[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pomyślał sobie, \e mo\e chciałbym wiedzieć, co porabia mój
wspólnik. Powiedział - Lucas podniósł głos, \eby usłyszała go w
sypialni, gdzie kończyła się ubierać - \e jeśli zale\y mi na własnej
skórze, powinienem jak najszybciej tam pojechać i upewnić się, \e
jego dziecince nie grozi niebezpieczeństwo.
Porucznik Bishop wyraził te\ swoją radość, \e Natalie w końcu
znalazła sobie kogoś, kto będzie się nią opiekował. O tym jednak
Lucas postanowił na razie nie wspominać.
- Przypomnij mi, \ebym mu podziękowała - odpowiedziała
Natalie. Stanęła w drzwiach łazienki, dopinając zamek wąskiej,
turkusowej spódniczki. - Ale najpierw zrugam go za to, \e znowu
wtrąca się w moje \ycie.
- Czy mo\na go za to winić? - Lucas uśmiechnął się. - Jest
przecie\ twoim ojcem. - On sam był zdania, \e obawy starszego pana
były całkiem uzasadnione. - Ktoś powinien się o ciebie troszczyć -
dodał, pochylając się nad zlewem, aby zmyć z twarzy resztki mydła. -
Masz zwyczaj pakować się w największe tarapaty, kiedy nie ma przy
tobie kogoś, kto... - dalsze słowa stłumił ręcznik, którym Lucas
energicznie wycierał sobie twarz.
Natalie zastygła przed lustrem ze szminką w dłoni.
- Co proszę? - spytała wolno. Wiedziała, \e nie spodoba jej się
to, co za chwilę usłyszy.
Mę\czyzna przerzucił ręcznik przez ramię i popatrzył na nią
uwa\nie.
- Masz zwyczaj pakować się w największe tarapaty - powtórzył.
- To ju\ słyszałam, choć wcale się z tym nie zgadzam - Natalie
skończyła malować usta i wsunęła szminkę do torebki. - Mam
przeczucie, \e nie spodoba mi się dalsza część twojej wypowiedzi, ale,
proszę, dokończ.
- Masz zwyczaj pakować się w kłopoty, kiedy nie ma przy tobie
kogoś, kto poskromiłby twoje dzikie zapędy - dokończył Lucas
spokojnie.
- Poskramia się dzikie zwierzęta - poinformowała go Natalie
pełnym urazy tonem - a nie dorosłych ludzi. Jestem dorosła i
odpowiadam za siebie i za to, co robię. Nawet za te moje, jak to
określiłeś, dzikie zapędy.
- Nie to miałem na myśli. Ja...
- Nieprawda! - przerwała mu. - Tak właśnie uwa\asz, inaczej nie
mówiłbyś tego - stwierdziła gorzko i nie oglądając się na niego,
opuściła łazienkę.
Lucas, okręcając się w pasie ręcznikiem, ruszył za nią.
- Natalie! - zawołał udając przera\enie. - Chyba się znowu nie
pokłócimy?
- Ju\ się pokłóciliśmy - odpowiedziała gniewnie - i będziemy się
sprzeczać za ka\dym razem, kiedy zaczniesz się wtrącać w moje
\ycie, powtarzając, \e robisz to dla mojego własnego dobra. -
Przytrzymując się klamki wsunęła stopy w wysokie, turkusowe
pantofle. - Nigdy nie pozwalałam ojcu, aby wsadzał nos w moje
sprawy i nie pozwolę tobie!
- Czy ostatnia noc nic dla ciebie nie znaczy?
- O tak! - zaperzyła się Natalie. - Wiem, \e powinnam być
bardziej ostro\na i lepiej zacierać za sobą ślady, \ebyś nie mógł trafić
za mną do tego baru i zepsuć wszystkiego. Jeśli kiedykolwiek w
przyszłości znajdę się w podobnej sytuacji, rozegram to zupełnie
inaczej...
- Nie o tym mówiłem.
- Nie? A o czym? Lucas popatrzył jej w oczy.
- Czy nie uwa\asz, \e ta ostatnia noc dała mi pewne prawa,
których nie ma twój ojciec?
Natalie skrzywiła się.
- No proszę! Tacy właśnie są mę\czyzni! - Z niesmakiem
pokiwała głową. - Nie. Ostatnia noc nie dała ci \adnych praw, jeśli
pod pojęciem prawa, rościsz sobie pretensje do kierowania moim
\yciem. Kochaliśmy się i to było... hm, bardzo przyjemne i...
chciałabym zrobić to znowu, ale to niczego nie zmienia - ciągnęła,
zastanawiając się w duchu, dlaczego jej słowa brzmią tak fałszywie. -
Jestem całkowicie niezale\nym człowiekiem, tak jak i ty. Poniewa\
umówiliśmy się, \e będziemy wspólnikami, mogę, choć wcale nie
muszę, informować cię, gdzie i po co idę, ale nigdy, słyszysz, nigdy
nie będę cię pytać o zgodę. Jasne?
- Jasne - wycedził Lucas przez zaciśnięte zęby.
- To dobrze. - Natalie sięgnęła po torebkę. - Muszę ju\ iść.
Umówiłam się na śniadanie z klientem i nie mogę czekać, a\ raczysz
się wreszcie ubrać - oznajmiła, wyciągając z torebki klucze i rzucając
je na łó\ko. - Bądz łaskaw zamknąć drzwi, jak będziesz wychodził,
dobrze?
Nie czekając na odpowiedz ruszyła do drzwi. Po drodze
zatrzymała się na krótką chwilę w gabinecie, aby wziąć le\ące na
biurku notatki potrzebne jej na umówione spotkanie.
Przed domem czekała ją przykra niespodzianka. Czarny d\ip
Lucasa, zaparkowany tu\ za jej szarym fordem, całkowicie blokował
wyjazd. Natalie przez dłu\szą chwilę stała nieruchomo na werandzie,
niecierpliwie stukając wysokim obcasem i zastanawiając się, co w
takiej sytuacji powinna zrobić. Kiedy wychodziła z sypialni, Lucas
zaczynał się ubierać. To nie powinno zająć mu du\o czasu. Będzie
gotowy za parę minut Lepiej poczeka na niego w samochodzie. Nie
było sensu wracać do domu i prosić go, \eby przestawił d\ipa.
Mrucząc gniewnie wsunęła się za kierownicę forda. Co, u licha,
się z nią dzieje?! Dlaczego pozwoliła mu... no dobrze, niech będzie, \e
to ona zaciągnęła go do łó\ka, ale dlaczego to zrobiła, skoro
wiedziała, \e to nie jest mę\czyzna dla niej?! Miała świadomość tego
od pierwszej chwili, kiedy ujrzała go w domu Sherri i Ricka
Peytonów. Lucas przypominał jej ojca, twardego eksmarynarza, który
przez całe \ycie wyznawał zasadę, \e kobieta powinna
podporządkować się we wszystkim mę\czyznie. Oczywiście dla
swego własnego dobra. Tak jakby mę\czyzni kiedykolwiek mieli
odwagę przyznać, \e jest to spowodowane przede wszystkim ich
wygodą.
Nic dziwnego, \e związek z Lucasem Sinclairem oznaczał
bezustanną walkę o niezale\ność w myśleniu, podejmowaniu decyzji,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]