystansowy, a mniej niż
maraton, lecz wszyscy zawodnicy są taktykami, będą próbowali zmusić innych do
objęcia prowadzenia na początku biegu.
Cameron zawsze mówił:  pozwól innym na bohaterstwo".
Joelowi trudno się było tego nauczyć.
-  To głupie, bardzo głupie. Nie marnuj czasu na popisy, niech supermeni mają
swoje pięć minut. Trzymaj się w stawce, lecz raczej z tyłu. Lepiej niech ci gratulują
zwycięstwa, niż by mieli cię nazywać ambitnym przegranym.
Zwycięż. Zwycięż. Zwycięż.
Za każdą cenę. Niemal za każdą cenę.
Zwycięż.
Człowiek, który nie chce zwyciężyć, nie będzie moim przyjacielem. Jeśli
chcesz to robić, bo lubisz, dla sportu, idz do kogoś innego. Tylko uczniaki wierzą w te
bzdury o radości płynącej z samej gry. Przegrywający się nie radują, mój chłopcze.
Co powiedziałem?
- Przegrani się nie radują.
- Bądz barbarzyńcą. Przestrzegaj zasad, lecz balansuj na ich skraju. Naciągaj,
jak tylko możesz. Nie daj innym sukinsynom wmówić sobie czegoś innego. Masz
wygrać. Co powiedziałem?
- Wygrać".
Paternoster Rów dobiegała stłumiona wrzawa, budynki zasłaniały słońce. Było
chłodno. Gołębie ciągle krążyły. Tylko one wypełniały boczne uliczki. Wydawało się,
że reszta świata ogląda bieg.
Cameron odczepił rower, schował łańcuch i kłódkę, potem wskoczył na
siodełko. Całkiem zgrabnie jak na pięćdziesiątkę, pomimo wypalania sporej ilości
tanich cygar. Włączył radio. Odbiór był słaby, przeszkadzały domy, słyszał same
trzaski. Pedałując próbował poprawić fonię. Bez większego skutku.
- ... NickLoyer został już w tyle... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl