[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Panuję nad swoim życiem, powtarzała w kółko. Po-
trafię użyć swojej siły, by zatroszczyć się o siebie...
Cienka strużka zielonego płynu przepłynęła tuż obok
jej buta. Być może miała władzę nad własnym życiem,
ale nad samochodem zupełnie nie panowała. Nawet nie
zauważyła nadjeżdżającego z tyłu auta. Ocknęła się
dopiero wtedy, kiedy zatrzymał się tuż przy niej. Ze-
sztywniała ze strachu. Minęła długa chwila, nim przyszło
jej do głowy, że ktoś zatrzymał się, żeby jej pomóc.
Odwróciła się, chcąc podziękować swemu wybawcy.
Od razu poznała szerokie bary Maddoxa, jeszcze
Odszukać szczęście 51
zanim ujrzała twarz. Ann najpierw się ucieszyła, potem
poczuła ulgę, a w końcu gniew.
Znowu Rob cię przysłał! krzyknęła.
Ostre słowa zdumiały ją tak samo, jak jego. Maddox
zatrzymał się pół metra od niej.
Nie.
Więc po co się zatrzymałeś? %7łeby sobie popatrzeć?
%7łeby pomóc odparł, wdeptując w ziemię niedo-
pałek papierosa.
Ann się zawstydziła. Przecież od początku wiedziała,
że chciał pomóc. Był policjantem, przy każdym by się
zatrzymał. Jednak Ann wciąż nie mogła zapomnieć, jak
głupio się wczoraj zachowała, jak omal nie uwierzyła
w jego dobroć i troskliwość.
Ile mnie to będzie kosztowało?
Ją samą zabolał prowokacyjny ton tego pytania. Ale
Maddox wcale się tym nie przejął. Stał spokojnie, wielki
jak góra... Przyjmował od niej ciosy i nawet nie próbował
oddać.
Jeszcze nie wiem powiedział. Muszę najpierw
ustalić, co się stało.
Zrobiła się dziura w... Nadal nie wiedziała, jak się
nazywa to coś, w czym była dziura.
Postąpił krok w jej kierunku. Ann gwałtownie się
cofnęła, więc się zatrzymał. A potem pochylił się i ponad
jej ramieniem zajrzał pod maskę.
Przewód od chłodnicy stwierdził.
Przewód od chłodnicy powtórzyła Ann, starając
się zapamiętać tę nazwę. Czy to się da naprawić?
Na razie można zakleić, ale potem trzeba to będzie
wymienić. Obydwa przewody trzeba wymienić. Ten
obok też lada chwila może pęknąć. Widzisz?
52 Virginia Kantra
Popatrzyła bez większego zainteresowania. Nie miała
pieniędzy na naprawę auta. Zresztą miała teraz co innego
na głowie.
Muszę odebrać Mitchella.
Skąd?
Z Jaycee Park.
Maddox zastanawiał się przez moment. Do parku
było niedaleko, a dziura w przewodzie niewielka...
Chyba dasz radę tam dojechać powiedział.
Do domu też? spytała.
Uśmiechnął się. Jakoś tak zwyczajnie i jakby trochę
kpiąco, a jednak Ann zrobiło się ciepło na sercu.
Do domu też obiecał.
Mitchell bardzo się martwi, kiedy się spózniam
tłumaczyła się, żeby wiedział, że nie o nią tu chodzi.
Troszczy się o swoją mamę?
No właśnie. Uśmiechnęła się, wdzięczna za to, że
od razu zrozumiał, w czym rzecz.
Mitchell rzeczywiście bardzo się o nią troszczył.
I bardzo potrzebował codziennych rytuałów, które stwo-
rzyli po to, żeby czuć, że wszystko jest w porządku. Rob
zawsze się wyśmiewał z jej przesadnej matczynej trosk-
liwości i z konsekwencji, z jaką Ann przestrzegała
codziennego rytuału towarzyszącego układaniu Mitchel-
la do łóżka. Ale gdyby ośmieliła się naruszyć porządek
dnia Roba, gdyby w czymś mu uchybiła, wybuchłoby
piekło.
No, to do roboty wyrwał ją z zamyślenia spokojny
głos Maddoxa.
Wrócił do swego samochodu. Ann z podziwem pa-
trzyła na jego zgrabną sylwetkę, na długie nogi w opię-
tych, starych dżinsach... Poczuła, że się rumieni. Wy-
Odszukać szczęście 53
tłumaczyła sobie, że to z powodu upału, który wdzierał
się pod cienką bluzkę i cały czas unosił się nad szosą
przezroczystymi falami.
Maddox przyniósł baniak z wodą i taśmę klejącą.
Taśma klejąca? Zdziwiła się Ann. Wozisz to
wszystko ze sobą?
Owszem, w bagażniku. Tak jak wszyscy dodał ze
śmiertelnie poważną miną.
Zachciało jej się śmiać, ale nie roześmiała się, bała się
go obrazić. No, bo przecież mogło się zdarzyć, że to wcale
nie miał być żart. Rob nie lubił, kiedy się z niego śmiała.
Zresztą w ogóle nie bardzo miała się z czego śmiać
w czasie trwania ich małżeństwa...
Od dzisiaj ja też będę wozić taśmę obiecała solennie.
Przyglądała się, jak wyciera pęknięty przewód chus-
teczką, a potem obwiązuje go starannie taśmą klejącą.
Jakiś czas powinno wytrzymać powiedział Mad-
dox, odstawiając pojemnik z wodą. Dziesięć minut albo
coś koło tego.
Wytarł ręce w chusteczkę, którą przedtem osuszał
pęknięty przewód. Miał wielkie, kwadratowe dłonie
i grube nadgarstki, paznokcie krótko obcięte i czyste. Ale
nie wypolerowane, tak jak u Roba.
Oderwała wzrok od jego dłoni, a kiedy podniosła
głowę, okazało się, że Maddox na nią patrzy. Krew
uderzyła jej do głowy.
Dziękuję wydukała. I przepraszam, jeśli wczoraj
okazałam się niezbyt grzeczna dodała, zdobywszy się
na odwagę.
Chyba wyprowadziliśmy cię z równowagi. Mad-
dox mówił żartobliwie i tak jakoś ciepło... Jakby wcale
nie potrzebował tych jej przeprosin.
54 Virginia Kantra
Dopiero teraz przyszło jej do głowy, że to Rob
nastawił ją wrogo do dawnego kolegi. To on chciał, żeby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]