[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ania stanęła i objąwszy brzózkę, przytuliła się do jej białego pnia. Nagle na zakręcie
ścieżki ukazała się Diana, która ujrzała tę romantyczną pozę i wybuchnęła śmiechem.
Aniu, widzę, że ty udajesz tylko dorosłą osobę. W samotności zachowujesz się
zupełnie jak mała dziewczynka.
Ależ nie można od razu przestać być małą dziewczynką! zawołała Ania wesoło.
Mała byłam przez lat czternaście, a dorosła jestem zaledwie od trzech. W lesie zawsze
czuję się dzieckiem. Powrót ze szkoły do domu i pół godziny przed zaśnięciem to prawie
jedyne chwile, jakie mogę poświęcić marzeniom. Mam przecież tyle zajęcia ze szkołą, własną
nauką i wychowaniem blizniąt. Za to co wieczór w moim pokoiku na poddaszu przeżywam
cudowne przygody. Zawsze widzę siebie w roli kogoś wielkiego, zasłużonego, sławnego&
Bywam znakomitą primadonną, sanitariuszką lub królową. Ostatniej nocy byłam królową.
Rozkosznie jest wyobrazić to sobie. Ma się wszystkie radości związane z tym stanowiskiem, a
stron ujemnych się nie odczuwa, bo każdej chwili można rozstać się z tą rolą, czego w
rzeczywistym życiu uczynić niepodobna. Ale w lesie zwykłam wyobrażać sobie zupełnie co
innego. Jestem nimfą leśną żyjącą w starej sośnie lub małym elfem, który kryje się pod
zwiędłym listowiem. Ta biała brzózka, którą obejmowałam, jest moją siostrą, chociaż ona jest
drzewem, a ja dziewczyną. Ale to nie jest istotna różnica& Dokąd idziesz, Diano?
Do Dicksonów. Przyrzekłam Albercie pomóc skrajać suknię. Może wstąpiłabyś
tam wieczorem i poszłybyśmy potem do mnie?
Mogę przyjść, bo przecież Alfred pojechał do miasta odpowiedziała Ania z
niewinną miną.
Diana zarumieniła się i odeszła, ale nie była obrażona.
Pomimo szczerego zamiaru odwiedzenia Dicksonów Ania nie uczyniła tego. Sytuacja
panująca na Zielonym Wzgórzu wybiła jej z głowy wszelką myśl o rozrywce. Na dziedzińcu
spotkała Marylę wodzącą dokoła błędnym wzrokiem.
Aniu, Tola zginęła!
Tola zginęła? Ania spojrzała na Tadzia, jeżdżącego na furtce, i dostrzegła
figlarne błyski w jego oczach. Tadziu, czy nie wiesz, gdzie ona jest?
Nie, nie wiem odparł Tadzio śmiało nie widziałem jej od obiadu, dalibóg.
Nie było mnie w domu od pierwszej objaśniała Maryla. Tomasz Linde
zachorował nagle i Małgorzata prosiła, abym natychmiast przyszła. Gdy wychodziłam, Tola
usypiała lalkę w kuchni, a Tadzio bawił się w piasku przed stodołą. Wróciłam przed niespełna
półgodziną Toli ani śladu. Tadzio twierdzi, że od chwili mego wyjścia nie widział jej
wcale.
Bo też nie widziałem zapewnił Tadzio stanowczo.
Musi być gdzieś w pobliżu uspokajała Ania nie odważyłaby się oddalić
sama. Jest przecież taka nieśmiała. Może usnęła w którymś z pokojów.
Maryla zaprzeczyła ruchem głowy.
Przeszukałam cały dom. Ale może jest gdzie w zabudowaniach?
Rozpoczęto skrzętne poszukiwania. Zrozpaczone kobiety przetrząsały każdy kąt
domu, podwórza i budynków gospodarskich. Ania przebiegła sad i Las Duchów, nawołując
głośno Tolę. Maryla ze świecą zajrzała do piwnicy. Tadzio towarzyszył im obu na zmianę i
okazywał dużo pomysłowości we wskazywaniu miejsc, gdzie, według niego, Tola mogłaby
się znajdować. Wreszcie powrócili znowu na podwórze.
Strasznie dziwna sprawa westchnęła Maryla.
Gdzież ten dzieciak się podział? pytała Ania zrozpaczona.
A może wpadła do studni? poddał Tadzio wesoło.
Ania i Maryla spojrzały na siebie ze zgrozą. Myśl ta towarzyszyła każdej z nich przez
cały czas, ale żadna nie odważyła się wypowiedzieć jej głośno.
Kto wie, może? szepnęła Maryla. Ania, blada i drżąca, podeszła do studni i
przechyliła się, żeby zajrzeć. Wiadro wisiało na swoim miejscu, a hen, w głębi migotało na
powierzchni pasmo światła. Studnia Cuthbertów była najgłębsza w Avonlea. Jeśliby Tola&
ale Ania nie mogła dokończyć tej myśli. Wstrząsnęła się i odwróciła szybko.
Biegnij do pana Harrisona mówiła Maryla łamiąc ręce.
Pan Harrison i Janek Carter są dziś w mieście, pójdę do pana Barry ego.
Po chwili wróciła z panem Barrym. Niósł zwój liny z przytwierdzonym do niej
narzędziem, przypominającym grabie. Maryla i Ania, zdrętwiałe z przerażenia, śledziły jego
ruchy, gdy sondował studnię. Tadzio zaś, siedząc okrakiem na furtce, przyglądał się całej
grupie z minką pełną zadowolenia. Wreszcie pan Barry potrząsnął głową z uczuciem
widocznej ulgi.
Nie ma jej tam na pewno. Ciekawa rzecz, gdzie też może być. Chodz no tu,
młodzieńcze. Czy doprawdy nie masz pojęcia, gdzie się podziała twoja siostra?
Mówiłem już dziesięć razy, że nie odparł Tadzio udając obrażonego może
jaki włóczęga tu przyszedł i skradł ją?
Co za bzdury? rzekła Maryla ostro. Pewność, że Tola się nie utopiła, uspokoiła
ją nieco. Czy nie przypuszczasz, Aniu, że mogła zabłądzić idąc do pana Harrisona? Od
czasu gdy tam była z tobą, bezustannie wspominała papugę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]