[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Za moment. Ju\ biegnę po klucz?
Rzeczywiście za pięć minut zjawił się z powrotem z kluczem w ręce i poprowadził ją do
nowego mieszkania. Składało się ono z trzech małych pokoików, których okna wychodziły na
ogród. Nie było tu znać \adnej wytworności, skromnie, ale ze smakiem umeblowane, podobały
się jej o wiele więcej ni\ poprzedni przepych.
Czy zadowala to panią? pytał.
Najzupełniej. Bardzo mi się podobają odrzekła. Czy mogę się dowiedzieć, kto
mieszka obok?
Po prawej stronie bona, a po lewej jest moje mieszkanie. Zauwa\ył, \e rzuciła
badawczym okiem na lewą ścianę, więc odparł z uśmiechem:
Proszę się nie obawiać, seniora; tu nie ma ani niedyskretnych dziurek, ani tapetowanych
drzwi.
Nie zareagowała na tę uwagę, tylko zapytała:
Więc mogę się tu sprowadzić?
Tak.
Zaraz?
Zaraz.
Ma pan mi jeszcze coś do powiedzenia?
Obecnie nie.
Więc je\eli będę coś potrzebowała zwrócę się do pana. Adieu, panie rządco!
Skłoniła się, więc nie pozostało mu nic innego jak równie\ ją po\egnać.
Adieu seniora! Nie pojmuję wprawdzie wielu rzeczy w pani postępowaniu, ale myślę, \e
w przyszłości lepiej się zrozumiemy, ni\ teraz. Sądzę, \e z czasem lepiej się poznamy.
Nie odpowiedziała nic, więc skłonił się i wyszedł, dą\ąc wprost do księcia.
No i có\, zadowolona? spytał ksią\ę.
Zdaje się, jaśnie panie, \e tak, ale to diabeł nie kobieta, za pozwoleniem.
Dlaczego?
Ksią\ę sam to przed chwilą poznał, obecnie zaś ze mną postępowała, jakby ona była
królową, a ja jej słu\ącym. Nie sądzę, by za zaszczyt poczynała sobie zostanie kochanką księcia
Olsunny.
To się zrobi z czasem. Tymczasowo masz dwie rzeczy do załatwienia.
Co takiego?
Najpierw musi być zmieniony zamek do jej drzwi.
Ach!
Mianowicie na taki, do którego ja będą miał drugi klucz, a klucz ten nie tylko zamek, ale
i zasuwkę zarazem otwierać będzie, tak \ebym mógł wejść do niej, kiedy tylko zechcę, pomimo
\e zasunie rygiel.
To da się zrobić.
Ale tak, aby tego nie spostrzegła. Rozumiesz?
Najzupełniej odrzekł Kortejo ze swym skrytym uśmiechem. A to drugie co mam
załatwić?
Czy wierzysz w napoje miłosne?
Nie.
Powiadają powszechnie, \e są niektórzy ludzie, którzy się znają na przygotowaniu
podobnych trunków.
Tak, powiadają, ale ja nie wierzę, \e to prawda. Zresztą rozchodzi się o to, co się rozumie
pod tym miłosnym trunkiem .
No, a co ty przez to rozumiesz?
Ja sądzę, \e to jest lekarstwo, które podane jakiejś osobie, zmusza ją do pokochania tego,
który je podał.
Ja myślę tak samo. Więc nie wierzysz, by taki środek istniał, Kortejo?
Nie.
Ale przecie\ często słyszałem o lekarzach, Cyganach, czarownicach, kabalistkach,
którzy podobne trunki przyrządzali i podawali. Musi być w tym część prawdy.
O tym nie wiem. Ci ludzie umieją przyrządzać środki słu\ące do spotęgowania zmysłów,
jednak środki te nie są w stanie obudzić prawdziwej, dłu\szej miłości. Działają tylko chwilowo,
dra\niąc nerwy do szaleństwa prawie, jednak prędko to przechodzi, poczym następuje
odwrotna reakcja i wręcz obrzydzenie. Takie napoje mo\na rzeczywiście dostać.
U kogo?
Tego nie wiem, czy mam się dowiedzieć?
Tak, tylko skrycie.
Tymczasowo ksią\ę da jej spokój?
Naturalnie, trzeba uśpić jej podejrzenie uśpić.
Ale ona zechce wskazówek co do swych obowiązków i to dokładnych.
Ty jej je podasz. Polegam na tobie i rozporządzenia w tym względzie dane, potwierdzę.
Taką rozmowę prowadzili ci dwaj mę\owie honoru, te dwa zepsute na wskroś charaktery, o
wyuzdanych namiętnościach, nie wzdrygające się nawet przed zbrodnią. Guwernantka stała tu\
nad przepaścią, z której kochająca ręka Sternaua chciała ją wyrwać, jednak sama ją odtrąciła.
