They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

a na trawnikach dwunastka dzieci znalazłaby dość miejsca do zabawy.
 Lubisz to miejsce, prawda?  odezwał się Hunter po chwili.
 Uwielbiam.
60
R
L
T
 Kiedy byłem mały, przybiegałem tu, kiedy tylko mogłem. Najbardziej
lubiłem kopać piłkę z dziadkiem  powiedział, zamyślony.
 Simon powiedział mi, że twoi rodzice zginęli w wypadku, kiedy
miałeś dwanaście lat. Musiało ci być bardzo ciężko  szepnęła. Nie wiedziała,
jak to jest stracić rodziców w tym wieku. Ona nie pamiętała swoich. W domu
dziecka opowiedziano jej, że miała niecałe trzy latka, kiedy pojechała z mamą
i tatą w podróż samochodem. Tylko ona przeżyła zderzenie z tirem
prowadzonym przez pijanego kierowcę.
 Było ciężko  przytaknął, wciąż zapatrzony na ogród albo we własną
przeszłość.  Na szczęście był Simon. Przyjechał, gdy tylko się dowiedział o
wypadku. Wziął mnie do siebie i nie spuszczał z oka. Podobno przez pierwsze
tygodnie byłem chory z żalu, ale szybko doszedłem do formy i zacząłem bry-
kać po całej rezydencji. Dla dwunastoletniego chłopca to był raj.
 Mogę sobie wyobrazić  skłamała. Kochający dziadek... i prawdziwy
pałac, z basenem, kortem tenisowym i tajemniczym ogrodem, to nie było coś,
co potrafiłaby sobie wyobrazić dziewczynka wychowana w domu dziecka.
 A skąd ty pochodzisz?  padło pytanie, którego od dawna się bała.
 Z Los Angeles  odparła wymijająco. Miała nadzieję, że nie będzie
drążył.
Kiedy w milczeniu skinął głową, uznała, że ma szczęście.
 Dlaczego zaciągnąłeś się do piechoty morskiej?  spytała. Zrobiła to,
żeby zmienić temat, ale kiedy spojrzała w jego niebieskie oczy, zrozumiała, że
bardzo chce usłyszeć odpowiedz.
Przez chwilę patrzył na nią bez słowa. Nagle cale ciepło, które jeszcze
przed chwilą widziała w jego spojrzeniu, znikło.
 Co cię to może obchodzić?  burknął obcesowo.  Rozumiem, że
wykonujesz pracę, za którą zapłacono ci pięć milionów. Ale dlaczego, do
61
R
L
T
ciężkiej cholery, zawracasz sobie głowę rzeczami, które nie mieszczą się w
zakresie twoich obowiązków?
Drgnęła, jakby ją uderzył w twarz.
 Mówiłam ci, że nie robię tego dla pieniędzy!
 Taa, mówiłaś.
Obróciła się na pięcie i zastąpiła mu drogę. Gwałtownym, gniewnym
gestem odrzuciła w tył pasma kręconych włosów. Jej oczy zalśniły jak u
wściekłej kotki.
 Dlaczego nie możesz uwierzyć, że naprawdę kocham to miejsce? I
Simona?
 Bo nie jestem naiwny. Poza tym zupełnie nie rozumiem, jakie masz
korzyści z tego układu. Pieniądze przecież już zgarnęłaś. Tak ci się podoba, że
nosisz nazwisko Cabot?
Usłyszała w jego głosie zniecierpliwienie i cień pogardy. I nagle dotarło
do niej, co kryje się za jego zimną wrogością. Gniew przeszedł jej jak ręką
odjął.
 A więc o to chodzi  powiedziała ze smutkiem. Odszedłeś, bo nie
akceptowałeś tego, że jesteś jednym z Cabotów. Co masz przeciwko własnej
rodzinie, Hunter? Uważasz, że to zle, mieć swoje własne miejsce na ziemi?
 To nie tak.  Hunter wbił ręce w kieszenie i przestąpił z nogi na nogę.
