[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszyscy pracowali dla Policji Populacyjnej?
Z wyjątkiem czterech chłopców, których Jason wydał.
Myśli Luke a były pogrążone w całkowitym chaosie, ale potrafił zrozumieć jedno:
zniknięcie telefonu oznaczało, że ta czwórka znajdowała się w jeszcze większym
niebezpieczeństwie.
Podobnie jak sam Luke.
Pierwszym jego odruchem było ukryć się i przekonać tych czterech chłopców, żeby
ukryli się wraz z nim. W lesie nie było bezpiecznie, ponieważ Jason zaprowadziłby tam
Policję Populacyjną bez cienia wahania. Może w kuchni znalazłoby się dobre miejsce albo w
którejś z nieużywanych sal lekcyjnych? A może istnieje jakaś znajdująca się na uboczu
sypialnia, do której nie dotrze rewizja?
Ukrywanie się nie miało sensu. Prędzej czy pózniej zostaliby znalezieni.
Luke musiał zrobić coś, żeby powstrzymać Policję Populacyjną przed przeszukaniem
szkoły, ale nie do końca pojmował, co się właściwie dzieje. Musiał więc znalezć kogoś, kto
wie więcej od niego, potrafi lepiej kłamać i umie sobie radzić z Policją Populacyjną.
Tata Jen.
Ale w jaki sposób Luke miałby go zawiadomić?
ROZDZIAA TRZYDZIESTY PIERWSZY
Luke przekradł się z powrotem na dół, na pierwsze piętro, z bardzo mglistym planem w
głowie. Potrzebny mu był numer telefonu pana Talbota i aparat telefoniczny, a jedno i drugie
powinien znalezć w gabinecie dyrektorki.
Gabinet był zamknięty na klucz.
Luke miał poczucie, że przez całe godziny tkwił pod ozdobnymi drzwiami - osadzona
w ich górnej części szyba pozwalała mu zajrzeć do wnętrza. Widział zarys telefonu stojącego
na biurku dyrektor Hawkins i staroświecką kartotekę z tyłu. Na pewno znajdowała się w niej
także teczka Luke a - oczywiście z jego fałszywym nazwiskiem. Czy mogła zawierać numer
telefonu pana Talbota, skoro właśnie on przywiózł go do szkoły? Luke uznał, że
prawdopodobieństwo jest duże, ale niewiele mu z tego przyjdzie, jeśli nie dostanie się do
teczki. Próbował majstrować przy gałce, jednakże drzwi ani drgnęły.
Luke w desperacji kopnął je, ale drzwi zrobiono z grubego, litego drewna - w
Hendricks nie było niczego delikatnego. Nawet szyba z pewnością...
Szyba. Luke nie mógł uwierzyć we własną głupotę. Rąbnął podręcznikiem w szklaną
taflę i z satysfakcją zobaczył siateczkę pęknięć. Powtórzył cios, wybijając kawałek szyby.
- A Jason uważał, że książki są bezużyteczne - mruknął do siebie Luke. - I proszę!
Owinął rękę rękawem piżamy i wsunął ją przez dziurę w szybie. Na ziemię spadło
tylko kilka odłamków - szkło musiało być doskonałej jakości, ponieważ inaczej
roztrzaskałoby się całkowicie i posypało na podłogę, robiąc przy tym mnóstwo hałasu.
Chłopiec sięgnął do środka i złapał gałkę od wewnątrz. Przekręcił ją bardzo, bardzo
powoli, aż w końcu usłyszał kliknięcie, na które czekał. Otworzył drzwi i rzucił się do
kartoteki.
Mając do dyspozycji tylko przyćmione światło sączące się z korytarza, Luke nie był w
stanie odczytać etykiet na teczkach - musiał przynieść je do drzwi, żeby zobaczyć, z czym ma
do czynienia.
Pierwsza wyjęta porcja zawierała teczki od nazwiska Jeremy ego Andrewsa do
Luthera Bentona. Luke odłożył je i sięgnął głębiej. Od Tannera Fitzgeralda do... tak, znalazł.
Teczka Lee Granta.
Był zaskoczony grubością teczki, biorąc pod uwagę, jak niewiele czasu spędził w
Hendricks. Jako pierwszy wyjął z niej plik papierów będących świadectwami i dokumentami
z innych szkół - najwyrazniej tych, do których uczęszczał prawdziwy Lee Grant, zanim zginął
i przekazał swoją tożsamość Luke owi. Były tu także zdjęcie, aż siedem, opisane:
PRZEDSZKOLE, I KLASA, II KLASA... aż do szóstej klasy. O dziwo, osoba na tych
zdjęciach naprawdę przypominała Luke a: podobne ciemnoblond włosy, jasne oczy,
zmartwiony wyraz twarzy. Chłopiec zamrugał i pomyślał, że wzrok go oszukuje, ale kiedy
otworzył oczy, nadal widział podobieństwo. Czy prawdziwy Lee Grant do tego stopnia był
podobny do Luke a?
W tym momencie Luke przypomniał sobie coś, co powiedziała mu kiedyś Jen - że w
komputerze można zmieniać zdjęcia.
- Możesz sprawić, że ktoś będzie wyglądał starzej, młodziej, ładniej, brzydziej, co
tylko zechcesz. Gdybym chciała sama sobie zrobić fałszywy dowód tożsamości,
prawdopodobnie umiałabym - pochwaliła się.
Ale Jen chciała wyjść z ukrycia, nie zmieniając tożsamości, nienawidziła myśli o
fałszywych dokumentach.
Luke patrzył na sfałszowane zdjęcia i pomyślał, że rozumie ją - to było zbyt dziwne.
Wiedział, że powinien się czuć pewniej, widząc jak starannie zostały przygotowane jego akta,
ale tylko go to przerażało. Nie było tu śladu po prawdziwym Luke u Garnerze.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]