Zaraz na drugi dzień rozpoczęła swe obowiązki z całą energią, przepisy i rozporządzenia
księcia co do edukacji otrzymała od rządcy. Z ka\dym dniem rosło przywiązanie małej
księ\niczki do nowej guwernantki, nawet i bona z czasem stawała się przyjazniejsza i
rozmowniejsza.
Tak minęło czternaście dni. Nagle otrzymała rozkaz, aby towarzyszyć księ\niczce podczas
spaceru powozem, razem z jej ojcem. Có\ jej pozostawało? Musiała usłuchać. Przeja\d\ka
prowadziła przez miasto i przedmieścia. Ksią\ę siedział na przedzie, podczas, gdy tylne
siedzenie było zajęte przez nią i małą księ\niczkę. Jak tylko oddalili się za miasto rozkazał jej
przysiąść się do siebie. Powiedział to tak stanowczym i rozkazującym tonem, \e nie śmiała się
opierać. Gdy poczuł tylko jej obecność koło siebie wziął ją za rękę i rzekł:
Seniora, właśnie wybrałem tę chwilę, by pani powiedzieć, \e pozyskała pani moje
całkowite zaufanie.
To był cel, jaki sobie postawiałam odrzekła.
Chciała wycofać swą, rękę, ale nie udało jej się, za silnie ją trzymał.
Umiała pani sobie zdobyć serce swojej uczennicy, ciągnął dalej to ju\ wiele
znaczy. Mo\e uda się i reszta, \e i innym sercem pani zawładnie.
Przy tych słowach chciał pocałować jej rękę, lecz szybko ją wyrwała. Księ\niczka Flora,
poczęła być niespokojna, widząc to szamotanie.
Papa, ty nic złego nie uczynisz seniorze Walser rzekła z nadąsaną minką.
O nie, nic złego rzekł uspakajając córkę.
Ja ją bardzo lubię zapewniało dziecko.
Ja tak\e odrzekł, starając się ponownie uchwycić rękę guwernantki.
Papo, nie dotykaj seniory Walser rzekło dziecko.
Dlaczego?
Bo my się ciebie boimy.
Zaśmiał się.
Do tego nie macie najmniejszego powodu.
Starał się objąć jej kibić.
Juan zawołała na stangreta. Natychmiast zawracaj!
Stangret posłuchał myśląc, \e to \yczenie księcia, choć powiedziane przez guwernantkę.
Ten jednak zmarszczył groznie czoło i łapiąc się z gniewem za gęstą brodę, rzekł ostro:
Pani zapomina kim jest?
Uśmiechnęła się spokojnie i z miną pewną siebie odrzekła:
Właśnie myślę, \e dałam dowód, i\ doskonale wiem kim jestem.
Więc pani chce prowadzić walkę, seniora?
Walkę, dlaczego, po co?
Kto chce coś zdobyć, musi walczyć, je\eli przeciwnik się dobrowolnie nie poddaje.
Przeciwnik mo\e uniknąć walki, pomimo tego nie potrzebuje się poddać.
W jaki sposób, proszę to wytłumaczyć.
Potrzebuje tylko uciec z pola walki.
A je\eli jest zamknięty i osaczony ze wszystkich stron? Wtedy przecie\ musi się poddać.
Nie sądzę. Mo\e liczyć na pomoc obcych potęg. Zresztą, jaśnie panie nie widzę \adnej
potrzeby sprzeczania się. Ja mam się zajmować wychowaniem księ\niczki Flory i to zadanie
wypełniam. Ale nic po za to nie uczynię, bo tylko to jest moim obowiązkiem. O innych
czynnościach przy dziecku wspominać nawet nie wypada.
Umilkła i on równie\, jechali dalszy czas w milczeniu. Tylko przy wysiadaniu rzucił na nią
takim wzrokiem, \e cała zadr\ała.
Zaledwie przestąpił próg swego pokoju, kazał natychmiast wołać do siebie rządcę.
Czyś się dowiedział? pytał wzburzony.
O czym?
A prawda, nie przypuszczałem, \e nie mo\esz wiedzieć, o czym myślałem. Mam na myśl
ten cudowny napój.
Tak, dowiadywałem się.
No i co?
Mo\e mi się udać ten środek otrzymać, ale&
No, co to za ale?
Jest bardzo drogi.
Ile?
Pięćdziesiąt duros.
Gałganie!
Inaczej nie dostanę.
Od kogo?
Od jednej starej Cyganki.
Mogę mieć dzisiaj?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]