[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przyprowadziłaś Jasona, próbowałaś tłumaczyć tatę.
- Na wczorajszą wizytę u mnie też nie każdy by się zdecydował - dodała Kate. -
Daj rodzicom czas. Nigdy nie miałam dziecka, więc nie mogłam go stracić, ale ten ból
podobno najtrudniej znieść.
- 184 -
S
R
- Ja przecież straciłam siostrę! - krzyknęła Coral Anne. - A oni nawet tego nie
zauważają.
- To im przypomnij.
- Tak czy inaczej, dziękuję za tatusia. On pewnie chciałby panią przeprosić, ale
nie wie jak.
- O to się nie martw. A teraz powinnam pojechać do motelu, spotkać się z
Arnoldem i wreszcie popracować - dodała, patrząc wymownie na Davida.
- Zabralibyśmy cię do miasta, ale...
- Nie, ale za to ty jedz z nami. Nikt cię nie powinien zobaczyć z Coral Anne. Jej
samochód, niestety, rzuca się w oczy...
- A ja muszę pojechać do biblioteki, żebym mogła powiedzieć mamie, gdzie
byłam, i nie skłamać. Ona nie wie, o której otwierają bibliotekę i w jakie dni jest
czynna. Nie przepada za czytaniem.
- Dobrze. W takim razie wszystko jasne. Zabierzemy Jasona do domu. Musicie
się jakoś zmieścić na przednim siedzeniu - dodał David, patrząc na Kate.
- Dobra - mruknął Jason. - To jedz, Coral Anne. Dzięki za wizytę. Może jeszcze
wpadniesz? Naprawdę mam dość tej samotni.
- Jasne - powiedziała z miną szczeniaka, którego ktoś właśnie pogłaskał po
głowie.
Odjeżdżając, pomachała im przez okno. Jason popatrzył za nią smętnie. Kate
zaczęła się zastanawiać, czy teraz, gdy Waneath zniknęła ze sceny, Jason nie doceni
wreszcie inteligencji młodszej siostry. Doszła jednak do wniosku, że szanse na taki
obrót sprawy są raczej znikome, zwłaszcza w sytuacji, gdy otaczają go modelki z
Pepperdine. Zrobiło się jej żal Coral Anne, która uwielbiała Jasona i wcale nie
traktowała go jak starszego brata. Na pewno ciężko przeżywała jego związek z
Waneath, marząc o tym, by znalezć się na jej miejscu.
- Ktoś powinien nauczyć dzisiaj Billa Talleya dobrych manier - rzekł David,
patrząc na znikające światła auta Coral Anne.
- Ani mi się waż! - krzyknęła Kate. - Jeszcze tego nam brakowało. Jak go
doprowadzisz do szału, rozszarpie cię na kawałki.
- Spokojnie. Jestem od niego dziesięć lat młodszy.
- 185 -
S
R
- I o dwadzieścia pięć kilo lżejszy - dodał Jason. - Daj spokój, tato. Z
Canfieldów lepsi kochankowie niż bokserzy. - Gdy zdał sobie sprawę ze znaczenia
swoich słów, oblał się natychmiast rumieńcem i popatrzył z przerażeniem na Kate.
Zaśmiała się.
- Wsiadaj. Mam masę pracy.
- Ja też - odparł David - niestety. A spodziewałem się zupełnie czegoś innego. -
Ukradkiem ścisnął udo Kate.
Gdy wreszcie Jason i Kate wylądowali na przednim siedzeniu, David przekręcił
kluczyk w stacyjce. Spod maski wydobyło się dzikie wycie.
- Cholera - zaklął i spróbował ponownie uruchomić silnik. I tym razem bez
efektu.
- Chyba twoje koło zamachowe w końcu zastrajkowało - powiedział Jason,
wysiadając. - Otwórz maskę, tato.
David spełnił polecenie syna i dołączył do niego. Kate wysiadła z auta,
przycupnęła na ostatnim stopniu schodków i popatrzyła na mężczyzn pochylonych nad
silnikiem.
Znów zatopiła się w myślach. David ma prawie dorosłego syna, a ona mogłaby
być matką tego chłopca. Po wspólnie spędzonej nocy czuła się tak samo jak wówczas,
gdy kochali się po raz pierwszy, a potem wyszli o świcie na dziedziniec kampusu,
trzymając się za ręce. Cały świat wydawał im się inny, nowy, skąpany w odcieniach
jasnego złota i lawendy. Nic nie mogło położyć się cieniem na ich miłości.
Dość! Czeka ją masa pracy. Ubiegły wieczór stanowił jedynie interludium.
Znów popatrzyła na Davida i Jasona, którzy nadal walczyli z kołem. Jacyż są do siebie
podobni! Melba na pewno nie kłamała co do ojcostwa.
I to właśnie Melba wpoiła chłopcu pewne ważne zasady. Czy Kate odniosłaby
podobny sukces, gdyby była jego matką? Coraz trudniej jej było pogardzać Melbą.
Podobno zrozumieć wszystko znaczy wybaczyć wszystko. Francuskie porzekadło
znajdowało potwierdzenie przynajmniej w przypadku Kate. Poza tym łatwiej było
wybaczyć Melbie po śmierci niż za życia - jako żonie Davida.
- Spróbuj - powiedział Jason.
David wśliznął się za kierownicę i przekręcił kluczyk. Silnik zaskoczył.
- 186 -
S
R
- W porządku - mruknął Jason. - Proszę, wsiadaj - zwrócił się do Kate. - Tato,
zabiorę ten samochód do Jimmy'ego. Trzeba wymienić koło zamachowe. Pomogę mu.
Tylko nie wyłączaj silnika, bo już nie ruszymy z miejsca.
- Wez navigatora - powiedziała Kate.
- Nie - odparł David. - Zostawimy cię w motelu, pojadę do Long Pond, pożyczę
cadillaca od Duba, a Jason zostawi pick-upa w warsztacie.
- Dub nie będzie potrzebował samochodu?
- Gdzie tam. Dziadek ma nowego pick-upa i woli go tysiąc razy od cadillaca.
Jezdzi nim tylko do firmy i do kościoła.
Arnold musiał wyglądać przez okno, bo kiedy David wjechał na parking,
otworzył drzwi, zanim jeszcze Kate zdążyła wysiąść. David wyskoczył z picku-upa,
nie gasząc silnika.
- To tajemnica, ale miałbym ochotę zatrzasnąć za nami drzwi i zabrać cię z
powrotem do łóżka - szepnął do Kate.
- Nasze przyzwoitki byłyby zszokowane - powiedziała.
- Dzisiaj wieczorem będziesz moja.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]