[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Umawiałem się z gnojem. Jeśli nie przyjdzie... nie musiał kończyć. Każdy wiedział,
jaki los czeka Kazń bez pomocy. Mieli za mało jedzenia, za mało ludzi. Wkrótce, po tygodniu
może dwóch, będą zbyt słabi, żeby się bronić. A wtedy chudzielce po prostu wejdą do miasta
przez nikogo nie niepokojone.
Chyba wiem, jak uratować Kazń odezwał się Bram.
Oczy zebranych natychmiast powędrowały w jego kierunku.
Chudzielce to żarłoczne, bezwzględne potwory. Ale tylko potwory. Absolutnie bezmyślne,
kierujące się instynktem. To Izabela jest ich mózgiem. Sama mi to powiedziała. Jeśli
pozbędziemy się księżnej, bez trudu uda się rozpędzić chudzielce.
A jak chcesz się pozbyć księżnej?
Zabiję ją.
Mocne słowa, Holendrze Siren chrząknął i splunął gęstą flegmą na podłogę
Doktorze, czy takiego upiora da się w ogóle zabić?
Carridan pokręcił głową.
Nie wiem, Siren. Ta osoba, ta księżna. To dla mnie zagadka. Nie rozumiem, dlaczego żyje,
skąd się wzięła.
Aha. Czyli twój plan Holendrze polega na tym, że wyjdziesz samotnie z miasta, dotrzesz
do księżnej i zabijesz ją, pomimo tego, że nie wiadomo, czy w ogóle jest to możliwe i nie do
końca wiadomo, gdzie jest?
Nie wyjdzie sam włączył się Lisiecki Pójdę z nim. Księżna musi być gdzieś w
pobliżu miasta.
Aha... I to niby wszystko zmienia?
Nie przyznał Bram Ale taki właśnie jest plan.
Cóż... Siren wzruszył ramionami i uśmiechnął się szeroko Warto w takim razie
spróbować.
Będziemy potrzebowali pomocy powiedział Holender Jeśli to ma się udać,
będziecie musieli odwrócić uwagę chudzielców.
Jak? zapytała Sava.
Urządzając wycieczkę za mury.
Nim skończył mówić, po samych minach zebranych poszukiwaczy widział, że jego pomysł
nie zdobył ich akceptacji i nie ma szans, żeby ich do niego przekonać. Plan Holendra podobał im
się tak długo, jak długo sami nie mieli narażać przy jego realizacji głów.
To niemożliwe wyjaśniła Sava Jesteśmy zbyt słabi. Ludzie nie mają doświadczenia
w walce, ledwo bronią murów, nie trzymają szyku i są na bakier z dyscypliną. Naprawdę
wyobrażasz sobie, że byliby w stanie przeprowadzić wycieczkę, a potem jeszcze z niej wrócić?
Jesteśmy poszukiwaczami, Holendrze, nie żołnierzami.
Jej zdecydowane słowa spotkały się z pełnymi poparcia chrząknięciami reszty zebranych.
Moglibyście rzucić jedzenie za mury zaproponował Lisiecki. Chudzielce na pewno
się na nie rzucą. Ale musiałoby być go sporo. Być może nawet połowa waszych zapasów.
Sava parsknęła śmiechem.
Piotrze! Nie będziemy oddawać chudzielcom naszego prowiantu!
Ale coś musicie zrobić! Jeśli nie odwrócicie ich uwagi, nie będziemy mieli szans na
dotarcie do księżnej! zaprotestował Bram.
Holender rozejrzał się po twarzach obecnych, ale nikt nie zamierzał go wesprzeć. Nawet
Carridan.
Sztuczka z koniem przerwał ciszę Siren.
Słucham?
Sztuczka z koniem powtórzył głośniej i wyrazniej szeryf.
Nikt go nie zrozumiał. Mieszkańcy Kazni patrzyli na siebie pytająco. Siren podszedł do baru
i nalał sobie kolejny kieliszek. Wypił go jednym haustem. Nie zamierzał niczego tłumaczyć. To
na Brama spadł ten obowiązek.
Szpital odezwał się Holender. Oddamy im szpital
Carridan poderwał się z miejsca i wycelował w Sirena palcem.
Nie! jęknął Nie! Nie odważysz się!
Po sali przebiegł cichy szmer. Siren tylko wzruszył ramionami.
