[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kiedyś sprzedawałem konie? Przecież różni bywali chłopi. Może nie były dość dobre te konie,
które mu sprzedawałem?... A w dwa tygodnie potem Niemcy przyszli do ziemianki, gdzie był
twój dziadek i babcia, i obie ciotki, i mały Chil... I ciebie też już by nie było, gdybym cię
wtedy nie zabrał stamtąd. Był to najwyższy czas. A nikt inny nie umiałby tego zrobić. Nie
wiedziałby, gdzie, kiedy i jak. I nikt by się nie chciał narażać. Z dzieckiem?... Nikt inny by
tego nie zrobił. Więc powiedz, czy chciałbyś, żebym został twoim ojcem?...
- Tak, chciałbym.
Aron chciał, żeby mama z nim wyjechała daleko na Zachód i żebyśmy tam zostali.
Wielu ludzi wyjeżdżało i nie wracało. Niektórzy żenili się tam z Niemkami. Nawet %7łydzi.
Kobiet było tam bardzo dużo, prawie same kobiety. Wchodzili do mieszkań, o jakich im się
nawet nie śniło, znacznie lepszych niż w Aodzi. Schludne, dobrze wychowane kobiety
ofiarowywały im ubrania swoich mężów, ojców i braci. Prały im onuce, czyściły buty, nogi
im myły, żeby tylko nie odchodzili i nie zostawiali ich znowu samych. Opowiadały, jak
bardzo były samotne przez te ostatnie lata. A najlepsze były dla %7łydów! I chłopców to brało
za serce. Zwłaszcza tych, którzy przyszli z Rosji, którzy nigdy nie widzieli takich mieszkań,
takich kobiet ani tego wszystkiego, co Niemcy robili z %7łydami.
- Ale ja przecież byłem w Polsce i widziałem - mówił Aron. - Więc czy ja mógłbym
ożenić się z Niemką?...
- O czym ty mówisz, Aron? Przecież masz żonę i dziecko!... - odpowiedziała mama.
- Kiedy to nie jest żona dla mnie... Ożeniłem się, bo musiałem, wszyscy o tym wiedzą.
Co ja mam z nią wspólnego? Nawet nie wiadomo, czy to dziecko jest moje... Inni tak samo z
nią spali. Gdybym wiedział, że ciebie jeszcze spotkam... Przecież ja twojego małego kocham
jak własnego syna. Czy nie uratowałem go? A dla kogo, myślisz, ja to zrobiłem? Dla ciebie...
- Nie możesz zostawić kobiety z dzieckiem, samej - odpowiedziała mama. Myślała
sobie bowiem, że jeśli Aron może zostawić jedną kobietę z dzieckiem, to mógłby zostawić
pózniej i ją. Zwłaszcza gdyby spotkał jakąś młodszą i bez dziecka.
*
Gdy mama była w domu, Adek z narzeczoną sypiali w kuchni na słomianym sienniku,
gdy wyjeżdżała przenosili się do pokoju, gdzie ja spałem ze Stefkiem, a oni w łóżku mamy.
Wieczorem i rano słychać było trzeszczenie w tamtym końcu pokoju. Narzeczona Adka
sprzątała nam i gotowała, i chodziła w samej, bardzo krótkiej, koszuli, oczywiście gdy nie
było mamy. Kiedy siadaliśmy do stołu, Adek cały czas jedną ręką trzymał ją za uda.
Właściwie nie byli narzeczonymi. Uważali się za małżeństwo i wszyscy ich tak traktowali, a
nie brali ślubu, bo szybciej się dostawało papiery na wyjazd dla pojedynczych osób niż dla
całych rodzin.
Ja i Izak ciągle sprzeczaliśmy się ze Stefkiem. Stefek chodził w dużej wojskowej
rogatywce, która mu spadała na uszy i oczy, Izak Fryd w szarej bluzie z sześcioramiennym
znaczkiem Szomer-Hacair, a ja nosiłem na ramionach kapitańskie pagony Gopina i
sprzeczaliśmy się o to, kto właściwie wygrał wojnę. Izak i ja byliśmy zawsze po stronie
Rosjan, a Stefek po stronie Anglików i Amerykanów.
