[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- No tak. Powinnam się była domyślić, że to sprawka Marty - Weronika pokręciła głową z
dezaprobatą. - Uznała, że ten termin przyniesie nam szczęście? - zapytała kpiąco.
- Coś w tym stylu - uśmiechnął się Andrzej. - Odwiń ten papier, Arni - polecił ochronia-rzowi.
- Potrzebny wam będzie młotek - zatroszczyła się Irmina, widząc lustro identyczne jak poprzednie. -
Zaraz przyniosę...
- Spoko, Irma! - krzyknął za nią Arni. - Mam wiertarkę i hak. Gwózdz by tego nie utrzymał... Dawaj,
Stasiu, tę drabinę - kiwnął na kolegę, który wrócił z lekką aluminiową dra-binką.
- Drugie lustro! - zdumiała się cichutko Marianna, spoglądając ze zdumieniem na siostrę, która nie
mogła oderwać oczu od postawnej sylwetki Nicińskiego. - A, może to i dobrze
- uznała po namyśle. - Każda będzie miała swoje...
- Po co ci to drugie lustro? - zdziwiła się jednocześnie Nika. - To nie ma być dom mody, tylko
świetlica.
- Chciałem zachować symetrię, bo nad kominkiem będzie wisiało co innego - powiedział Andrzej
enigmatycznie.
- Chodz, Irma - Weronika złapała szwagierkę za rękę. - Teraz jestem ciekawa. Zobaczymy, co oni tu
knują.
Przesunęły obie dwa krzesełka na środek pokoju i usiadły, przyglądając się pracującym mężczyznom.
Weronika kątem oka zarejestrowała jakiś ruch w rogu sali, ale nie poświęciła temu większej uwagi.
Ciekawa była, co znajduje się w drugim pakunku.
Kiedy blizniacze lustro zostało umocowane po drugiej stronie kominka, Andrzej kazał
Stasiowi przesunąć drabinę i delikatnie odwinął papier z drugiej paczki. Przy pomocy Arniego podał
Stasiowi wielki prostokąt, który ten zawiesił na ścianie.
- To obraz! - krzyknęła zdumiona Weronika. - Jaki piękny! Kupiłeś go do świetlicy?
Przecież musiał kosztować majątek... Dziwne... Ten kominek jest taki sam, jak tutaj...
153
Z dużego płótna spoglądały na salę dwie identyczne młode kobiety ubrane w białe suknie w stylu
empire. Wspierały się po obu stronach kominka, trzymając w dłoniach wachlarze i patrząc na
obecnych spod długich rzęs.
- Zobacz! - pisnęła przejęta Marianna i pociągnęła zaskoczoną siostrę za ramię. - To my! Mamy
prawdziwy portret!
Weronika usłyszała ten pisk i obejrzała się do tyłu. Przez chwilę miała wrażenie, że dwoi jej się w
oczach. Potrząsnęła głową, przesunęła ręką po czole i przeniosła spojrzenie na obraz. Wciąż tam był.
Znowu popatrzyła w kąt pokoju. Był pusty. Przywidziało mi się - po-myślała z ulgą. - Jestem
zmęczona po całym dniu pracy...
- Stało się coś? - Andrzej przyjrzał się jej z zainteresowaniem, bo na jej twarzy mignęło zdumienie.
- Nie, nic - potrząsnęła stanowczo głową. - Dobrze, że nie ma tu Marty. Zaczęłaby mi...
Przez chwilę myślałam, że te kobiety z obrazu stoją w rogu pokoju - zaśmiała się i wzruszyła
ramionami. - Robi wrażenie...
- To dzieło Ewuni - wyjaśnił Niciński, ukrywając uśmiech. - Nie bardzo chciała się zgodzić na
malowanie, bo bała się, że nie da sobie rady z olejem, ale wyszło wspaniale... -
popatrzył w zadumie na obraz, a potem przeniósł wzrok w kąt pokoju i uśmiechnął się tajem-niczo. -
Inna rzecz, że modelki są czarujące, prawda?
- No! - przytaknęli jednocześnie Arni i Stasio.
- Kim one są? - zainteresowała się Weronika, nie mogąc oderwać oczu od delikatnych twarzy obu
kobiet. - Wyglądają jak blizniaczki.
- Bo to są blizniaczki... No, chłopcy, koniec na dziś... A wy? - spojrzał na Nike i Irminę.
- Wracacie?
-Jasne - podniosły się obie z krzeseł. - Pózno już...