Musimy jakoś odwrócić uwagę chudzielców powiedział Przez to, że Carridan uparł
się, że musimy bronić tej umieralni, niepotrzebnie wydłużyliśmy linię obrony. Dzisiaj o mało co
a ta decyzja drogo by nas kosztowała.
Ale tam są ludzie Siren! Chorzy ludzie!
A ilu z nich do tej pory uratowałeś, doktorku?! krzyknął Siren %7ładnego. Ani, kurwa,
jednego. Głód zabił każdego, na kogo spadł.
Carridan wyciągnął ręce przed siebie i zrobił trzy kroki w stronę szeryfa. Przez chwilę
wydawało się, że zamierza go uderzyć, ale nagle zatrzymał się i opuścił ramiona.
Tak nie wolno, Siren.
Ci ludzie i tak umrą, doktorku. Tych, którzy nie są chorzy na głód przeniesiemy do miasta.
Tutaj zorganizujemy nową placówkę. Ale cała reszta zostanie, odwróci uwagę chudzielców.
Zebrani potrzebowali chwilę na zastanowienie, a potem, ku rozpaczy Carridana, zaczęli
początkowo nieśmiało, a potem coraz wyrazniej przytakiwać z aprobatą.
Nie rób tego, Siren szepnął lekarz To są ciągle ludzie. Mają swoją godność, należy
im się dobra śmierć. A nie taka... taka od chudzielców.
Kto jest za? zapytał szeryf.
Uniosły się ramiona niemal wszystkich zebranych.
Wniosek przeszedł oznajmił Siren i odwrócił się w stronę Brama Masz swoją
przynętę, Holendrze.
Bram przełknął cicho ślinę i poczuł, że musi się napić. Lisiecki w milczeniu, z ponurym
wyrazem twarzy, dopalał kolejnego papierosa. Kiedy skończył, rzucił niedopałek na podłogę i
przygniótł go obcasem. Wstał, poprawił kurtę i spojrzał prosto w oczy zdruzgotanego Carridana.
Tak bywa, doktorze powiedział Tak to już, kurwa, bywa.
Rozdział 15. Sztuczka z koniem
Noc minęła niespokojnie. Chudzielce atakowały kilkakrotnie w różnych miejscach. Zwykle
były to grupy nie większe niż dwadzieścia, trzydzieści stworów. Aatwo było je przegonić, ale
obrońcy dostawali gęsiej skórki, ilekroć słyszeli charakterystyczny wrzask potworów. Do tego
wieść o tym, że Stary nie przyjdzie z odsieczą szybko się rozniosła i stało się jasne, że miasto
długo się już nie utrzyma. Niektórzy poszukiwacze już planowali ucieczkę, inni dopiero się nad
tym zastanawiali. Nawet Siren nie miał w społeczności takiego autorytetu, żeby powstrzymać
nieuchronny rozpad wspólnoty obrońców.
Bram i Lisiecki, kiedy nie biegli na zagrożone odcinki, siedzieli wraz z szeryfem w jednym z
pokoi w hotelu Savy. Za oświetlenie służyły im dwie łojowe świece. Na drewnianym,
kwadratowym stole położyli dużą, szarą kartkę papieru, na której ogryzkiem starego ołówka
narysowali niezgrabny plan okolicy. Jego centralnym punktem była Kazń. Bram zaznaczył
krzyżykiem miejsce, gdzie do lasu wszedł Silvan.
Niedaleko tego miejsca znajduje się niewielkie wzgórze. Dobrze z niego widać całe
miasto powiedział Lisiecki.
Holender nachylił się nad mapą i przesunął świeczkę bliżej. Wpatrywał się w nierówne,
lekko faliste linie, symbolizujące las krzaczki i wstęgę pobliskiej rzeki.
Jest jakieś inne miejsce, skąd można dowodzić oblężeniem? zapytał.
Nie przeceniasz ich? Może po prostu rzucają na nas chudzielce falami, bez planu i
pomysłu.
Silvan próbował zająć miasto za pomocą pierwszego szturmu. Kiedy mu się to nie udało,
wysyła kolejne podjazdy, żeby sprawdzić nasze słabe punkty. To nie jest chaotyczne działanie.
On i księżna naprawdę kierują chudzielcami.
Siren nie wydawał się do końca przekonany. Przeszedł pod ścianę i oparł się o nią plecami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]