- Gdyby nie Ameryka - mówił - to by było po Rosji! Ameryka posyłała Rosji
amunicję, konserwy, ciepłe ubrania i buty, i wszystkie potrzebne materiały. Co by Rosjanie
zrobili bez tego wszystkiego?!
- A co by zrobili Amerykanie razem ze swoimi butami i konserwami, gdyby nie było
Rosjan? Kto by się bił? A Rosjanie jako żołnierze byli najlepsi i najodważniejsi!
- Tak jest! - potwierdzał Izak. - Wypijali sto gram spirytusu i szli! Nie patrzyli na nic!
- A potem w każdej bitwie było dwa razy więcej Rosjan zabitych niż Niemców... -
odpowiadał Stefek.
- Bo czasem byli trochę za bardzo pijani...
- A za plecami szło NKWD i jak który za wolno biegł, to strzelało...
- Nieprawda! NKWD nie musiało ich wcale poganiać. Sami rzucali się z granatami
pod czołgi i własnym ciałem na karabiny maszynowe, a lotnicy nie wyskakiwali z palących
się samolotów, tylko spadali na Niemców razem z samolotem, żeby ich jak najwięcej zabić!...
- Po co rzucali się ciałem na karabiny maszynowe? Nie lepiej granatami? I po co się
rzucali pod czołgi? Na czołgi Amerykanie idą czołgami albo niszczą je z panzerfaustów. A
dlaczego nie wyskakiwali z samolotów? Bo jak kto stracił samolot, to NKWD
rozstrzeliwało... Amerykanie mówili do żołnierzy: My czołg albo samolot robimy w
dwadzieścia godzin, a na ciebie musieliśmy czekać dwadzieścia lat, więc nie patrz na samolot
tylko siebie ratuj, ażebyś wrócił! . A u Rosjan zwykły karabin jest ważniejszy niż człowiek...
- Nie sztuka wygrywać jak się ma tyle czołgów i samolotów.
- A posyłać żołnierzy na śmierć tysiącami to sztuka?! Aż Niemcom nie wystarczy
amunicji, żeby strzelać...
- To nie wina żołnierzy, że ich posyłano. Pewno, że Niemcy ani Amerykanie by nie
poszli. A Rosjanie szli!... Dlatego wygrali!
- Rosja ma zresztą najwięcej ludzi na świecie... - zauważył Izak. - Gdyby Palestyna
choć dziesiątą część tego miała...
- Gdyby nie Rosjanie - powiedziałem - to nas by już nie było...
- Głupi jesteś! - odpowiedział Stefek. - Myślisz, że im o ciebie albo o mnie chodziło?
Gdyby Niemcy na Rosję nie napadli, to Rosja stałaby sobie i patrzyła, jak Niemcy mordują
%7łydów, Polaków i kogo tylko chcą, i nawet palcem w bucie by nie kiwnęła!
Tego już ani ja, ani Izak nie mogliśmy znieść i rzucaliśmy się na Stefka z pięściami.
*
Oczekiwanie na papiery się przedłużało i Adek doszedł do wniosku, że i on mógłby
parę razy pojechać na Zachód, żeby zarobić. Mama się zgodziła, żeby pojechał zamiast niej,
bo niezręcznie jej już było podróżować z Aronem.
Podróż tam i z powrotem miała trwać do tygodnia czasu. Tymczasem tydzień minął, a
Adek i Aron nie wracali. Narzeczona Adka zaczęła się bardzo niepokoić. Mama ją
uspokajała. Mówiła, że pociągi nieregularnie chodzą, brakuje węgla, wagonów i parowozów,
które często się psują i pociąg czasem cały dzień stoi.
Adka narzeczona była jednak coraz bardziej niespokojna. Okazało się, że jest w ciąży.
Mama jej mówiła, żeby się przestała martwić, bo to może zaszkodzić dziecku, ale nie
pomagało. Przestała jeść, nie mogła spać, nie wychodziła z domu, tylko nasłuchiwała kroków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]