[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w skrajnie niebezpieczną sytuację, wykorzystywał ją, manipulował nią, podobnie jak Roy
manipulował nim, i nienawidził siebie za to. Ale nie zamierzał się wycofać, choć jeszcze
mógł to zrobić.
Poszła za nim i gdy zaczął wchodzić po schodach prowadzących na piętro, spytała:
Dlaczego nie na dole?
Zatrzymał się i spojrzał na nią.
Prawie we wszystkich oknach parteru poodpadały okiennice albo ktoś je wyrwał.
Gdybyśmy chcieli przeprowadzić całą tę rzecz tutaj, to światło byłoby widoczne na zewnątrz.
Moglibyśmy kogoś tu zwabić. Jakieś dzieciaki. Coś mogłoby nam przeszkodzić, zanim
skończylibyśmy z Royem. A w niektórych oknach na piętrze wciąż są okiennice.
Gdyby coś poszło nie tak zawahała się to łatwiej byłoby nam uciec przed nim z
parteru.
Wszystko pójdzie jak trzeba powiedział. Poza tym mamy broń. Zapomniałaś?
poklepał pudełko, które niósł pod pachą.
Znów ruszył pod górę i z ulgą stwierdził, że Heather idzie za nim.
Korytarz na piętrze był pogrążony w mroku, a pokój, który interesował Colina, w
ciemnościach, z wyjątkiem strużek póznego, popołudniowego słońca, sączących się przy
krawędziach zabitych okiennic. Zapalił latarkę.
Już wcześniej wybrał tę dużą sypialnię, znajdującą się na lewo od schodów. Stara
pożółkła tapeta obłaziła ze ścian i zwisała z sufitu długimi płachtami niby dekoracja z
chorągiewek pozostałość po jakimś festynie sprzed stu lat. Pokój był zakurzony i pachniał
lekko pleśnią, ale nie było tu gruzu, jak w pozostałych pomieszczeniach; leżały tam tylko
porozrzucane fragmenty drewnianego zbrojenia ścian, kilka kawałków tynku i parę pasków
tapety wszystko pod ścianą naprzeciwko drzwi.
Podał Heather latarkę i odstawił pudełko. Wziął drugą latarkę i oparł o ścianę w taki
sposób, aby strumień światła padał na sufit i odbijał się od niego.
To niesamowite miejsce powiedziała Heather.
Nie ma się czego bać uspokoił ją Colin.
Wyjął z pudełka magnetofon i postawił na podłodze, przy ścianie naprzeciwko drzwi.
Zebrał trochę gruzu i ostrożnie go zakrył, zostawiając na wierzchu jedynie głowicę
mikrofonu, którą ukrył w małej kieszonce ze zwiniętego kawałka tapety.
Czy wygląda naturalnie? spytał.
Tak mi się wydaje.
Przyjrzyj się dokładnie.
Zrobiła, jak jej kazał.
W porządku. Nie widać, żeby ktoś to zrobił specjalnie.
Ale czy widać magnetofon?
Nie.
Wziął drugą latarkę i oświetlił kupkę śmieci, sprawdzając, czy nie dojrzy jakiegoś
szczegółu, który mógłby ujawnić sztuczkę.
W porządku zadecydował w końcu, zadowolony z wykonanej pracy. Myślę, że
nawet na to nie spojrzy.
I co dalej? spytała.
Musisz wyglądać, jakbyś była trochę poturbowana powiedział Colin. Roy nie
uwierzy w tę historyjkę, jeśli nie będziesz sprawiała wrażenia kogoś, kto stawiał opór.
Wyjął z torby plastikową butelkę z keczupem.
Po co to?
Krew.
Mówisz poważnie?
Przyznaję, że to dość ograne stwierdził Colin. Ale powinno być skuteczne.
Wycisnął trochę keczupu na palce, a następnie posmarował jej lewą skroń, sklejając złote
włosy.
Fuj. Skrzywiła się.
Colin odsunął się o kilka stóp i przyjrzał jej się.
Dobrze zadecydował. Ta krew jest jeszcze za jasna. Za czerwona. Ale kiedy
wyschnie, powinna wyglądać zupełnie naturalnie.
Gdybyśmy naprawdę się szamotali, o czym chcesz go przekonać, to moje ubranie
powinno być zmiętoszone i brudne zauważyła.
Słusznie.
Wyciągnęła do połowy bluzkę z szortów. Pochyliła się, położyła dłonie na zakurzonej
podłodze, a potem wytarła je o ubranie.
Kiedy się wyprostowała, Colin przyjrzał jej się krytycznie, szukając oznak fałszu, starając
się patrzeć na nią oczami Roya.
Tak. Teraz lepiej. Ale przydałoby się zrobić coś jeszcze.
O co chodzi?
Dobrze byłoby oderwać jeden rękaw bluzki.
Zmarszczyła brwi.
To jeden z moich lepszych ciuchów.
Oddam ci forsę.
Potrząsnęła głową.
Nie. Powiedziałam, że ci pomogę. Wchodzę w to na całego. No dalej. Drzyj.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]