[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ginter spojrzał na nią, jakby nie wierząc swym oczom. Ogarnęło go jakby wzruszenie.
Szybko ujął znów jej rękę łagodnym, rycerskim gestem:
- Przebacz, Dagmaro, nie powinienem był cię pytać, a tym bardziej uwierzyć, że ten
błahy powód wywołał taki wyraz smutku na twej twarzy. Nie chciałem brutalnie wtargnąć w
twoje myśli. Powiedziałaś mi, że przejęło cię wahanie na myśl o naszym małżeństwie. Mam
nadzieję, że nie będziesz żałowała, kochana Dagmaro, iż bez miłości oddajesz swój los w
moje ręce.
Słowa te poruszyły głębię jej duszy. Z trudem udało jej się odzyskać równowagę.
Potrząsnęła głową:
- Nie, bądz spokojny, nie pożałuję nigdy swojej zgody. Ufam, że i ty nie pożałujesz
swego wyboru.
Ginter wpatrzył się w nią głęboko. Nie uszło jego uwagi, że Dagmara, wyprowadzona
ze swej chłodnej równowagi, starała się teraz odzyskać zimną krew.
- Kochana Dagmaro, mężczyznie łatwo stworzyć sobie swój świat. Posiada zawód,
pracę. Dla niego, choćby nawet silnie, głęboko odczuwał, miłość nie stanowi owej treści
życia, jaką stanowi dla kobiety. Dla niej życie bez miłości, to życie bez słońca. Proszę,
wyznaj mi szczerze, czy w ostatnich czasach nie miałaś podobnych wątpliwości. Jeszcze nic
straconego, jeszcze możesz się cofnąć. Nigdy nie chciałbym trzymać cię wbrew twej woli
przy sobie.
Dagmara miała oczy spuszczone, lecz hrabia widział, że się waha i toczy walkę ze
sobą.
Po chwili jednak potrząsnęła stanowczo głową.
- Nie, nie zważaj na moje niedorzeczne nastroje, to po prostu nerwy. Masz moje słowo
i wiem, że go dotrzymam.
Ginter przycisnął jej rękę do ust:
- Twoja wola, Dagmaro. Ale jedno musisz mi przyrzec. Gdyby kiedykolwiek
zaciążyło ci życie ze mną, przyjdz do mnie i wyznaj mi to szczerze i uczciwie. Czy mi to
przyrzekasz?
Spojrzała mu w oczy. W tej chwili nie mogła i nie chciała zachować chłodnego
wyrazu, spojrzała nań wielkimi oczyma, promieniującymi wewnętrznym ciepłem, a on
zdumiony chłonął ich urok. Stłumionym głosem odpowiedziała:
- Bądz pewien, że wówczas z zaufaniem zwrócę się do ciebie. Wiem, że w każdej
potrzebie życia mogę ci bezwzględnie zaufać.
Hrabia czuł lekkie drgnienie jej rąk w swoich. Podniósł do ust biedne, drżące dłonie:
- Dziękuję ci, Dagmaro, teraz jestem spokojny - powiedział stanowczo i ciepło.
W tej chwili baronowa Steinberg weszła znowu do pokoju; Ginter puścił ręce
Dagmary i cofnął się o parę kroków. Dagmara odwróciła się do okna.
Widząc, że narzeczeni zmieszani odstąpili od siebie, baronowa pomyślała w duchu:
- Dzięki Bogu, chociaż raz widzę u tej zbyt poprawnej pary coś, co przypomina
czułość.
Zaraz potem wszedł radca i baronowa kazała podać herbatę. Była to właśnie pora
podwieczorku i radca, aby dotrzymać towarzystwa zięciowi, uwolnił się od zajęć. Cztery
osoby siedziały więc przy herbatce, w swobodnej pogawędce. Ginter prawie nie spuszczał
oka z Dagmary. Zadała mu dziś zagadkę. Po raz pierwszy ujrzał w jej oczach duszę i
pomyślał, że może ta chłodna powściągliwość jest raczej nabytkiem wychowania, aniżeli
brakiem serca.
Wprawdzie Dagmara odzyskała teraz spokojny nieledwie apatyczny wyraz, ale w nim
tkwiła jednak iskra nadziei, że jego narzeczona nie jest tak do głębi serca zimna, jak na to,
wyglądała początkowo.
Nie zdawał sobie sprawy, na czym opiera tę ufność. W każdym razie odkąd, choć
przelotnie, uchwycił tę zmianę w Dagmarze, dała mu dużo do myślenia. Nie wchodził już w
to małżeństwo z zupełną obojętnością. Poza tym piękność Dagmary nie pozostała bez
wpływu na jego uczucia.
Przyłapał się na życzeniu, by jak drugi Pigmalion, zdołał wlać życie w tę piękną
Galateę. Skoro zdał sobie sprawę, potrząsnął tylko głową nad własną słabością, sądząc, że ma
ona zródło w domysłach.
- Ostatecznie jestem mężczyzną i mam czerwoną krew w żyłach - pomyślał, jakby
chcąc uniewinnić się przed sobą.
ROZDZIAA XII
Zlub Dagmary Ruthart wzbudził w szerokich kołach znaczne zainteresowanie. Odbył
się z wielką wystawnością. Liczni goście z wysokiej finansjery i arystokracji wzięli udział w
uroczystości. W dzień przed ślubem, zanim pozjeżdżali się inni goście, Dagmara z Kasią
ucięły sobie godzinkę swobodnej pogawędki. Dagmara prosiła Kasię jeszcze raz, by wierna
przyrzeczeniu, ani słowem nie poruszyła niczego, co mogło jej narzeczonemu przypomnieć
dawne czasy. Naturalnie Kasia powtórzyła swe przyrzeczenie.
Zarazem opowiedziała Dagmarze, jak sama powiadomiła Lizę Rothberg, że jej dawny
narzeczony, obecny hrabia Taxemburg, żeni się z Dagmarą. Liza zdawała się być mocno
rozdrażniona, lecz nadrabiała miną, twierdząc, że ją to nic nie obchodzi.
- I pomyśl, moja droga, Liza ma się zaręczyć z dawnym urzędnikiem swego ojca,
który objął po nim fabrykę. Zatem dała już za wygraną i nie liczy na świetną partię - paplała
dalej Kasia w swój zwykły, żywy sposób.
Dagmara patrzyła przed siebie. Jak godna zazdrości zdawała jej się Liza dawniej, jako
narzeczona Gintera. I rzeczywiście, była godną zazdrości, ponieważ ją kochał. Lekkomyślną
płochością zniweczyła swe szczęście i trudno jej nawet współczuć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]