[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Od strony budynku docierały do nich protesty przełożonej, która
usiłowała tłumaczyć się policjantowi.
- Nic na to nie poradzę - odparł sierżant. - Doktor Durell jest
przecież właścicielem domu. a doktor Haley dyrektorem do
spraw medycznych. Mają prawo czytać dokumentację.
- Ale dokonali zniszczeń - zawodziła przełożona. - Doktor
Durell włamał się do szafy.
- Meble również są jego własnością - odparł funkcjonariusz,
wsiadając do samochodu.
Gdy tylko odjechał, pani Selleck podbiegła do Laury.
- Przed chwilą dzwoniłam do administratorki - zagroziła. - Już
jest w drodze.
Laura spojrzała na Bena i wzruszyła ramionami.
- Muszę się najpierw zapoznać z tymi materiałami - oznajmił
Ben. - Potem z nią porozmawiam.
Przytrzymał drzwi i zwrócił się do Laury:
- Proszę wsiadać, odwiozę panią do szpitala.
Szpital mieścił się na wzgórzu, oddalonym mniej więcej o
kilometr od centrum miasteczka. Nie odzywali się do siebie
przez całą drogę. Dopiero gdy dotarli na miejsce, Laura
odważyła się zaproponować:
- Może ma pan ochotę na kawę, zanim pojedzie pan do domu?
Nadal czuła się przy nim onieśmielona, a na myśl, że będzie
musiał stoczyć walkę z Lucy Palmer, zrobiło jej siego żal. Sama
drżała, ilekroć musiała stanąć twarzą w twarz z tą okropną
kobietą.
- Chętnie wypiję kawę - powiedział.
Wysiadając z samochodu skrzywił się i szybko podparł się
laską.
RS
32
- Mam wrażenie, że jest panu niepotrzebna, tylko
przyzwyczaił się pan do niej. Zauważyłam, że doskonale się pan
bez niej obywa - powiedziała.
- To prawda. Właściwie mogę chodzić bez laski, ale...
wolałbym nie roztrząsać tego tematu.
- Kiedy po raz ostatni poddał się pan fizykoterapii?
- Cztery lata temu - odparł szorstko. - Doktor Haley, nie jest
pani moim lekarzem, więc proszę nie wtrącać się w moje
sprawy.
- A kto pana leczy?
Znowu się najeżył. Pomyślała, że w jej towarzystwie ten
człowiek już zawsze będzie zły.
- Sam się sobą zajmuję. Przecież jestem lekarzem.
- Dlaczego nie pracuje pan w swoim zawodzie?
- Po prostu nie chcę. A teraz chcę wypić tę kawę, bo obawiam
się, że zasnę za kierownicą. Zastrzegam jednak, że nie życzę
sobie dalszych indagacji. W przeciwnym razie wolę od razu
jechać do siebie.
Laura spojrzała na jego posępną twarz i uśmiechnęła się
lekko.
- Dobrze. Skoro nie chce pan zaspokoić mojej ciekawości, na
dzisiaj dość pytań - przyrzekła.
Zapaliła światło i weszli do skąpo umeblowanego mieszkania.
Panował tu porządek, ale wyposażenie było wyjątkowo
skromne.
- Więc w takich warunkach władze Calua Bay lokują swoją
jedyną lekarkę? Nic dziwnego, że nie udało im się znalezć
nikogo kompetentnego, skoro...
Zreflektował się trochę za pózno. Laura uśmiechnęła się
nieszczerze, uznała jednak, że lepiej zrobi, ignorując jego słowa.
- Zaproponowano mi domek Cliffa Paige'a na przedmieściu,
ale wolałam zamieszkać w aneksie szpitalnym - wyjaśniła i
poszła do kuchni.
RS
33
Czekając, aż kawa się zaparzy, opowiedziała mu o
małżeństwie Wade'ów.
- Mam nadzieję, że pozwoli im pan zamieszkać w tym samym
pokoju - zakończyła, podając mu kubek z parującym płynem.
Ben Durell był wciąż zasępiony, ale w jego oczach nie
dostrzegła już złości. Spoglądał na nią tak, jakby czegoś nie
mógł zrozumieć. W pewnej chwili ich spojrzenia spotkały się, a
wtedy szybko spuściła wzrok, bo zaskoczona poczuła, że się
rumieni... Może dlatego, że siedzą tak blisko?
- Co pan zrobi z tymi papierami? - spytała, próbując
opanować drżenie głosu.
- Jutro dam je adwokatowi. Z pewnością ich porównanie ze
sprawozdaniami, które mi dostarczano, wprawi go w zdumienie.
- Na pewno znajdzie rozbieżności.
- Jestem o tym przekonany. Nikt by się nie domyślił, że
posiadane przeze mnie sprawozdania dotyczą tego właśnie
domu. Może trudno w to uwierzyć, ale od kilku lat nie mam z
niego żadnych dochodów. Właściwie pogodziłem się z tym,
chociaż bieżące wydatki są ogromne. Chciałem jednak zapewnić
pensjonariuszom jak najlepsze warunki. Ze sprawozdań wynika,
że są tam terapeuci, rozrywki, wycieczki. Niedawno był
generalny remont... Mógłbym tak wyliczać bez końca, na co
łożyłem pieniądze. A potem przyjechała do mnie pani...
- Przykro mi, że narobiłam panu kłopotu, ale powinien pan
mieć nad tym domem jakąś kontrolę.
Spojrzał na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Cóż, wreszcie tam pojechałem, więc chyba jest pani
zadowolona?
- Jeszcze nie, dopóki nie załatwi pan sprawy do końca -
powiedziała stanowczo.
- Sam nic nie będę robił. Czy mógłbym pani zaproponować
odpowiednią zapłatę i poprosić, żeby pani jako dyrektor do
spraw medycznych dopilnowała wprowadzenia stosownych
zmian?
RS
34
- Nie mogę się tym zająć. - Pokręciła głową z
powątpiewaniem. - Nie wiem jeszcze, jak długo będę tu
pracować, zresztą i tak nie mogę podołać obowiązkom. Poza
tym trudno mi zaczynać coś, czego Cliff Paige zapewne nie
zechce kontynuować, kiedy tu wróci.
- Nie pozwolę mu podjąć pracy, jeśli się okaże, że istotnie
wypisywał recepty na środki nasenne - powiedział. - Co z niego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]