They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- West Jefferson czterysta siedemnaście, mieszkanie C. Będziemy...
Chris przerwał połączenie.
Ally jest w ciąży. Dlaczego nie zadała sobie trudu, żeby go o tym powiadomić?
Może próbowała, ale... Nie, nie było znów tak trudno go namierzyć. Miała o nim wystar-
czająco dużo informacji, żeby go odnalezć, gdyby tylko chciała.
Nie miała zamiaru o niczym mu powiedzieć. Był wściekły.
Kluczyki. Telefon. Ruszył na poszukiwanie Marge i swojej asystentki. Obie były w
pokoju obok.
- Marge, powiedz Popsowi, że jutro porozmawiam z nim o  Dagny". Grace, przez
resztę dnia mnie nie będzie.
- Dokąd jedziesz? - rzuciła za nim Marge.
- Do Savannah, do diabła.
To już przestało być śmieszne. Poranne mdłości miały nękać ją tylko rano. Jeśli nie
będzie mogła utrzymać w żołądku nie tylko śniadania, ale również lunchu, zagłodzi sie-
bie i dziecko na śmierć.
Umyła zęby po raz trzeci tego dnia i wróciła do biurka, gdzie czekała na nią resztka
posiłku. Rzut oka na sałatkę sprawił, że żołądek omal nie przewrócił się jej na drugą
stronę.
- Co znowu? - spytała Molly.
R
L
T
- Możesz to zabrać z mojego biurka? Na pewno jest pyszne, ale...
Molly bez dalszych pytań zamknęła pudełko i wyniosła z pokoju. Po chwili przy-
niosła jej miętę.
- To smutne. Wiem, jak lubisz meksykańskie jedzenie.
- Ja tak, ale dziecko najwyrazniej nie. Chyba sobie chwilowo odpuszczę.
- Co powiesz na tortillę?
Miała nadzieję, że tortilla jakoś jej przejdzie. Bardzo chciała zjeść coś ostrego i
słonego.
- A przy okazji. Kiedy cię nie było dzwonili z firmy braci Kriss.
Okazało się, że mięta całkiem dobrze pasuje do salsy.
- Naprawdę? Jakoś szybko. Człowiek z biura powiedział mi, że wyjeżdżają z mia-
sta i wrócą dopiero jutro.
Molly wzruszyła ramionami.
- Facet powiedział, że przyjedzie dziś po południu i przedstawi nam kosztorys.
Powiem ci, że przez telefon brzmiał dość niegrzecznie. Jesteś pewna, że chcesz, aby to
właśnie oni robili ten remont?
- Michael Kriss w zeszłym roku robił coś dla mojej mamy. Była nim zachwycona.
- W takim razie poczekam z oceną do czasu, aż dadzą nam kosztorys.
Ally sięgnęła po chipsa o smaku tortilli.
- Nie wiem, czy ci wspominałam, ale Erin wywaliła mnie ze swojego ślubu.
- Jak to?
- Uznała, że mój wielki brzuch odwróci od niej uwagę w tym  szczególnym dniu".
- Chyba postradała zmysły. Co na to wasza mama?
- W zasadzie nic. Zbyt była przejęta wiadomością, jaką usłyszała do Stevena.
- Nawet nie chcę słyszeć, co wymyślił tym razem.
Molly doskonale znała rodzinę Ally.
- Oznajmił, że od dziś będzie wyznawcą scjentologii.
- Tak po prostu?
R
L
T
- Dlaczego nie? Babcia omal nie dostała zawału, mama jest przekonana, że przez to
nie dostanie się do Ligi Juniorów, a Erin twierdzi, że Steven po prostu chce zwrócić na
siebie uwagę. - Ally położyła nogi na biurku i sięgnęła po kolejnego chipsa.
- A wasz tata?
- Jest na rybach, więc na razie nic nie wie.
- Erin chce, żeby wszyscy zajmowali się tylko nią i jej ślubem.
- Masz rację. Nawet się cieszę, że mnie tam nie będzie. Przynajmniej nie muszę
zakładać tej okropnej zielonej sukienki.
Molly chciała coś powiedzieć, ale w tej chwili zadzwonił telefon. Odebrała go, a
Ally zajęła się drukowaniem danych, które wprowadziła do komputera. Uważała swoją
pracę za dość nudną, ale dziś akurat odpowiadała jej monotonia codziennych zajęć. Da-
wała jej poczucie bezpieczeństwa, pośród nieustannych zawirowań związanych z pro-
blemami rodziny i jej własnymi.
Dwie godziny pózniej wszystko miała zapięte na ostatni guzik. Zalogowała się na
koncie matki i zapłaciła rachunki. Potem otworzyła swoją pocztę. Cztery maile od sio-
stry. Nie miała ochoty ich czytać.
Postanowiła, że pójdzie na krótki spacer, a przy okazji zaniesie czeki do dwóch
firm, które znajdowały się stosunkowo blisko biura.
Sierpniowe słońce świeciło zachęcająco, a ona uwielbiała dzielnicę handlową.
Wszystkie te restauracje, sklepy i inne miejskie atrakcje zawsze bardzo ją pociągały. Ru-
szyła niespiesznie przez Franklin Square, myśląc sobie, że za rok przyjdzie tu na spacer z
dzieckiem.
Kiedy załatwiła już wszystkie sprawy, kupiła dwa koktajle: bananowy dla siebie i
mango dla Molly, i skręciła za róg.
Pod ich drzwiami stał zaparkowany niski czerwony samochód, z rodzaju tych, któ-
rymi spokojnie mógłby jezdzić James Bond. Kiedy podeszła, drzwi od strony kierowcy
otworzyły się i z samochodu wysiadł wysoki jasnowłosy mężczyzna. Było w nim coś
znajomego... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl