They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

44
targana nikczemnym strachem. Będzie patrzeć na zbliżającą się
śmierć, i na Chance'a, który stara się tej głupiej śmierci
zagrodzić drogę.
Zwiatło słońca zostawili za sobą. Wsunęli się już w chłodny
cień, przed oczyma robiło się jej coraz ciemniej. Przypomniała
sobie o okularach i zdjęła je szybko. Zauważyła, że Chance
również nie ma na nosie okularów. Jego twarz była napięta,
oczy skupione, wpatrzone w to, co czekało ich na dole. Ziemia
pod nimi, zarzucona kamieniami i wyboista, choć nie
gwarantowała miękkiego lądowania - była dostatecznie płaska.
Sunny wparła się nogami w podłogę, czując w ciele nagle
irracjonalny opór, gwałtowne pragnienie, aby samolot pozostał
jednak w powietrzu.
-Trzymaj się!
Głos Chance'a był mocny, stanowczy, jego słowa zabrzmiały
jak rozkaz.
-Spróbuję wylądować w korycie strumienia.
Tam jest piach, samolot wyhamuje, zanim rąbnie o jakąś
skałkę.
A gdzież on widzi to koryto strumienia? No tak, przecież
zawodowy pilot z tej wysokości dostrzega o wiele więcej niż
ona. Po chwili ona też dostrzegła jaśniejszą, wijącą się
wstążkę. O szerokości przeciętnego samochodu...
Chciała powiedzieć  Powodzenia", ale nie wydało jej się to
odpowiednie, tak samo jak formułka  Miło było ciebie
poznać". Mruknęła więc tylko:
-Dobra.
A potem... potem to był już tylko moment.
Upiorne ślizganie się w powietrzu skończyło się nagle i
ziemia była tuż pod nimi. Samolot uderzył bardzo mocno.
Rzuciło ich w przód, w tył, po czym samolot podskoczył, na
ułamek sekundy zawisł w powietrzu i znów rąbnął o ziemię. Z
jeszcze większą siłą niż poprzednio. Sunny usłyszała, jak
metalowy kadłub protestuje, wydając z siebie ogłuszający pisk.
Jej głowa poleciała w kierunku bocznej ściany, przez sekundę
nie słyszała już niczego, niczego też nie widziała. Czuła tylko,
45
jak samolotem ciągle rzuca spazmatycznie, a ona, niezdolna
złapać się czegokolwiek, podskakuje i opada jak koszula w
suszarce na ubranie...
Potem nastąpiło uderzenie najsilniejsze. Samolot okręcił się
wokół swojej osi, Sunny usłyszała zgrzyt swoich zębów. I
nagle świat znieruchomiał, a w jej głowie, dziwnie pustej teraz,
nie było niczego, ani jednej myśli, ani jednego odczucia, ani
szczypty wiedzy o tym, co się stało i gdzie oni są teraz.
Jednak po chwili dotarły do niej słowa wypowiedziane przez
siedzącego obok mężczyznę.
-Sunny?- Sunny?- Jak z tobą? Wszystko w porządku ?
Naturalnie, że chciała odpowiedzieć, ale to ciągle jeszcze
przekraczało jej siły. Oszołomiona, poobijana, powoli
uświadamiała sobie, że choć przypięta pasami, siedzi teraz
tyłem do Chance'a, z twarzą przyciśnięta do bocznej ściany
samolotu. Czuła, jak Chance, klnąc cicho, rozpina jej pasy,
opierając jej rozdygotane plecy o swoją pierś.
Przełknęła, raz, drugi, i odzyskała głos.
-Już... już dobrze.
Ten głos zabrzmiał dziwnie słabo, taki niby pisk, niby skrzek.
Ale przynosił ulgę, był bowiem dowodem, że ona żyje, że żyją
oboje. Poczuła, jak jej pierś zaczyna rozpierać dzika,
niepohamowana radość. Chance dał radę sprowadzić samolot
na ziemię.
-Teraz wysiadamy, migiem - mówił, odsuwając drzwi. -
Może być wyciek paliwa.
Wyskoczył pierwszy, pociągając ją za sobą, jakby była
workiem z mąką. A ona tak się właśnie czuła. Rozdygotana i
bezwolna jak worek.
Wyciek paliwa. Silnik nie działa, ale działa przecież bateria.
Jedna iskierka i cały samolot plus wszystko, co w nim jest,
zmieni się w ognistą kulę. Wszystko. To słowo jeszcze raz
zaklekotało w jej mózgu. Wszystko, a więc i jej torba, i
kurierska przesyłka w niej schowana... Wszystko!
-Zaczekaj! - krzyknęła przerazliwie, kurczowo chwytając za
klamkę. Raptem znów poczuła, że ma kości, być może miękkie
46
i kruche, ale całe, i na myśl o tym natychmiast odzyskała
władzę w rękach i nogach. - Moja torba! Moja torba!
-Sunny!
Zaklął, chwycił ją mocno wpół i odstawił na bok.
-Wezmę ją! Słyszysz? Ja wezmę tę twoją torbę. A ty uciekaj!
Uciekaj!
Wskoczył do samolotu, błyskawicznie wyciągnął torbę i już
po kilku sekundach stał na ziemi z torbą Sunny w ręku.
Sunny oczywiście próbowała mu ją odebrać, ale spojrzał na
nią tylko raz i ochota na szarpanie się z nim natychmiast jej
przeszła. Chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą. Stopy
zapadały się w piachu, jakieś kolczaste krzaki drapały boleśnie,
posłusznie jednak starała się dotrzymać mu kroku. Pokonali
jakieś pięćdziesiąt metrów i Chance, uznając widocznie tę
odległość za bezpieczną, rzucił torbę na ziemię i spojrzał na
Sunny. Bardzo nieprzychylnie.
-No i co ty sobie właściwie wyobrażasz?! - huknął,
potrząsając nią za ramiona. - Czy ty...
Nagle zamilkł, wpatrując się uważnie w jej twarz.
Złocistobrązowe oczy przestały miotać błyskawice.
-Krew!
Szybko wyjął chusteczkę z kieszonki i przyłożył jej do brody.
-Dlaczego nie powiedziałaś, że jesteś ranna?
-Bo nie jestem. Drżącą ręką odebrała od niego chusteczkę i
sama otarła sobie brodę i usta. Krwi było bardzo niewiele, mała
czerwona plamka na białej chusteczce. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl