[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żeby chociaż jedna z przyjaciółek siedziała przy komputerze.
Wiadomość: Ratunku! Wszystko rozwalam i nie wiem, jak to
powstrzymać!
Amy: Uspokój się. Jestem. Jak wygląda najnowsza katastrofa w
księgowości?
Christine: Ja też jestem. Boże, Maddy, kiedy przestaniesz pogłębiać ten
dołek i zaczniesz z niego wychodzić?
Amy: Nie słuchaj jej. Powiedz mi, co się stało, a ja spróbuję ci pomóc.
Christine: Stało się to, że ona NIE CHCE POROZMAWIA Z JOEM!
Maddy: Słyszę echo? Tylko to ostatnio dociera: porozmawiaj Joem,
porozmawiaj z Joem. Przepraszam bardzo, ale to nie takie proste! Zwłaszcza
kiedy mieszam mu w księgowości. Tak strasznie chcę rzucić tę robotę, że zaraz
zacznę wyć!
Christine: Więc mu powiedz!
Maddy: Co?! Mam powiedzieć Joe, kocham cię, a przy okazji, rzucam tę
robotę ? Tak, to doskonały początek dla małżeństwa, które razem prowadzi
interes. Nie, najpierw muszę to naprawić. Pomóc mu rozkręcić obóz. I modlę się
o dzień, kiedy stać go będzie na księgową, która to wszystko zrozumie. Może do
tego czasu będę już mężatką w ciąży i odejdę z pracy, żeby zająć się dziećmi.
Christine: Nie wierzę, że to mówisz! Każda inna tak, ale ty, niezależna
Maddy? Poza tym jeśli nie potrafisz powiedzieć kocham cię , to w życiu nie
będziesz miała okazji powiedzieć tak .
Maddy: Mówiłam, dojdziemy do tego we właściwym czasie. Nie musisz
tego mówić tak, jakbyśmy to ciągnęli latami, jestem tutaj raptem od trzech i pół
miesiąca.
Amy: Przepraszam, możemy zająć się aktualnym problemem?
Maddy wykasowała wszystkie maile Christine i napisała do Amy: Boję
się, że tym razem to coś poważnego. Widzisz, myślałam, że może kiedy otworzę
pliki Carol, to zobaczę, jak prowadzi księgi letniego obozu, i zorientuję się, co
robić. Chyba nacisnęłam coś, czego nie powinnam. Bo teraz... hm... wszystkie
liczby w tych małych kratkach jakby, no... zniknęły.
Amy: O mój Boże.
W co ja się wpakowałem? zapytał sam siebie Joe, gdy prowadził
Derricka do Chaty Wodza.
Mógłbyś być bardziej konkretny?
Maddy! Zatrzymał się i machnął ręką w stronę biura.
Ach, to już trochę wyjaśnia, ale nadal nie wszystko.
Nie wierzę, że zatrudniłem ją jako kierownika biura.
No nie wiem. Derrick podrapał się w policzek i zerknął na biuro.
Wygląda całkiem niezle, kiedy siedzi na biurku. I odwaliła fantastyczną robotę
przy materiałach promocyjnych.
Tyle że jest absolutnie niekompetentna, jeśli idzie o prowadzenie biura.
Z rękoma na biodrach gapił się na stopy. Po kilku dniach zaprzeczania w
końcu dotarł do niego ogrom popełnionej gafy. Będę musiał ją zwolnić.
Ej, spokojnie, stary. Myślałem, że chcesz się z nią ożenić.
Bo chcę!
Więc jeśli mogę coś zasugerować, najpierw się oświadcz, a potem ją
zwolnij.
Aha. Zaśmiał się sucho. Zwietny plan.
Nie, to nie jest plan. Derrick podniósł palec. To rada. Dość już się
naplanowałeś w tej sprawie.
Nie, po prostu potrzebuję nowego planu. Znowu ruszył przed siebie, a
jego myśli pędziły. Gdyby tylko jej kariera drgnęła, mógłby ją zachęcić do
rzucenia pracy w biurze. Może mógł w tym jakoś pomóc. Aha, tego właśnie
potrzebuję. Nowego planu.
Jęcząc głośno, Derrick wyrównał z nim krok.
Bogu dzięki za dni wolne, pomyślała Maddy, kiedy pakowała się na
przyjęcie w Taos. Gdyby choć jeszcze minutę miała czytać podręczniki do
oprogramowania, które kompletnie nie miały sensu, głowa by jej eksplodowała.
Dlaczego nie mogła zrozumieć, jak to ma działać? Za każdym razem, gdy
zajmowała się liczbami, jej mózg zamieniał się w papkę. W szkole miała dobre
oceny z matematyki tylko dzięki pomocy Joego, a potem Amy.
Nic dziwnego, że był zaskoczony, gdy się dowiedział o jej dobrych
ocenach z wszystkich pozostałych przedmiotów. Joe przynajmniej nie
wrzeszczał na nią jak ojciec, który ryczał na matkę za każdy błąd, nieważne,
duży czy mały. Joe po prostu stawał za nią w milczeniu i poprawiał błędy. I
przez to czuła się okropnie. Miała mu pomagać, a tylko przysporzyła
dodatkowej pracy.
Cóż, jutro pojadą do Taos, a ona się spotka z przyjaciółkami, których nie
widziała od miesięcy. Może gdy usiądzie z Amy, dojdą do tego, co zle robi. Ta
myśl pocieszyła ją. Wyciągnęła z szafy dwie sukienki i dodała do stosu strojów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]