Kiedy tylko ucichł warkot odjeżdżających samochodów, Marianna nie wytrzymała.
Zerknęła tylko, czy okiennice są szczelnie zamknięte i skupiła myśl na żyrandolu, który natychmiast
rozbłysnął światłem. Podbiegła do kominka i z zachwytem spojrzała na obraz.
- Mamy własny portret! - zawołała uszczęśliwiona. - Słyszałaś? To ta Ewunia malowa-
ła. Nie wiedziałam, że ma taki talent - stwierdziła z szacunkiem. - Musi być wielką malarką...
No, co tak stoisz? - obejrzała się niecierpliwie na siostrę, która z dziwną miną tkwiła w rogu
świetlicy.
154
Zuzanna ani drgnęła i Marianna poczuła się w obowiązku doprowadzić ją do przytom-ności. Zniknęła
sprzed kominka i nieoczekiwanie pojawiła się tuż za siostrą, wydając z siebie nieartykułowany
wrzask. Zuzanna przestała udawać posąg i podskoczyła nerwowo.
- Odbiło ci? - syknęła ze złością. - Upiora udajesz? Czy strzygę?
- Zuzanno! - Marianna rzuciła jej wyniosłe spojrzenie pełne dezaprobaty, które podpa-trzyła kiedyś u
ciotki Teodory. -J ak ty się wyrażasz? Całkiem sprościałaś przez ten cały komputer...
- Dama się znalazła - burknęła Zuzanna i, nie bez przyjemności, przyjrzała się obrazo-wi. - Ta mała
Ewunia naprawdę ma talent, namalowała różnice między nami...
- Różnice? Przecież jesteśmy takie same - Marianna wpatrzyła się w portret z uwagą. -
Ach, widzę... - szepnęła do siebie. - Oczy... Patrzymy inaczej... inaczej mamy ułożone ręce...
Ta z prawej to ja...
- Zgadza się - Zuzanna pokiwała głową z wyrazną satysfakcją. - Charakter ci wyłazi z tych oczu i
rąk...
- Tobie też! - warknęła Marianna.
- Ja jestem zadowolona ze swojego charakteru...
- A kto powiedział, że ja nie?
- To nie rozumiem, czemu się złościsz... Daj spokój, Marianno. Słyszałaś, co powiedział
ten mężczyzna?
- %7łe modelki są czarujące - zacytowała Marianna z rozmarzonym uśmiechem. - Nie chcę być
nieskromna, ale uważam, że ma rację...
- Nie o to mi chodzi! - zniecierpliwiła się Zuzanna. - Jestem pewna, że ta kobieta dostrzegła nas,
kiedy wrzasnęłaś i on o tym wiedział. Wiedział, że tu jesteśmy - podkreśliła z naciskiem.
- Nie wrzasnęłam, tylko wyraziłam zaskoczenie niespodzianką - sprostowała natychmiast Marianna. -
Porzuć nadzieje, siostro. On nas nie widział.
- Nie mówię, że widział, tylko że wiedział o nas. Mógł się dowiedzieć tylko z dwóch zródeł: albo od
Kasi, albo od Marty. Dlaczego mu powiedziały?
- Kasia mówiła, że to jej pryncypał. Może miał do niej jakieś pretensje i musiała mu powiedzieć? -
Marianna wzruszyła ramionami. - Może coś złego zrobiłaś temu komputerowi i miała kłopoty przez
ciebie?
- Dlaczego tu nie przychodzi? - zdenerwowała się Zuzanna. - Co się z nią dzieje? Mam tyle pytań, ale
przede wszystkim chciałabym się dowiedzieć, czy widziała naszą kamienicę i jak ona teraz wygląda.
155
- To ci dopiero ambaras - przygadała jej złośliwie Marianna i odskoczyła, bo siostra najwyrazniej
szukała wzrokiem czegoś odpowiednio ciężkiego.
Andrzej upewnił się, że tego dnia część należąca do fundacji Weroniki będzie pusta i wspólnie z
Doroszem i Michałem przewiezli przygotowany przez Kubę prowiant i ulokowali go w pokoju
Irminy. Potem pojechali po Martę, a Marek miał wziąć własny samochód i dostarczyć na miejsce
Kasię. Spotkali się wszyscy przed dworkiem.
- Kasia, idz do swojego pokoju i zajmij czymś siostrzyczki - rozkazała Marta, wyskaku-jąc z rovera
Andrzeja. - A wy ze mną, proszę. Przydacie mi się do pomocy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]