[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ważniejsze?
Maria wiedziała, że przyjaciel Lea jedynie żartuje z Peg,
jak to zwykle robi mężczyzna, który spotyka kobietę wzbu
dzającą jego zainteresowanie, niemniej poczuła, że jej policz
ki robią się gorące, ponieważ w słowach Andreasa odnalazła
osobistÄ… nutÄ™.
Kto wie, jak mogłaby się potoczyć znajomość między nią
i Leem, gdyby ich przedstawiono sobie podczas pierwszego dnia
konferencji? A ponieważ stało się inaczej, gdzieś tam w podświa
domości błąkała się myśl, że kiedy Leo ją poznał, uznał ją za
kobietę lekkich obyczajów, której Andreas zapłacił za jej czas...
- Mario, dobrze się czujesz? - przerwał Leo jej nieszczęs
ne myśli, po czym przytulił ją mocno do siebie.
Było jej miło stać u jego boku, lecz miała jakieś dziwne
wrażenie, że on to robi na pokaz.
- Dobrze - odparła, uśmiechając się z radością i przeko
naniem, że goście widzą to, co powinni: żonę zakochaną
w mężu.
Na ironię zakrawał fakt, że jedynym człowiekiem, który
w to nie wierzył, był Leo. On był przekonany, że Maria od
grywa rolę kochającej żony na użytek publiczności.
102 NIE PRZESTAN CI KOCHA
- Andreas - pytał teraz - zamówiłeś samochód?
- Chyba już czeka - potwierdził przyjaciel, odrywając
wzrok od promieniejÄ…cej twarzy Peg. - Szerokiej drogi!
- Dziękuję i do widzenia.
Leo skierował Marię w stronę drzwi. Minęli smętne pozo
stałości wystawnego bufetu, Leo zaś wziął małą paczkę, która
stała na oddzielnym stoliku z wielkim tortem.
- To pomysł Peg - wyjaśnił. - Państwo młodzi nie mają
czasu najedzenie podczas przyjęcia, toteż przygotowano nam
kawałek tortu.
- Pewnie się przyda, jeśli się spóznimy na kolację! - za
żartowała i przystanęła przy drzwiach, by pożegnać gości.
Nagle przypomniała sobie o czymś.
- Prawie zapomniałam - szepnęła, śmiejąc się w stronę
zgromadzonych gości, po czym odwróciła się i rzuciła za
siebie bukiet.
Kwiaty pochwyciła silna męska dłoń. Zanim Leo zdołał
wyprowadzić Marię do samochodu, zdążyła zauważyć
uśmiech zdobywcy Andreasa, który wręczał bukiet zaczerwie
nionej Peg. Maria z westchnieniem ulgi zagłębiła się w wy
godnej kanapie samochodu i spytała:
- Jedziemy do mnie po rzeczy czy zrobimy to pózniej, po
wizycie w szpitalu?
- Ani jedno, ani drugie - odparł Leo, sadowiąc się wygod
nie w kącie taksówki. - Peg się tym zajęła.
- Ale...
- Najpierw chciała kupić szczoteczki do zębów w sklepi
ku szpitalnym, ale powiedziałem jej, że moim zdaniem trzeba
mieć na wszelki wypadek jakieś ubranie.
NIE PRZESTAN CI KOCHA 103
Maria na chwilę zaniemówiła, wyobrażając sobie noc spę
dzoną z Leem w hotelu, za cały bagaż mając jedynie szczo
teczkę do zębów. Nagle uświadomiła sobie, że on uważnie na
nią patrzy i lekko się zaczerwieniła.
- Ale pojedziemy do szpitala, prawda? - dociekała, usiłu
jąc sprowadzić jego myśli na inne tory. - Muszę koniecznie
zajrzeć do dwójki dzieci...
- Wszystko jest załatwione, Mario - oznajmił i w ciemno
ściach odnalazł jej dłoń. - łan na wszystko się zgodził, a Ross
też uznał, że potrzebujesz dwóch dni...
- Dwóch...? Rozmawiałeś z Ross i nic mi nie powiedzia
łeś? - Zrobiła przerażoną minę, gdy wyobraziła sobie reakcję
konsultanta. Aż nadto dobrze wiedziała, że człowiek ten nie
darzy przesadnym szacunkiem żeńskiej części personelu. -
No tak, teraz już nie dostanę od niego dobrych referencji,
kiedy będę chciała zdobyć tytuł konsultanta.
- Przeciwnie - oświadczył Leo, mocniej ściskając jej
dłoń. - Z uznaniem mówił o twoim poświęceniu.
- On? - wyjąkała z niedowierzaniem. - Jeszcze nie sły
szałam, żeby się o kimkolwiek dobrze wyrażał.
Leo pochylił się ku niej i szepnął konfidencjonalnym to
nem:
- Zaproponowałem mu pomoc w serii wykładów.
- To jest przekupstwo!
- Czy to ważne, skoro zyskaliśmy to, co chcieliśmy? - od
parł i ucałował jej dłoń.
- A zyskaliśmy? - szepnęła, wszystkimi zmysłami chło
nąc jego bliskość.
- A nie? - powiedział, ponownie całując ją w rękę. -
104 NIE PRZESTAN CI KOCHA
Przecież nie moglibyśmy zaprosić gości na przyjęcie weselne,
gdybyśmy nie jechali w podróż poślubną.
Zadrżała i skuliła się w drugim kącie samochodu, cofając
[ Pobierz całość w formacie PDF ]