[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zys. Wycofany kapitał ulokował w środkach trwałych, jak
złoto czy tereny budowlane, i w każdej chwili może go po
nownie uruchomić.
- Pan mu to doradził?
- Sugerowałem.
- Proszę opowiedzieć mi o Mansonach. Powinnam dużo
o nich wiedzieć.
- Nie tylko są bardzo bogaci, ale i przez wieki nabyli
również coś, co jest nie mniej pożądane, mianowicie wycho
wanie. Ich ród można wywieść od samego Wilhelma Zdo
bywcy. Od czasu Stuartów byli na dworze i walczyli z odda-
niem w siłach królewskich podczas rozmaitych wojen domo
wych, a także w armii Wellingtona przeciwko Napoleonowi.
Niektórzy żenili się nie tyle z miłości, ile dla pokaźnego po
sagu, co ułatwiło budowę Belhaven. Na przykład pani pra-
pradziadek zyskał przez małżeństwo prawie tysiąc hektarów
ziemi z zamkiem w Szkocji, ale prawdziwy majątek zbił in
ny z dziewiętnastowiecznych przodków, który stworzył
w Indiach przedstawicielstwo i sprowadzał przyprawy oraz
inne egzotyczne towary.
- Wielkie nieba, to naprawdę robi wrażenie. Widzę, że
będę miała dużo pracy z poznawaniem historii rodu. A pan?
W jaki sposób znalazł się pan w Anglii? Bo pan jest Rosja
ninem, prawda?
- Skąd pani wie?
- To, że nie jest pan Anglikiem, widać od razu. Mówi pan
z akcentem, a poza tym wiem od Tamsin... zapytałam ją...
- wyznała z wahaniem. - Jak pan się nazywał w Rosji, bo
Kent to angielskie nazwisko?
- Aleksiej Iwanowicz Pietrow. Po przyjeździe do Anglii
uznałem, że wygodniej będzie je zmienić. Kent to panieńskie
nazwisko mojej matki. Co jeszcze powiedziała o mnie Tam
sin? Mam nadzieję, że same pochlebne rzeczy.
- Niektóre owszem. Wiele panien, które spotykałam na
przyjęciach, zdawało się mieć o panu całkiem pokaźną wie
dzę, pewnie z gazet i czasopism. Kiedy dowiedziały się, że
ma pan po mnie przyjechać, szybko wyrobiły sobie zdanie
na ten temat. - Starała się nie stworzyć wrażenia, że Tamsin
jest plotkarą, ani nie zdradzić, że cztery spośród panien przy
znały Aleksowi dziesięć punktów na dziesięć w rankingu
atrakcyjności.
Lekko uniósł brwi, co było u niego oznaką irytacji.
- Muszę uznać się za wybrańca losu, skoro moje prywat
ne życie budzi takie zainteresowanie wśród młodych dam -
powiedział z nutą ironii. - Co pani powiedziały? Że jestem
zimnym, aroganckim, nieznośnym rosyjskim imigrantem
o złej sławie z powodu niezliczonych romansów?
- Jest pan dla siebie zbyt surowy. Nie mówiły nic takiego.
- Annę zaskoczyła jego nagła szorstkość.
- Ale pani w coś takiego gotowa jest uwierzyć?
Urażona i zdezorientowana Anna odwróciła wzrok.
- Sama nie wiem, w co wierzyć. Pan wydaje się bardzo
złożoną osobowością, z mnóstwem kontrastów. Przy panu
mam takie wrażenie, jakbym jechała kilkoma drogami naraz.
Czy mam wierzyć we wszystko, co pan mówi o sobie?
- Tak, oczywiście...
Anna wyczuła ostrzeżenie w jego pozornie miłym głosie.
Cóż, Alex Kent nie życzy sobie, by wypytywano go na te
maty osobiste, nie zamierzała więc nalegać. Chciała jednak
odzyskać inicjatywę.
- Przepraszam. Czy powiedziałam coś obraźliwego?
Opanował gniew równie szybko, jak wcześniej dał mu się
ponieść. Powstrzymał się jednak przed pojednawczym ge
stem i nie pogłaskał Anny po policzku. Uznał, że nie byłoby
to rozsądne.
- Nie, nic złego pani nie zrobiła. To jest we mnie. Bardzo
cenię sobie prywatność. Moje życie należy do mnie i nie lu
bię, kiedy ludzie bezpardonowo próbują w nie wtargnąć.
Myślę zwłaszcza o dziennikarzach i świętoszkowatych plot
karach, które nie mają nic lepszego do roboty.
Podzielała jego odczucia. Wiedziała, że Alex wyróżnia się
dumą, inteligencją i zdecydowaniem, natomiast dziewczęta,
które plotkowały o jego romansach i karierze finansowej,
mówiły o nim jak o gwiazdorze z Hollywood, drugim Ga-
rym Cooperze albo Clarku Gable'u. Uznała, że nic z tego, co
o nim słyszała, do niego nie pasuje. Wyróżniał się przede
wszystkim charyzmą, która nie miała nic wspólnego z wy
glądem amanta czy kpiącym uśmiechem na twarzy, w rze
czywistości będącym maską na użytek tłumów. Niewątpliwie
przeżył bardzo wiele, co z pewnością zostawiło na nim ślad,
a także zahartowało go i stał się odporny na przeciwności lo
su, ale te doświadczenia ukrywał pod warstwą ogłady
i uprzejmości. Właśnie dlatego był taki pociągający. Anna
pojęła, że pozbawienie go tej niewidzialnej warstwy może
stanowić dla kobiety nie lada wyzwanie.
- Rozumiem, naprawdę. W gruncie rzeczy sama czuję się
podobnie, gdy ludzie mówią o mojej przeszłości, o mojej
matce. Nie lubię tego tematu. - Pochwyciwszy jego współ
czujące spojrzenie, postanowiła zmienić temat na bezpiecz
niejszy. - Kiedy znajdziemy się w Calais?
- To zależy od tego, jak szybko będziemy jechali. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]