[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oczy.
Nie w moim przypadku. Kiedy znajdę kogoś,
z kim ta chemia zadziała, nie będę tracił czasu na
porównywanie poglądów politycznych, znaków astro-
logicznych i innych bzdur. Po prostu rzucę się głową
w dół.
Czy to była tylko sztuczka jej wyobrazni, czy Duke
naprawdę był równie poruszony panującym między
nimi napięciem jak ona?
Naprawdę?
Amanda chciałaby być tak odważna. Chroniono ją
przez większość życia. Przez kilka ostatnich lat ryzyko-
wała dezaprobatę ojca, próbując własnych sił w projek-
towaniu i szukając związku z mężczyzną. Zawodowo
odniosła sukces, ale w życiu prywatnym spotkało ją
wielkie rozczarowanie. A jednak nie mogła pozbyć się
tęsknoty za przygodą, która nie chciała opuścić jej od
chwili, kiedy nałożyła na siebie ten różowy, koron-
kowy komplet.
Tęsknoty, którą obecność Duke a zaspokajała i roz-
budzała zarazem.
A jeżeli wybierzesz złą osobę?
Duke potarł kciukiem wnętrze jej dłoni i ścisnął
mocniej palce. Ten gest wywołał dreszcze rozchodzące
się po całym ciele Amandy.
Cóż, nie będzie to pierwszy raz odpowiedział.
Surowość, która pojawiła się na chwilę w jego
oczach, powiedziała jej, że nie uśmiecha mu się ta myśl.
A jednak nie puścił jej ręki ani nie odsunął się.
Właściwie, to znalazł się niebezpiecznie blisko niej.
Czy to ona przysunęła się do niego bliżej? Amanda
czuła się zahipnotyzowana przez jego oczy i sposób,
w jaki podchodził do życia. %7łyj każdą chwilą, o to
chyba chodziło?
Nie wiem, czy byłabym kiedykolwiek w stanie
podjąć takie ryzyko wyszeptała, bardziej do siebie niż
do niego.
Powinniśmy się chyba dowiedzieć odszepnął,
przysuwając się jeszcze bliżej, tak blisko, że nie mogła
myśleć o niczym innym, jak tylko o jego obecności.
Spojrzała na jego usta, które wydawały się niebez-
piecznie zbliżać do jej ust. Zanim złączyły się w poca-
łunku, zamknęła oczy.
Nie miała zamiaru go odpychać. Rozsunęła wargi
niemal mimowolnie, witając ciepło jego oddechu, prag-
nąc dotyku.
Szum automatu do kanapek i zamieszanie przy
windach zniknęły gdzieś w tle. Cichy kąt, w którym
stali, wydawał się kompletnie oddzielony od reszty
świata.
Duke objął ją obydwiema rękami w pasie, po czym
przesunął je wyżej, wzdłuż kręgosłupa, przyciskając ją
do siebie.
Przypomniała sobie, jak wcześniej tego ranka draż-
niła ją jedwabna podszewka płaszcza. Była wtedy
prawie naga i Duke znajdował się w odległości kilku
metrów od niej. To uczucie bladło jednak wobec
pieszczoty kaszmiru, teraz, kiedy przytulał ją do swoje-
go rozgrzanego ciała.
Duke wdychał jej czysty zapach, rozpalony przez jej
miękkie krągłości i chętne usta. Nie był w stanie zmusić
się do rozsądnego myślenia. Krew tętniła mu w uszach,
zagłuszając wszystko oprócz płytkiego oddechu
Amandy i jej westchnień, kiedy przesuwał ręką wzdłuż
jej bioder.
Zastanawiał się nad tym, jak właściwie usprawied-
liwi to, że ją pocałował. Myślał, że jeżeli spróbuje jej
smaku, zaspokoi swoją ciekawość, wybije ją sobie
z głowy raz na zawsze. Teraz jednak już wiedział, że
ten smak i ten zapach będą go prześladować przez całą
wieczność, jeżeli nie dostanie czegoś więcej.
Dużo więcej.
Skórzana torebka, którą miała na ramieniu, upadła
na podłogę z głuchym stukotem, który odciągnął jego
uwagę od Amandy na ułamek sekundy. Właśnie wte-
dy, kiedy przyciągał jej biodra do swoich. W środku
dnia. Na oczach wszystkich, którzy znajdowali się
w holu tego budynku. Co do cholery się z nim działo?
Amando!
Znieruchomiał, ale nie był jeszcze w stanie puścić
jej, zdjąć rąk z jej ciała. Powinien być rozsądniejszy.
Ona była przecież księżniczką w nowojorskim światku
mody. A on był tylko siedzącą w swoim stawie ropuchą
i nie miał zamiaru wkraczać w cały ten blichtr.
Zwłaszcza że Amanda mogła okazać się podejrzaną
w sprawie, którą właśnie prowadził.
A jednak sprawiło mu przyjemność to, jak wolno
wracała do rzeczywistości. Jej usta pozostały rozchylo-
ne przez długą chwilę, policzki miała zaróżowione,
a kilka kosmyków wysunęło się z koka i opadło na jej
twarz. Duke wyobraził ją sobie w swoim łóżku, myśląc
jak cudownie wyglądałaby, gdyby się z nią kochał.
Amando!
Pożądanie sprawiło, że jego głos stał się szorstki
i nieprzyjemny.
Otworzyła oczy i rumieniec na jej twarzy pogłębił
się.
Przepraszam.
Wymamrotała, sprawiając wrażenie, jakby te słowa
często padały z jej ust. Pochyliła się, żeby podnieść
torebkę, wprowadzając ręce w nerwowy taniec.
Niech to wszystko szlag trafi!
Cofnął się o krok, przerywając ostatecznie fizyczny
kontakt, bojąc się, że znów ją pocałuje, próbując ją
w ten sposób przeprosić.
Nie mów tak. Pomógł jej wyprostować się. Nie
chciał, żeby odeszła zmieszana i wytrącona z równo-
wagi. Całujesz jak anioł.
Albo jak kusicielka z młodzieńczej fantazji.
Amanda Matthews wyglądała jednak na kobietę,
której bardziej odpowiadałoby to pierwsze porów-
nanie.
Zarzuciła torebkę na ramię i obdarzyła go niepew-
nym uśmiechem.
Naprawdę?
Duke mruknął. Była tak niesamowicie niewinna...
Może Victor Gallagher wziął sobie kochankę, ponie-
waż jego narzeczona, córka gangstera, zapowiedziała,
że odda mu się dopiero w noc poślubną? To miało sens,
biorąc pod uwagę, że Amanda rano wchodziła do
mieszkania Victora, zamiast z niego wychodzić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]