[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dotknął jej ust, poczuł, że są pełne i miękkie. Zdał sobie sprawę, że
poprzedniego dnia głupio się zachował. Ku jego zaskoczeniu wsunęła
mu ręce pod marynarkę i przyciągnęła go do siebie. Całowała go
delikatnie, niecierpliwie, z narastającym pożądaniem. Gdy wreszcie
odsunęli się od siebie, jej włosy i żakiet nie były w tak nienagannym
59
RS
stanie, jak przystało zimnej, wyrachowanej kobiecie biznesu. Jej
gorący temperament zadziwił Stefana.
- Teraz jesteś moja - szepnął.
- A nasza umowa?
- Trzeba jeszcze omówić szczegóły.
- Zgoda.
- Zamiast podpisu następny pocałunek? Odmówiła z
prawdziwym żalem.
- Lepiej to odłóżmy. Sytuacja staje się niezręczna. - Zerknęła
przez ramię. - Co robimy z Cornellem? -zapytała.
- Mam pomysł. Zaufaj mi.
- Przepraszam, Penelope - przerwał Cornell zirytowanym
głosem. Jemy lunch czy nie?
- Wybacz, Robercie - powiedziała, próbując wybrnąć z
niezręcznej sytuacji. - Czy poznałeś Stefana Salvatorego?
Cornell roześmiał się.
- Możliwe. Tylu ich jest, że człowiek nie nadąża. Czy to ten
złodziej?
Stefano przyjął zniewagę z szerokim uśmiechem. Przysunął
krzesło Penelope, usiadł na sąsiednim.
- Powiem bez zbędnych wstępów: żenię się z Nellie -
poinformował.
- Kto to jest Nellie? - spytał Cornell, marszcząc brwi.
Westchnęła.
- Mówi o mnie.
60
RS
Wiadomość nie zrobiła na nim dobrego wrażenia.
- Bierzecie ślub?
- Jak najszybciej - potwierdził Stefano.
- Co ja mam z tym wspólnego?
- Nic.
Penelope zaniepokoiła się, że za chwilę może być
nieprzyjemnie.
- Może powinnam wyjaśnić.
- Kochanie, pozwól dokończyć - przerwał jej Stefano. - Wraz z
narzeczoną chcieliśmy zaproponować wykupienie twojej firmy. Jeśli
jesteś zainteresowany, możemy to omówić w czasie lunchu.
Cornell zachichotał.
- Wykupienie? To ma być żart?
- W żadnym wypadku.
- Przyznaję, Salvatore, że nie brak ci tupetu. Czy mógłbym
wiedzieć, skąd ci przyszło do głowy, że będę z tobą robił interesy?
Twoja reputacja nie wróży dobrze na przyszłość.
- Mylisz się. Rodzina Salvatorów chce ci dać szansę wycofania
się z honorem, dopóki to jeszcze możliwe. Mamy zamiar ujawnić, że
jesteśmy nowymi właścicielami Janus Corporation.
- Co to do diabła ma znaczyć? - spojrzał z wściekłością na
Penelope. - Powiedziałaś, że masz interesującą ofertę handlową, a nie,
że chcesz mnie wykupić.
- Tak wyszło - powiedziała z mdłym uśmieszkiem.
61
RS
- Nie wiem, w co wy gracie, ale robicie duży błąd. - Odsunął
krzesło, wstając. - Ze mną nikt nie ma szans.
- Coś już słyszałem na ten temat - mruknął Stefano. Cornell
oparł dłonie na stole i pochylił się.
- Oboje będziecie tego żałować. Nie pozwolę robić z siebie
głupca. - Spojrzał na Stefana z pobladłą twarzą. - Janus Corporation
jeszcze nie jest twoją, a jeśli nawet ją przejmiesz, postaram się, żebyś
na tym nie skorzystał.
Stefano powoli wstał.
- Daj mi tylko pretekst. Myślisz, że chcę cię wykupić? Chcę,
żebyś zapłacił za to, co zrobiłeś mojej rodzinie.
Cornell ujął jeden z loków Penelope i rzekł:
- Zostaw Salvatorego i poprzyj mnie. Gwarantuję, że wygrasz.
Co ty na to?
- Zabierz od niej ręce - zażądał Stefano.
Wokół zaległa cisza. Słychać było przyspieszony oddech
Cornella. Powoli opuścił rękę i cofnął się. Widać było, że z trudem
nad sobą panuje.
- To jeszcze nie koniec, Salvatore.
- Miałem nadzieję, że to powiesz.
Cornell wyszedł. Stefano żałował, że bracia nie widzieli jego
zwycięskiej potyczki.
- Zdaje się, że sprawiło ci to przyjemność - zauważyła z
oburzeniem Penelope.
- Nawet nie wiesz, jak wielką.
62
RS
- Powiedziałeś, żebym ci zaufała, ale nie wspomniałeś, że masz
zamiar walczyć jak rozjuszony buldog.
Wstała z miejsca.
- Chodzmy, Stefano. U mnie w biurze porozmawiamy bez
świadków.
- Usiądz, Nellie.
- Nie wydawaj mi poleceń jak Cornellowi, nie zniosę tego.
Poczerwieniały jej policzki. Byli nadal w centrum
zainteresowania. Nie podnosząc głosu, powtórzył:
- Powiedziałem, żebyś usiadła; Pochyliła się w jego stronę.
- Posłuchaj uważnie, Salvatore.
Podobało mu się, że nie uległa bez walki. Skrzyżował ręce na
piersiach.
- Słucham.
- Usiądę, bo widzę, że nie chcesz pójść do mojego biura. Jednak
to nie znaczy, że wygrałeś, rozumiesz? Nie przyjmuję poleceń od
nikogo, niezależnie od tego, jak groznie warczy. Sama podejmuję
decyzję i stanowię o swoim losie. Jasne?
- Rozumiem - odpowiedział z podziwem w głosie i dodał: - Co
cię przekonało, żeby zostać?
- Jestem głodna. Lubię tutejsze potrawy, a o rezerwację jest
trudno.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]