[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z Katchem przypominało jazdę na górskiej kolejce. Błyskawiczne zakręty, szybkie podjazdy i
zjazdy na łeb na szyję, niespodziewane przeszkody i hamowanie.
Z rękami na biodrach stała za nim, gdy wygrywał z kolejną maszyną.
- Czy ty kiedykolwiek przegrywasz? - spytała wyzywająco.
Katch rzucił kolejną piłkę za czterdzieści punktów.
- Staram się, by nie weszło mi to w nawyk. Chcesz rzucić?
- Nie. Wspaniale się popisujesz.
Zmiejąc się, Katch rzucił dwie ostatnie piłki za dziewięćdziesiąt punktów, a potem
pochylił się, by oderwać kolejny wygrany kupon.
- Uważaj, bo nie zamienię tego na prezent dla ciebie - ostrzegł.
- Obiecałeś - powiedziała Megan z wyrzutem, patrząc na wygrany plik kuponów.
- To prawda. - Z uśmiechem zwinął kupony, potem objął ją ramieniem i podszedł do
stoiska z nagrodami.
- Zaraz zobaczymy, co tu jest... Mam dwa tuziny. Co powiesz na przykład na jeden z
tych wielofunkcyjnych scyzoryków?
- Jeśli to ma być dla mnie - powiedziała Megan, przyglądając się asortymentowi na
półkach - to podoba mi się ta mała, jedwabna różyczka. - Postukała palcem w szklaną ladę,
wskazując szpilkę do wpinania w klapę. - Mam wszystkie narzędzia - dodała z figlarnym
uśmiechem.
- W porządku. - Katch skinął na kobietę stojącą za ladą, a potem oderwał kupony. -
Zostały jeszcze cztery - policzył, potem rozejrzał się po pólkach. - Poproszę jeszcze to.
Megan z ciekawością przyglądała się maleńkiej figurce, którą podała sprzedawczyni.
Przedstawiała coś pośredniego między kaczką a pingwinem.
- Co zamierzasz z tym zrobić? - spytała.
- Podarować tobie. - Katch podał kobiecie resztę kuponów. - Mam szczodre serce.
- Jestem do głębi poruszona - powiedziała Megan, obracając figurkę w dłoni, podczas
gdy Katch przypinał jej do kołnierzyka koszuli spinkę z różyczką. - Co to właściwie jest?
- Chyba jakiś mutant. - Objął ją ramieniem i wyprowadził z salonu gier. - Sądziłem, że
jako artystka docenisz jego walory estetyczne.
Megan uważnie przyjrzała się figurce, potem wsunęła ją do kieszeni.
- Dostrzegam jej urok. I - dodała, stając na palce, by pocałować go w policzek - to
było naprawdę miłe z twojej strony, że całą wygraną przeznaczyłeś dla mnie.
Katch z uśmiechem przesunął palcem po jej nosie.
- Czy pocałunek w policzek to jedyne twoje podziękowanie?
Zmiejąc się, Megan obejmowała go w pasie, gdy przechodzili przez promenadę, a
potem schodzili w dół na plażę.
Księżyc w nowiu wyglądał jak cienki rogalik, ale gwiazdy błyszczały jasno i odbijały
się w wodzie. Fale rozbijały się z szumem o brzeg. Zakochani spacerowali tam i z powrotem,
ramię przy ramieniu, cicho rozmawiając albo milcząc. Dzieci biegały z latarkami po piasku,
poszukując skarbów.
Megan zdjęła buty i podwinęła nogawki dżinsów. W milczącym porozumieniu Katch
zrobił to samo. Chłodna woda lizała im stopy, a oni szli i szli coraz dalej, aż śmiech i muzyka
dobiegająca z promenady stała się tylko odległym echem.
- Twoja siostra jest urocza - odezwała się w końcu Megan. - I bardzo ładna. Tak jak
mówiłeś.
- Jessica zawsze była piękna - zgodził się w zamyśleniu. - Realistka, ale zawsze
piękna.
- Widziałam w parku twoje siostrzenice. - Megan uniosła głowę; wiatr od morza targał
jej włosami. - Buzie miały wysmarowane czekoladą.
- Typowe. - Zmiejąc się, gładził ją po ramieniu. Megan czuła, jak krew zaczyna
pulsować w jej żyłach. - Dziś wieczorem poszły kopać robaki. Jutro mam zabrać je na ryby.
- Lubisz dzieci - stwierdziła.
Odwrócił głowę, by na nią spojrzeć, ale Megan wpatrywała się w ocean.
- Tak, dzieci to nieustanna przygoda, prawda?
- Co roku w lunaparku widzę ich mnóstwo, ale nigdy nie przestają mnie zadziwiać. -
Odwróciła się; słodki, kobiecy uśmiech rozjaśniał jej twarz. - Widuję z nimi również
udręczonych rodziców.
- Kiedy straciłaś swoich rodziców?
Zauważył zaskoczenie w jej oczach, nim znów zapatrzyła się w przestrzeń.
- Miałam pięć lat - powiedziała.
- Pewnie słabo ich pamiętasz?
- Mam tylko niejasne wspomnienia, właściwie impresje. Pop oczywiście ma
fotografie. Gdy je oglądam, zawsze dziwię się, jak bardzo byli młodzi.
- To musiało być dla ciebie niezwykle trudne - powiedział Katch. - Dorastać bez nich.
Współczucie w jego głosie ją ujęło. Odwróciła do niego głowę. Przeszli plażą już tak
daleko, że teraz oświetlały im drogę tylko gwiazdy. Katch zauważył ich odbicie w oczach
Megan.
- Byłoby nie do zniesienia, gdyby nie Pop - powiedziała. - Zrobił więcej, niż powinien.
- Zatrzymała się i weszła głębiej do morza. Woda pieniła się i pluskała wokół jej stóp. - Nigdy
nie zapomnę, jak Pop starał się uprasować moją odświętną, organdynową sukienkę. Miałam
wtedy jakieś osiem lat... - Kręcąc głową, roześmiała się, rozpryskując stopą wodę. - Nadal
mam ten obrazek przed oczami. Stał nad deską do prasowania i walczył z falbankami i
zakładkami, a klął jak szewc. Oczywiście, nie wiedział, że tam byłam. Nadal kocham go za to
- dodała. - Choćby tylko za to.
Katch objął ją w pasie i przyciągnął plecami do siebie. Musnął ustami czubek jej
głowy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]