Zobaczyła, jak drga napięty mięsień na jego szczęce.  Simon wymarzył
sobie, że przejmę po nim interes, stanę na czele korporacji Cabotów  podjął
po długiej chwili milczenia.  Chciał, żebym został kolejnym królem w dy-
nastii, jak jego dziadek i ojciec, a potem on. Tylko że ja... chciałem czegoś
więcej od życia. Chciałem iść własną drogą, a nie odcinać kupony od tego, co
wypracowali moi przodkowie.
62
R
L
T
 Więc po prostu odszedłeś  wyszeptała.  Odwróciłeś się od rodziny i
przyjaciół.
 Mówisz tak, jakbym był ostatnim łajdakiem.  Zmrużył oczy.  Albo
gorzej, tchórzem. A przecież... to, co robię, jest ważne. I niełatwe. Codziennie
ryzykuję życie, walcząc, by zmienić ten świat w chociaż trochę
bezpieczniejsze miejsce.
 Wiem.  Objęła spojrzeniem jego potężne ramiona i szeroką pierś.
Zdążyła się już przekonać, że świeża blizna na lewym boku nie była jedyną,
jaką miał.  Wiem  powtórzyła miękko.  Ale są też inne walki, Hunter.
Skromniejsze. Cichsze. Ale nie mniej ważne. Codzienna praca, żeby zapewnić
bliskim byt. Tworzenie więzi, dawanie radości. Okazywanie troski tym,
których kochamy. Co prawda nikt nie przyznaje za to Krzyża Walecznych,
jednak...
 Nie mówiłem, że te rzeczy nie są ważne  powiedział cicho.
 Więc dlaczego nie widzisz, jak bardzo jesteś tu potrzebny? W tym
domu, w tym mieście?
Popatrzył na znajomą sylwetkę wiekowej rezydencji Cabotów, otoczonej
potężnymi drzewami, które pamiętały dzieciństwo jego pradziadka.
 Ja... nie przywiązuję się do miejsc. Ani do ludzi. To nie leży w mojej
naturze.
Margie nie mogła w to uwierzyć. Zdążyła się już przekonać, że Hunter
nie uchyla się od odpowiedzialności. W końcu, czyż nie był gotów poświęcić
wszystkiego, żeby bronić swojego kraju?
 A co leży w twojej naturze?  spytała.  Do czego jesteś powołany?
 Do tego, by chronić  odpowiedział natychmiast, bez cienia wahania.
Instynktownie.  Będę chronić Simona przed każdym, kto chce go skrzywdzić
 dodał, posyłając jej zimne spojrzenie.
63
R
L
T
Miała szczerą ochotę rzucić się na niego. Nie wiedziała tylko, czy po to,
żeby go udusić, czy żeby całować do utraty tchu.
 Chcesz bronić Simona przed ludzmi, którzy mogliby go skrzywdzić? 
mówiła cicho, prawie szeptem, ale w jej słowach była płomienna furia.
Tak jak ty go skrzywdziłeś, kiedy odszedłeś, zostawiając go samego?
Zająłeś się zbawianiem świata, a on został tutaj, słaby i chory, bez nikogo blis-
kiego, kto by się o niego zatroszczył!
Hunter cofnął się o krok, blednąc gwałtownie, zaciskając usta w cienką
linię.
 Nie wiesz, o czym mówisz.
 Ależ wiem. Jesteś tchórzem, Hunter.
 Co takiego?!
Kiedy używał tego tonu, żołnierze wyprężali się na baczność, bez żadnej
dodatkowej komendy. Ale Margie zbyła go lekceważącym machnięciem ręki.
 Daruj sobie, Hunter. Nie boję się ciebie.
 A może powinnaś. Nikt nie ma prawa nazywać mnie tchórzem.
 Ach, tak? A jak nazwiesz człowieka, który odwraca się od jedynej
bliskiej osoby, jaką ma na świecie, bo perspektywa pozostania przy niej go
przeraża?
Nie odpowiedział.
W ciężkiej, dzwoniącej w uszach ciszy Margie ruszyła do domu,
zostawiając Huntera samego na ogrodowej alejce, wśród wiosennych
kwiatów.
Nie odwróciła się ani razu, więc nie zobaczyła, że odprowadza ją
spojrzeniem pełnym napięcia. Kiedy znikła w oszklonych drzwiach werandy,
długo jeszcze stał bez ruchu, patrząc za nią.
64
R
L
T [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl