[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trzysta lat duchem. Już samo to wystarczyło, żeby paść z wrażenia. Na temat duchów istniała
bogata literatura. Parapsychologia nic cieszy się powszechnym uznaniem, ale również paru
bardzo znanych naukowców twierdziło, że energia wytwarza ludzkie formy, zwane duchami.
Mogła się więc z tym pogodzić. Mogła znalezć racjonalne wytłumaczenie dla tego, co
widziała na własne oczy.
Ale elfy i zaczarowane istoty... Nie. Między tym, że chce się w coś uwierzyć, a
stwierdzeniem, że istotnie się wierzy, istnieje zasadnicza różnica. Taka jak między
nieszkodliwym zajmowaniem się tym wszystkim a psychozą.
Nie istnieją piękne, zaczarowane istoty, które wędrują po wzgórzach, odwiedzają
cmentarze, by prowadzić filozoficzne dysputy, a potem irytują się na przypadkowo
napotkanych ludzi.
Nie istnieją zaczarowane istoty, obrzucające obce Amerykanki królewskimi
klejnotami.
Ponieważ nie było w tym żadnej logiki, musiała uznać, że przestała panować nad
własną wyobraznią - zawsze miała z tym pewien problem.
Musi kontynuować normalną pracę. Najwyrazniej pomieszały się jej rozmaite
elementy i postacie z badań. Być może, są to rezultaty stresu z kilku minionych lat.
Powinna się udać do neurologa i poddać badaniom.
A także odwiedzić dobrego jubilera, który zbada ów kamień.
Tak ją przeraziły oba pomysły, że postanowiła odłożyć wszelkie decyzje na pózniej.
Przynajmniej na kilka dni.
Chciała pracować, żeby oprzeć się potrzebie powędrowania do pubu i udawania, że
nie patrzy na Aidana Gallaghera. Zostanie w domu ze swoimi dokumentami i notatkami, a za
parę dni pojedzie do Dublina, gdzie znajdzie zarówno jubilera, jak i lekarza.
Pochodzi po sklepach, kupi książki, zabawi się w turystkę.
Popracuje solidnie przez ten wieczór, a potem przeznaczy kilka dni na dokładne
zwiedzanie okolic, miast, miasteczek i wzgórz. Dzięki temu nabierze dystansu do opowieści,
które zbiera i analizuje, wyrobi sobie własny punkt widzenia.
Pukanie do frontowych drzwi sprawiło, że pomyliła klawisze na klawiaturze. I
podskoczyło jej serce. W pierwszej chwili pomyślała o Aidanie i już sam ten fakt
wyprowadził ją z równowagi. Oczywiście, że to nie Aidan, powiedziała do siebie,
podbiegając do lustra, żeby sprawdzić fryzurę. Jest już po ósmej i musi być teraz w pubie.
Kiedy jednak zbiegała po schodach, serce jej biło trochę szybciej. Otworzyła drzwi.
- Przyniosłyśmy jedzenie. - Brenna wkroczyła do środka, opierając na biodrze
brązową torbę z zakupami. - Biszkopty, chrupki i czekoladę.
- Oraz wino, najlepsze, jakie było. - Darcy zadzwoniła trzymanymi przez siebie trzema
butelkami i niedbale zamknęła nogą drzwi.
- No cóż... - powiedziała zaskoczona Jude, ponieważ nie potraktowała poważnie
zapowiedzi odwiedzin Darcy. Obie dziewczyny, paplając głośno, zmierzały już w stronę
kuchni.
- Aidan próbował mnie wrobić w nocną zmianę w ramach kary za to, że dziś się
włóczyłam. Kazałam mu się odchrzanić - powiedziała wesoło Darcy, stawiając wino na
kontuarze. - Gdybym nie była taka szybka w nogach, przykułby mnie łańcuchem do kraników
od piwa. Potrzebny nam będzie korkociąg.
- Jest tutaj - wtrąciła Brenna i, uśmiechając się szeroko do Jude, wydostała korkociąg z
szuflady. - Trzeba było widzieć jego ponure spojrzenie, kiedy opuszczałyśmy pub. Dlaczego
nie sprowadzicie jej tutaj i nie wypijecie na miejscu? - mruczał gniewnie.
- Kiedy zobaczył, że biorę trzy butelki - ciągnęła Darcy, sięgając po kieliszki -
powiedział, że Jude Frances nie ma mocnej głowy i żebyśmy jej, broń Boże nie upity. Jakbyś
była jakimś szczeniaczkiem, którego zamierzamy ukradkiem nakarmić łakociami ze stołu. %7łe
też mężczyzni mają takie kurze móżdżki.
- Przecież nie ma nic przyjemniejszego od solidnego rauszu. - I Brenna zamaszystym
ruchem nalała trzy kieliszki. - Za męskie móżdżki - oznajmiła, wręczając kieliszek Jude i
wznosząc swój własny.
- Chwała im - dodała Darcy i wypiła. A potem zwróciła się do Jude: - Napij się,
kochanie, żebyśmy mogły szczerze podyskutować na temat wzlotów i upadków naszego życia
seksualnego.
Jude wypiła jeden duży łyk, odetchnęła głęboko.
- Mam w tej dziedzinie niewielkie osiągnięcia. Darcy roześmiała się gardłowo.
- Najwyższy czas, żeby Aidan to zmienił.
Jude otworzyła już usta, ale doszła do wniosku, że zrobi najlepiej, jeżeli napije się
wina.
- Nie dokuczaj jej. - Brenna rozerwała paczkę z kartoflanymi chipsami i zanurzyła w
niej rękę. Następnie mrugnęła okiem. - Najpierw musimy ją upić, dopiero potem ją
przyciśniemy.
- Kiedy będzie pijana, namówię ją, żeby mi pozwoliła przymierzyć wszystkie swoje
ubrania.
Mówiły tak szybko, że Jude nie nadążała za nimi.
- Moje ubrania?
- Masz cudowne ciuchy. - Darcy rozsiadła się w fotelu. - Myślę, że niektóre będą na
mnie jak ulał. Jaki nosisz numer butów?
- Butów? - Jude popatrzyła obojętnym wzrokiem na półbuty, które miała na nogach. -
Siedem i pół, średni rozmiar.
- To amerykańska miara, poczekaj, niech pomyślę.. - Darcy wzruszyła ramionami i
upiła łyk wina. - No tak, prawie się zgadza, zdejmij je, żebym mogła zobaczyć, czy na mnie
pasują.
- Mam zdjąć buty?
- Tak, Jude, Jeszcze parę kieliszków, a będziemy przymierzać spodnie.
- Czemu nie? - zadała retoryczne pytanie Brenna z ustami pełnymi chipsów. - Ta nasza
Darcy strasznie lubi się przebierać. Zamęczy cię tym na śmierć.
Nie mając innego wyjścia, Jude usiadła posłusznie i zdjęła buty.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]