[ Pobierz całość w formacie PDF ]
byli w stanie skleić tego, co pękło.
Możemy mieć nadzieję, powiedział sobie Hood, kiedy nakładali jedzenie na talerze, a
pózniej usiedli na jednej ze starych, obitych skajem kanap, by czekać na nowojorski debiut ich
córki.
7
uð Nowy Jork, sobota 19.27
W soboty po siódmej wieczorem ruch na Times Square gęstniał to z przedmieść
przyjeżdżali bywalcy teatrów. Limuzyny korkowały przyległe ulice, przed parkingami tworzyły
się kolejki, a autobusy i taksówki poruszały się przez dzielnicę teatrów w ślimaczym tempie.
Planując tę fazę operacji Georgijew wziął oczywiście pod uwagę korki. Kiedy wreszcie
skręcili w Czterdziestą Drugą i ruszyli nią nieco szybciej w kierunku Bryant Park, był
rozluzniony i pewny siebie. Podobnie jak wszyscy członkowie jego zespołu. Oczywiście, gdyby
nie służył wraz z nimi i na własne oczy nie widział, jak spokojnie zachowują się w trudnych
sytuacjach, nigdy nie wybrałby ich do przeprowadzenia tej misji.
Oprócz Reynolda Downera to właśnie Georgijew, czterdziestoośmioletni były pułkownik
Bułgarskiej Armii Ludowej, był jedynym prawdziwym najemnikiem w całym zespole. Barone
potrzebował pieniędzy, by wspomóc walczących w ojczyznie przyjaciół. Sazanaka i Vandal mieli
do spłacenia długi honorowe datujące się jeszcze z czasów II wojny światowej, długi, które mogli
spłacić pieniędzmi. Georgijew miał inny problem. Przez niemal dziesięć lat należał do
finansowanego przez CIA bułgarskiego podziemia. Robił to tak długo, że nie potrafił już
przystosować się do czasów, w których nie miał przeciwnika. Nie znał innego zawodu niż
żołnierka, armia przestała wypłacać regularnie żołd i przez to był teraz znacznie biedniejszy niż
wówczas, gdy dostawał amerykańskie dolary i żył w cieniu sowieckiego giganta. Chciał
otworzyć biznes: wydobywanie ropy i gazu ziemnego. Udział w zyskach z dzisiejszej operacji z
pewnością mu to umożliwi.
Ponieważ Georgijew znał taktykę działania CIA i mówił z doskonałym nowojorskim
akcentem, członkowie zespołu bez wahania przekazali mu dowodzenie tą fazą operacji. Poza tym
organizując biznes z prostytutkami w Kambodży udowodnił, że jest urodzonym przywódcą.
Bułgar prowadził spokojnie, rozważnie. Zwracał uwagę na śpieszących się przechodniów.
Nie podjeżdżał za blisko jadących przed nim samochodów. Nie wrzeszczał na taksówkarzy,
którzy zajeżdżali mu drogę. Nie ryzykował zatrzymania przez policję. Co za ironia! Miał właśnie
popełnić mord, o którym świat długo nie będzie w stanie zapomnieć, a tymczasem siedział za
kierownicą spokojny i skupiony, prawdziwy dżentelmen jezdni. Dawno temu, dorastając, marzył
o tym, by zostać filozofem. Być może kiedy skończy to, co robi, wróci do filozofii? Zawsze
fascynowały go paradoksy.
Kiedy przejeżdżał tę drogę wczoraj, zauważył kamerę kontroli ruchu drogowego
zainstalowaną na słupie sygnalizacji ulicznej na południowo zachodnim rogu skrzyżowania
Czterdziestej Drugiej Ulicy i Piątej Alei. Jej obiektyw skierowany był na północ. Druga
znajdowała się na rogu Czterdziestej Drugiej i Trzeciej, skierowana na południe. Zarówno
siedzący obok kierowcy Vandal, jak i on sam opuścili osłony przeciwsłoneczne na przedniej
szybie. W gmachu ONZ mieli nosić kominiarki. Nowojorska policja przejrzy prawdopodobnie
nagrania ze wszystkich kamer w okolicy, a nie chcieli, by komukolwiek udało się zdobyć
fotografie ludzi jadÄ…cych furgonetkÄ…. Z kamery ruchu ulicznego nie dowiedzÄ… siÄ™ niczego. Policja
mogła wprawdzie znalezć kilku turystów, którzy sfilmowali ich samochód i dlatego właśnie
Georgijew zbliżał się do celu od strony zachodzącego słońca; na każdej taśmie wideo widoczny
będzie wyłącznie odblask promieni słonecznych. Niech Bóg błogosławi CIA za to, czego się od
niej nauczył.
Minęli Bibliotekę Publiczną Miasta Nowy Jork, dworzec Grand Central i budynek
Chryslera. Bez przeszkód dojechali do Pierwszej Alei. Georgijew zwolnił, podjeżdżając do
skrzyżowania, by zatrzymać się na światłach. Zjechał też na prawy pas. Po skręcie w lewo
znajdzie się po tej samej stronie co gmach ONZ. Spojrzał na północ. Od celu dzieliły go jeszcze
dwie przecznice. Niemal na wprost znajdował się gmach Sekretariatu, który od ulicy oddzielał
okrągły plac z fontanną. Całość, zajmująca cztery przecznice, ogrodzona była przeszło
dwumetrowym ogrodzeniem ze stalowych prętów. Przy bramach, za ogrodzeniem, stały trzy
budki wartownicze. UlicÄ™ patrolowali policjanci z nowojorskiej komendy policji. Po drugiej
stronie Pierwszej Alei, na rogu Czterdziestej Piątej Ulicy, stała policyjna budka pełniąca rolę
punktu dowodzenia.
Georgijew sprawdził to po raz ostatni zaledwie wczoraj. Jeszcze wczoraj studiował zdjęcia i
filmy, które zrobił przed wieloma miesiącami. Doskonale znał teren, wiedział, gdzie znajduje się
każda latarnia, każdy hydrant.
Odczekał, aż po lewej zaczęło migać żółte światło. Oznaczało to, że mają sześć sekund do
zmiany świateł. Swoją kominiarkę Bułgar trzymał do tej pory między nogami. Kiedy pojawił się
napis NIE PRZECHODZI, wyjął ją i założył, podobnie jak siedzący obok niego Vandal. Obaj
mieli na rękach cienkie białe rękawiczki, dzięki którym nie pozostawiali odcisków palców.
Zabłysło zielone światło.
Ruszyli.
8
uð Nowy Jork, sobota 19.30
Etienne Vandal nałożył kominiarkę. Obrócił się i wziął broń od Sazanaki, który znajdował
się w budzie furgonetki z Barone'em i Downerem. Siedzenia usunęli i zostawili w hotelowym
garażu. Okna zamalowali. Przygotowań dokonano w całkowitej tajemnicy. Barone schował do
kabur dwa pistolety i wziął do ręki swoje Uzi. Miał także nosić plecak z gazem i maskami.
Gdyby musieli torować sobie siłą drogę odwrotu, będą mieli zarówno zakładników, jak i gaz.
Niełatwo mu było obrócić się z powodu kamizelki kuloodpornej, ale Vandal wolał
niewygodę od ryzyka. Japończyk wręczył mu dwa pistolety i Uzi.
Downer klęczał przy drzwiach od strony kierowcy. Na podłodze samochodu leżała jego
broń. Na ramię zarzucił szwajcarską ręczną wyrzutnię rakiet B 77. Wolałby amerykańską M 47
Dragon, ale jej nie udało się Aapkinowi dostać. Vandal wraz z innymi miał tylko nadzieję, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]