[ Pobierz całość w formacie PDF ]
już przy nim pracowałem. Wymieniłem świece, kable i akumulator.
Zapaliłem też dla próby silnik, ale nie chciałem wyprowadzać samochodu
bez twojej wiedzy.
Z obojętną miną czekał na odpowiedz.
- Nie miałeś prawa!
Wzruszył ramionami.
- To była jedna z tych rzeczy, które musiały być zrobione.
- Nie prosiłam cię o to.
- Ale też nie zakazałaś. Laurel, daj spokój, to nic takiego. Po prostu
160
wyprowadz samochód z garażu.
- Wiesz, że... - zaczęła mówić, ale, natychmiast zamilkła.
- Tak, wiem - odparł. - Wiem też, że nie uwolnisz się od strachu, jeśli
ciągle będziesz się poddawać. Już tyle osiągnęłaś: wyszłaś z domu,
każdego dnia pozostawałaś na dworze coraz dłużej i pracowałaś ze mną.
Teraz przyszła pora na kolejny krok.
- Och, proszę - szepnęła w rozpaczy. - Nie stosuj wobec mnie swoich
sztuczek zeń. Nie jestem idiotką ani małym dzieckiem, które możesz
zanudzać tak długo, aż zrobi to, czego chcesz, bo tobie się wydaje, że
wszystko wiesz najlepiej. Nie chcę prowadzić samochodu. Chyba nie
można tego powiedzieć już bardziej dobitnie.
- Mówisz mi bardzo wyraznie coś innego, a mianowicie, że jesteś
przerażona. Zacisnęła ręce na kolanach.
- No to co? Każdy się czegoś boi. Nawet ty. Oczy Aleka ściemniały.
- A czego to ja, według ciebie, niby się boję?
- Niepowodzenia i słabości - powiedziała bez namysłu. - Tego, że
zawiedziesz kogoś, a zwłaszcza tych, którzy od ciebie zależą, albo na kim
tobie zależy. Pracujesz tak ciężko, bo myślisz, że w ten sposób wszystko
naprawisz, i odrzucasz gorzką prawdę, że nie wszystko można naprawić.
- A ty nie stosuj wobec mnie jakiejś egzystencjalnej filozofii - mruknął,
odwzajemniając jej zarzut. - Ja przynajmniej próbuję.
Ledwo mogła wytrzymać jego wzrok. Pragnąc wejść na pewniejszy
grunt, powiedziała:
- To i tak nie ma znaczenia, bo opony są dziurawe.
- Już nie.
- Dałeś nowe opony do mojego samochodu? - spytała z gniewem.
161
- A jeżeli tak, to co?
- Jakim prawem sądzisz, że zwrócę ci pieniądze za coś, czego wcale nie
zamierzałam kupować?
- Nie musisz mi ich zwracać.
- Nie możesz sobie pozwolić... - zaczęła, ale zaraz zamilkła, ostrzeżona
nagłym grymasem twarzy Aleka. - Możesz je odstawić tam, skąd je
wziąłeś.
- Nie - powiedział, a jego głos zabrzmiał stanowczo i posępnie.
- Wobec tego poszukam kluczyków. Sam możesz wyprowadzić
samochód, bo ja do niego nie wsiądę. Przez chwilę jej się przyglądał.
- Kiedy tamtego dnia wziąłem cię na ręce i niosłem, musiało ci to
sprawiać wielką przyjemność.
- Jesteś ode mnie silniejszy, więc może uda ci się mnie wsadzić do
samochodu - powiedziała z wyzwaniem - ale nie zmusisz mnie do
prowadzenia go.
- Chcesz się założyć?
Zobaczyła, że lekko się uśmiechnął.
- Och, oczywiście - powiedziała z gorzką ironią. - Potrafisz tylko grozić i
wydaje ci się, że w ten sposób wszystko załatwisz. Co to w ogóle za
postawa?!
- Moja.
Laurel drżała. Sama nie wiedziała, czy ze strachu przed tym, czego od
niej Alec żądał, czy ze złości, że spróbuje ją do tego zmusić. Zaciskała
ręce na kolanach tak mocno, że palce jej pobielały, ale nie potrafiła ich
rozluznić.
- Nie mogę - powiedziała przez zaciśnięte usta.
162
- Możesz.
- Nie! Mówię ci, że nie mogę!
- Więc mi to udowodnij. Udowodnij, jakim jestem łajdakiem, pokaż, jak
bardzo cię krzywdzę, zmuszając, byś zapaliła silnik i wyjechała z garażu.
Czy to aż takie trudne?
- Nie chcę, żebyś to widział! - Oczy paliły ją od łez. Zamrugała
powiekami, rozpaczliwie próbując je powstrzymać.
- Dlaczego? Czemu się tego obawiasz? Przecież nic cię nie obchodzi, co
ja myślę.
- Obchodzi. Zależy mi. - Te słowa zupełnie nieoczekiwanie wyrwały się z
samej głębi jej istoty.
- Więc zrób to dla mnie - powiedział błagalnie. - Bo ja cię o to proszę.
Jak mogła? Dobry Boże, jak? Lecz jeśli sama nie spróbuje, Alec wezmie
ją w ramiona i posadzi na fotelu kierowcy. Tego też nie chciała, nie
potrzebowała. Nie, nie pozwoli na to. Lecz on jej nie popuści, nie podda
się, póki ona nie zrobi z siebie idiotki. Więc niech jak najprędzej ma to za
sobą. Im szybciej, tym lepiej.
Z trudem podniosła się na nogi i poszła do tylnych drzwi domu. Kluczyki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]