[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obiecał już bezodsetkowe pożyczki i masz jeszcze ubezpieczenie".
To była prawda. Oczywiście że mógł odbudować. Z mocniejszymi fundamentami. Więcej stali, więcej
betonu. Ale teraz ta myśl napawała go wstrętem. Myślał o swoim złudzeniu. O Duffym pożerającym lody i
dumającym o okrucieństwie człowieka. Bóle głowy zmniejszały się, więc przypuszczał że więcej nie będzie
prześladowany przez podobne delirie, ale wciąż pamiętał słowa rozmowy. "Odbudować?" chciał spytać
Vince'a "Dlaczego?"
Zachował jednak swe wątpliwości dla siebie. Robiąc dobrą minę do złej gry, uśmiechnął się nawet raz lub
dwa. Kiedy jednak Vince poszedł na piwo, natychmiast przestał kopać i usiadł na gruzowisku, wpatrując się
w dolinę.
Gdzie Duffy zniknął tym razem? Z powrotem gdzie już był wcześniej, w głębi Mullholland?
Bez zastanawiania się nad swoimi czynami, wstał i zaczął iść. Zamysł poszukiwania Duffy'ego był jedynie
mglistą notką gdzieś z odchłani jego umysłu, ale im bardziej oddalał się od domu tym bardziej koncentrował
Clive Barker Zwierzęce życie http://www.clivebarker.prv.pl
5
się na tym zamierzeniu. Jeśli tylko zdołałby odnalezć psa, byłby to znak że to życie nie było do poprawki.
Odbudowałby je z mocniejszymi fundamentami.
Wszędzie widoczne były sceny zniszczenia - domy które pragnął mieć wymazane, baseny zawalone,
samochody zgniecione - ale kiedy nareszcie osiągnął krawędz powietrze było czystsze niż to które pamiętał.
Wędrował może przez ćwierć mili, aż osiągnął miejsce gdzie krzaki na boku drogi zostały stratowane.
Zaciekawiony, zszedł z asfaltowej nawierzchni i wszedł w kurz podążając błotnistym podłożem w stronę
miejsca ukrytego przed oczyma człowieka przez ścianę drzew.
Zanim jeszcze osiągnął mały gaj, absurdalne podejrzenie sprawiło że po jego karku przeszły ciarki. Ziemia
nie była wzburzona przez ludzka stopę. Zwierzęta tu były wcześniej, w znacznej ilości. Nie przyszły z
jednego kierunku. Zcieżki do tego miejsca były udeptane z każdego wyobrażalnego punktu geograficznego.
Chciał odwrócić się i uciec, ale ciekawość zwyciężyła strach. Z sercem dudniącym nawet w skroniach,
wślizgnął się między drzewa.
Gaj był opuszczony. Ale widniał tam dowód wcześniejszego ogromnego zgromadzenia. Zlady kopyt i łap
odciśnięte w kurzu, pióra i sierść przelatujące wokół, ekskrementy uformowane w kopce czy rozbryzgane
wszędzie wokół.
A w środku zagajnika, pęknięcie w ziemi. Uparcie zbliżył się do niego. Nie było dymu. Grunt był trwały i
zimny. Jakikolwiek cud miał tu miejsce - jeśli w ogóle jakiś - przeminął.
A może nie? Kątem oka dostrzegł ruch i spoglądając wokół zobaczył Duffy'ego wychodzącego z pomiędzy
drzew.
"Więc..." przyznał "To wszystko było prawdą"
Na dzwięk głosu swego pana, Duffy podbiegł, skacząc do twarzy Ralpha aby go polizać.
"Duffy" zapytał Ralph "Czy ty mnie słuchasz? Powiedziałem że ci wierzę"
Duffy jedynie zaszczekał i zaczął biegać w kółko.
"Cholera , mów do mnie! " krzyknął Ralph.
Clive Barker Zwierzęce życie http://www.clivebarker.prv.pl
6
Pies szczeknął ponownie kiwając zaciekle ogonem. Potem odszedł, z dala od chłodu zagajnika, spoglądając
za siebie czy pan podąża za nim.
Ralph po raz ostatni spojrzał na pęknięcie za sobą, a potem ruszył za psem w stronę słońca, depcząc po
drodze po tuzinach różnych fekaliów.
Duffy ciągle hasał i szczekał i nie zaprzestał przez całą drogę do domu. Ralph nasłuchiwał, mając nadzieję
na usłyszenie rozpoznawalnej frazy (choć słowa) w psim jazgocie. Ale słyszał jedynie psie
błogosławieństwa bycia żywym i powrotu karmiącego go stworzenia.
To oczywiście nie stanowiło odpowiedzi na żadne z jego pytań.
Ale radosny nastrój Duffy'ego był zarazliwy. Do czasu ujrzenia zgliszcz, Ralph zdążył już zaplanować
wygląd domu który pewnego dnia zajmie ich miejsce.
Jednakże postanowił nie zmarnować swego serca na miłość do nowego budynku; w przypadku
niekorzystnego wyniku głosowania i pościgu zwierząt chciał stworzyć proste psie schronienie aby utrzymać
swego mistrza przed rozpaczą.
Clive Barker Zwierzęce życie http://www.clivebarker.prv.pl
7
[ Pobierz całość w formacie PDF ]