They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Cóż, najwyższy czas się nauczyć - powiedziała Eglantyna. - To świetna
gra, spodoba się pani. Elliot szybko panią nauczy, jak zdobywać kolejne
bramki.
Wyciągnęła z wózka dwa drewniane młotki, dwie kule i bezceremonial­
nie podała je Elliotowi.
Lady Agatha spojrzała na niego spod rzęs. Wydała mu się trochę nie­
pewna i niespodziewanie bardzo młoda i nieśmiała, co przeczyło jej czę-
74
sto powtarzanym zapewnieniom, że jest kobietą światową. Już kilkakrot­
nie był świadkiem, jak nagle zaskoczona, zachowywała się dosyć naiwnie.
Było coraz mniej prawdopodobne, że jest wytrawną oszustką.
- Nie chciałabym sprawić kłopotu - powiedziała.
- Zapewniam, że to będzie dla mnie przyjemność - odparł.
- Droga Eglantyno, Elliocie - wtrąciła się współczująco Catherine. -
Jeśli lady Agatha nie chce grać, to chyba nie powinniśmy jej do tego zmu­
szać.
- Och, oczywiście - zgodziła się Eglantyna, zawstydzona i skruszona.
- Przepraszam, nie chciałam się narzucać.
Lady Agatha jeszcze raz pomogła wybrnąć z kłopotliwej sytuacji. Roze­
śmiała się, ujęła rękę Eglantyny i potrząsnęła nią lekko.
- Moja droga, nie przejmuj się. Po prostu trochę się ociągałam - przy­
znała z czarującą naturalnością i uśmiechnęła się, ukazując śliczny dołe-
czek. - Po cichu już się cieszę, że nauczę się grać. Zawsze ciekawiej jest
brać udział w grze - wyprostowała się i prześliznęła wzrokiem po Cathe­
rine - niż siedzieć na trybunach. Zgodzi się pani ze mną, panno... Och,
proszę mi wybaczyć, jestem takim głuptasem. Pani jest mężatką, prawda?
Zgodzi się pani ze mną, pani Bunting?
- Tak - rzuciła zimno Catherine. - Chodźmy, Antonie, po nasz sprzęt
do gry, a Elliot poinstruuje lady Agathę. Chociaż nie wątpię, że ona też
mogłaby go sporo nauczyć. Wygląda na bardzo wysportowaną, nie są­
dzisz? - Odwróciła się w stronę Letty. - Nie mogę się doczekać spotkania
z panią na polu do gry, lady Agatho.
- Nie bardziej niż ja, pani Bunting - odpowiedziała Letty.
- Co się stało? - spytała Eglantyna, patrząc, jak Catherine ciągnie za
sobą Antona.
- Nic - odparła krótko lady Agatha.
- Więc zostawiam panią w dobrych rękach. Elliocie, masz kwadrans,
żeby uczynić z niej pierwszorzędnego gracza. Ach! - Uniosła głowę jak
pies gończy na widok królika. - Doktorze Beacon! Potrzebuję jeszcze
jednego dżentelmena! - zawołała, śpiesząc za nim. - Halo, doktorze Bea­
con!
Elliot odwrócił się do lady Agathy. Uśmiechała się, obserwując Eglanty-
nę, jakby za chwilę miała krzyknąć zachęcająco: „Goń!"
- Ten podarowany deser, to było bardzo miłe z pani strony.
- Drobiazg. - Wzięła młotek, który jej podał. - Jak to się trzyma? Jak
kij do golfa?
Nie było w niej fałszywej skromności. Naprawdę uważała własną wspa­
niałomyślność za nic godnego uwagi.
75
- Jestem przeciwnego zdania.
Podniosła głowę znad młotka, którym machnęła na próbę, celując w ja­
kieś zielsko. Uważała temat za skończony i zdziwiła się, że on go wciąż
porusza. Jej oczy zalśniły łobuzersko, gdy ściągnęła w zamyśleniu cudow­
nie ruchliwe usta. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl