[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie przypominające niemal istoty ludzkiej, które wbiegło do
klatki, a za nim niski, krępy mężczyzna - to jedno z tych
zwierząt, na które woła się mój aniele", czyli kobieta. Drugi
potwór - i widziałam, że Nadar miał na myśli niskiego,
krępego, goniącego ją mężczyznę - krzyczący z całych sił, to
mąż. Skuł łańcuchami swoją prawowitą małżonkę, jakby była
bestią, i wystawia ją na pokaz na przedmieściach, kiedy tylko
jest jarmark, za zgodą władz miejskich, czego chyba nie trzeba
dodawać...
- Przyjrzyj się temu dokładnie - podjął Nadar, gdy
usunęłam się w tył, by przestać patrzeć na widowisko, które
tak bardzo chciałam obejrzeć zaledwie dwie sekundy temu. -
Ten włochaty potwór przybrał formę dalece niepodobną do
ciebie, droga Adelko. Zobacz, jak chciwie - a ona chyba nie
udaje! - rozrywa na kawałki żywe króliki i piszczące, małe
kurczaczki, rzucane jej przez strażnika. Popatrz, jak ją bije ten
jej mąż, z jakim okrucieństwem odbiera jej ofiarę, tak że przez
chwilę jej wnętrzności ciągną się, uczepione zębów drapieżnej
bestii. Takie są małżeńskie zwyczaje tych dwóch potomków
Adama i Ewy, ma petite. Jesteś pewna, że chcesz w ten sposób
poznać sekrety ludzkiego szczęścia?
Odwróciłam się; nigdy przedtem nie zrobiło mi się tak
niedobrze, jak na widok tego jarmarcznego pokazu
bestialstwa. Chciałam jedynie wziąć Nadara pod ramię i pójść
z nim na place de la Sorbonne. Pragnęłam towarzystwa
śmiejących się studentów; nie mogłam dłużej znieść widoku
dzikiej kobiety i jej męża. Nadar miał rację - powinnam była
odejść, zanim przed moimi oczyma pojawiła się klatka i jej
mieszkańcy.
Jednak w jakiś sposób zdawałam sobie sprawę, gdy przed
moimi oczyma pojawił się widok z najwyższego piętra
Thornfield Hall i zobaczyłam dziką, włochatą kreaturę, w złe
dni będącą potworem zwanym Bertą, a nie moją przyjaciółką
Antoniną - a jej okrutnym strażnikiem nie był papa ani Gracja
Poole, ale inna osoba, tak mi znana, że aż krzyknęłam na głos
wśród ciekawskiego, rechoczącego tłumu - wiedziałam, że
moja własna ciekawość została ukarana powrotem
przygnębienia i samotności, którą czułam, zanim ręka Nadara
poklepała mnie po ramieniu na nabrzeżu Sekwany. Gdyż w
momencie, kiedy moja przerażona pamięć przywołała przed
moje oczy kolejne sceny przedstawiające nieszczęsną
pierwszą żonę monsieur Rochestera - w tym zabieranie jej
jedzenia sprzed nosa (a pózniej, gdy myślano, że już od dawna
śpię, dochodziły mnie odgłosy ciosów wymierzanych pałką,
skowyt i błaganie o litość), zobaczyłam, że dłoń, której
szukałam i którą chwyciłam w tłumie, wcale nie należała do
Nadara. To karzeł stał i krzywiąc, uśmiechał się do mnie,
jednocześnie w odpowiedzi mocno ściskając mi rękę.
Przerażona, odsunęłam się od niego i uciekłam - jednak na
całym terenie jarmarku śladu nie było po Nadarze i tym razem
wiedziałam już na pewno, że mój upór i dziecinność na
zawsze pozbawiły mnie starego opiekuna.
Teraz nie miałam już dokąd pójść. Jenny pewnie była
akurat nad rzeką z młodym Albertem i całą resztą, z którymi
tak usilnie starała się mnie zaprzyjaznić. Gdy wrócę na
Faubourg Poisonniere, będę bardziej samotna niż
kiedykolwiek wcześniej.
Jednak kojący, cichy głos prowadził mnie, gdy szłam, z
początku bez żadnego celu, i nie należał on do mnie.
Powiedział mi, żebym nie wpadała w panikę, i choć dochodził
do mnie z daleka, wiedziałam, że dobrze mi radził, bym
wróciła do Jenny, a potem zastanowiła się, co dalej robić.
Bulwarami poszłam więc do pokoju, gdzie łóżko w kącie było
- przynajmniej czasami - moim domem. Nie miałam pojęcia,
jak długo jeszcze tu zostanę.
Jenny stała przy oknie, gdy weszłam do pokoju z
ukośnymi krokwiami, gdzie dziś, jak gdyby z okazji
narodowego święta, które wyprowadziło tłumy na ulice, unosił
się silny odór smażonego jedzenia i słoneczne światło padało
na pęknięcia w ścianach, pajęczyny i kurz. Musiała wyglądać
za mną - zdaję sobie z tego sprawę i nagle nachodzi mnie
poczucie winy, uczucie, którego wcześniej nie zaznałam w
obecności Jenny, wyznawczyni zadowolenia z siebie i
robienia tego, na co się ma ochotę, bez względu na reakcje
innych. Wygląda na to, że zrezygnowała ze swego
przyjemnego wieczoru - w jej przypadku oznaczało to
rozmowy z innymi kobietami o wolności i rewolucji - na
pokładzie rzecznego parowca, by pocieszyć mnie po śmierci
Celiny. Widziała, jak wielkiego doświadczam smutku, i
postanowiła wziąć w karby swój własny. Gdy odwróciła się
od okna i podeszła do mnie, po raz pierwszy od kiedy byłam
dzieckiem poczułam miłość do tej przysadzistej, starzejącej
się aktorki: w sumie oddała Celinie wszystko, co miała; i jak
ja, została opuszczona, by oddać się nowej, fascynującej pasji.
- A - powiedziała Jenny bez żadnego wstępu, tak jakbym
wyszła z pokoju zaledwie przed chwilą, a wszystkie dzisiejsze
przedziwne wydarzenia nie miały w ogóle miejsca. - Nadar
dał ci pierścień, jak widzę. - Ujęła mą dłoń i ściągnęła sygnet
z palca. Szybkim ruchem otworzyła medalion i - podczas gdy
ja ze wzrastającym wzburzeniem przekonywałam się, że
żadna z tajemnic dotycząca ukrytych portretów Celiny nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]